Chcą, by osoby niepełnosprawne nie czuły się pomijane i wykluczane – Zgromadzenie Sióstr Benedyktynek Misjonarek w Puławach rozpoczęło realizację projektu „Jesteśmy różni, ale tacy sami”. Różnorakie wsparcie otrzyma 275 osób z trzech puławskich placówek – Ośrodka Rewalidacyjno-Wychowawczego, Niepublicznej Szkoły Specjalnej Przysposabiającej do Pracy oraz Szkoły Podstawowej nr 3.
„Dzieci są nieakceptowane”
– Musimy być gotowi na to, iż w naszym szkolnictwie pojawiają się osoby z różnymi niepełnosprawnościami. A w tej chwili jest z tym kłopot – mówi siostra Anuarita Ewa Tutka ze Zgromadzenia Sióstr Benedyktynek Misjonarek w Puławach. – Wielu naszych pracowników ma dzieci w szkołach masowych i zgłasza nam problem, iż dzieci są po prostu nieakceptowane. Czasami zdarza się tak, iż muszą opuszczać klasę, przenosić się do innej klasy czy innego środowiska szkolnego. Nasze wsparcie będzie działać w trzech kategoriach – po pierwsze zajęcia, które będą organizowane dla uczniów czy wychowanków, po drugie dla nauczycieli, podwyższając ich umiejętności i kwalifikacje, ale przede wszystkim wyjdziemy naprzeciw rodzicom, którzy naprawdę potrzebują wsparcia i to w dziedzinie prawnej, ale też psychologicznej.
– Jestem mamą trójki dzieci. Staś jest dzieckiem z niepełnosprawnością, mam dwie zdrowe córki. Staś chodzi z kocykiem na plecach, więc każdy postrzega nas jak dziwaków. Dziwne, iż idzie chłopczyk ulicą z kocykiem, a dwie dziewczynki ubrane ciepło – w kurtki i czapki. Ludzie patrzą się na nas dość dziwnie – mówią rodzice. – Moje dziecko jest teraz w okresie dojrzewania i nie mówi, więc ma ataki agresji, wybuchy. Ostatnio było tak, iż myślałam, iż ktoś policje wezwie, iż go porwałam czy coś. Tak samo w sklepie – jeżeli ma wybuch, to czasem słyszy się, iż takie dziecko powinno zostać w domu. Inne dzieci się przyglądają, bo Adaś ma ślinotoki polekowe. Bardzo garnie się do zabawy z innymi dzieciaczkami, a dzieci się go po prostu boją.
– O to właśnie chodzi, żeby bardziej społeczeństwo przygotować na dzieci z niepełnosprawnością – mówi kolejna z mam. – Mam syna z zespołem Downa. Dojeżdżamy „emką” i widzę, jak traktują moje dziecko. Młodzież jest nieprzygotowana na takie dzieci. Wyśmiewają się z niego. On tego nie rozumie i śmieje się do nich, bo myśli, iż się uśmiechają, a oni się z niego śmieją.
Wyjść ze stereotypów
– Mamy informacje i zestawienia, iż w szkołach masowych jest bardzo dużo dzieciaków z niepełnosprawnością intelektualną – mówi Angelika Tomasik, wicedyrektor Ośrodka Rewalidacyjno-Wychowawczego w Puławach. – Absolutnie nie chcemy, żeby był podział, iż jedni są w szkole specjalnej, drudzy w masowej. Chcemy przygotować społeczeństwo, czyli te osoby, które są w klasach, rodziców, pracowników szkół, do tego, iż to też są normalni ludzie. Jak na przykład ktoś ma uczulenie, alergię, nie ma „naklejki”, iż jest osobą z niepełnosprawnością. Marzymy o tym, żeby osoby z niepełnosprawnością były częścią naszego społeczeństwa, żeby nie były wytykane palcami, aby wyjść z tych stereotypów, iż niepełnosprawnością można się zarazić, iż to jest choroba. Chcemy, żeby były traktowani z godnością i szacunkiem.
– Jestem wielkim fanem szkolnictwa specjalnego i nie do końca uważam, iż integracja jest dla wszystkich dziecka z niepełnosprawnością – mówi Paweł Romański, terapeuta z Centrum Terapii i Diagnozy Inicjatywa. – Nie każde dziecko w integracji się odnajdzie. Obrazowo porównuję to rodzicom, iż o ile lubię ciężki rock i ktoś lubi ciężki rock, to osoba, która słucha disco polo może się w naszym towarzystwie nie odnaleźć. o ile szkoła to coś więcej niż nauka, ale także relacje rówieśnicze i koleżeńskie, chcemy przebywać z osobami, które mają podobne zainteresowania, hobby i poziom funkcjonowania jak my. o ile komunikujemy się w sposób werbalny, a ktoś komunikuje się z użyciem komunikacji alternatywnej – tabletów, syntezatorów mowy – naprawdę może nie być traktowany na równi w grupie rówieśniczej.
Czy osoby niepełnosprawne nie powinny być w placówkach masowych?
– W ogóle nie generalizowałbym pod kątem dokumentacji, kto w nich ma być – mówi Paweł Romański. – To kwestia poziomu funkcjonowania społecznego tych osób, kwestia tego, jak się w tej grupie odnajdą. Często rodzic zapisuje dziecko do placówki integracyjnej, bo rodzic chce, a nie dziecko.
„Zobaczyć w nich coś więcej niż niepełnosprawność”
– o ile chodzi o zajęcia stricte dla naszych wychowanków i uczniów szkoły, bardzo mocno skupiliśmy się na tych z terapii logopedycznej, usprawniania ruchowego, integracji sensorycznej, wychowania fizycznego – mówi Angelika Tomasik. – Druga część to właśnie zintegrowanie osób z niepełnosprawnością z osobami pełnosprawnymi. Sama widzę, jak moje dzieciaki idą i mówią „mamo, idzie Roman, mamo idzie Staś, mamo, widziałam twoją Kasię”. To jest bardzo miłe i bardzo napędzające.
– Pokazywanie tego, iż w tej inności jest siła i moc to wielka sztuka i umiejętność, żeby pokazywać, iż osoby z niepełnosprawnościami mają także inne zalety, a nie tylko dysfunkcje i braki – mówi Paweł Romański. – Żeby w swojej grupie znajomych mieć osoby z niepełnosprawnością po prostu trzeba się nie bać, spróbować, pójść na wolontariat, poznać tych ludzi i zobaczyć w nich coś więcej niż niepełnosprawność.
Projekt obejmujący różne warsztaty, spotkania ze specjalistami i zajęcia integracyjne będzie realizowany przez dwa lata. Na ten cel Zgromadzenie Sióstr Benedyktynek Misjonarek w Puławach pozyskało prawie 2 miliony złotych z programu Fundusze Europejskie dla Lubelskiego.
ŁuG/ opr. DySzcz
Fot. benedyktynskizakatek.pl