
Harding (po lewej) i Delaney (po prawej) zostały pomylone podczas przyjęcia weselnego Harding, mimo iż panna młoda miała na sobie białą suknię.
Na pierwszy rzut oka można by pomyśleć, iż to siostry. Albo przynajmniej kuzynki. Obie drobne, o kręconych brązowych włosach, grzywkach i szerokich uśmiechach, które potrafią rozjaśnić każde zdjęcie. A jednak Felicia Harding i Brittany Delaney poznały się dopiero kilka lat temu — i to dzięki internetowi. Dziś ich niezwykła historia obiega Kanadę, a choćby wzbudziła zainteresowanie naukowców zajmujących się genetyką.
To było tego lata, podczas ślubu Felicii Harding na wyspie Vancouver. Panna młoda, ubrana w długą białą suknię, świętowała z rodziną i przyjaciółmi. Wszystko przebiegało zgodnie z planem — do momentu, gdy goście zaczęli podchodzić do niewłaściwej kobiety.
– Jej mąż podszedł do mnie kilka razy i powiedział tylko: Och… – wspomina z uśmiechem Brittany Delaney z St. Albert w Albercie – Ludzie wiedzieli, iż Felicia ma suknię ślubną, ale i tak często mnie z nią mylili – dodaje – Słyszałam ciągle: „O, to Felicia!”.
Biała suknia nie wystarczyła, żeby odróżnić pannę młodą od jej przyjaciółki. A to tylko jeden z wielu momentów, w których życie obu kobiet zdawało się igrać z przypadkiem.
„Kliknęłam jej zdjęcie i pomyślałam: co do cholery?”
Sześć lat wcześniej Delaney, właścicielka cukierni Confections Cake Company, trafiła na zdjęcie Harding — muzyczki z Victorii — na Facebooku po jednym z jej koncertów. Oznaczyła obie w poście i napisała, iż wyglądają niemal identycznie.
– Kliknęłam na jej zdjęcia i pomyślałam: „Co do cholery?” – wspomina dziś ze śmiechem Delaney.
Harding przyznaje, iż miała podobne odczucia:
– Zwykle, gdy ktoś mówi, iż jesteś do kogoś podobny, tylko grzecznie się uśmiechasz. Ale tym razem, gdy zobaczyłam zdjęcia Brittany, naprawdę się przeraziłam. Byłyśmy jak bliźniaczki!.
Zaczęły pisać. Potem wymieniały się zdjęciami, głosówkami, wspomnieniami z dzieciństwa. Z każdą rozmową odkrywały coraz więcej wspólnego: obie wychowały się na wyspie Vancouver, zaledwie trzy godziny drogi od siebie – Felicia w Victorii, Brittany w Comox. Obie są przedsiębiorczyniami, obie mają podobny ton głosu, gesty, a choćby poczucie humoru.
Pierwsze spotkanie. I mały test
Po pięciu latach wirtualnej znajomości Harding zapowiedziała, iż przyjedzie do Edmonton. Delaney zaproponowała spotkanie. Z pomocą swojej mamy i synka Atlasa odebrała Felicię z centrum handlowego West Edmonton Mall i zabrała ją do swojej cukierni.
– Mama nie mogła uwierzyć, jak jesteśmy podobne – wspomina Brittany. – Poprosiła Felicię, żeby odebrała mojego synka z samochodu. Atlas nie zorientował się, iż to nie ja – aż do chwili, gdy weszli do piekarni i zobaczył drugą mamę.

Harding rozmawia z synem Delaney, Atlasem, podczas ich ślubu w 2025 roku. Atlas często myli zdjęcia i filmy Harding z filmami swojej mamy.
To spotkanie przypieczętowało ich przyjaźń. Zaczęły spotykać się częściej. Okazało się nawet, iż mogą nawzajem odblokowywać swoje telefony dzięki rozpoznawaniu twarzy. A gdy Felicia planowała ślub, Brittany upiekła dla niej tort i przywiozła go osobiście na wyspę Vancouver.
Czy to możliwe, iż są rodziną?
Podobieństwo było tak uderzające, iż obie kobiety zaczęły się zastanawiać, czy nie łączy ich coś więcej niż przypadek. Jesienią postanowiły więc wykonać test DNA w programie 23andMe.
– Okazało się, iż nie jesteśmy spokrewnione – mówi Felicia Harding – Ale to nie koniec historii. Test obejmuje tylko cztery pokolenia wstecz, a ponieważ jesteśmy kobietami, nie pokazuje chromosomu Y – więc nie ma informacji o DNA naszych ojców. Teoretycznie więc coś może nas łączyć, tylko jeszcze o tym nie wiemy.
Obie planują wykonać dalsze testy, tym razem z udziałem członków rodziny. Ale choćby jeżeli nigdy nie znajdą genetycznego powiązania, już wiedzą, iż łączy je coś ważniejszego.
Więź silniejsza niż geny
Dziś Harding i Delaney nazywają siebie „siostrami z wyboru”. Ich przyjaźń przetrwała lata, a każda kolejna sytuacja tylko podkreśla niezwykłość tej więzi.

Harding (po lewej) i Delaney (po prawej) bardzo się do siebie zbliżyły na przestrzeni lat i choćby przeszły test DNA, aby sprawdzić, czy ich podobieństwa mają podłoże genetyczne.
– Czasami naprawdę mam wrażenie, iż patrzę na siebie – mówi Delaney. – Mój syn wciąż reaguje na zdjęcia Felicii w internecie, wołając: Mamo!.
Felicia dodaje: „Zdarza się, iż przeglądam media społecznościowe, widzę jej zdjęcie i przez sekundę myślę, iż to ja. Po tylu latach to wciąż mnie zaskakuje. Dziś to jeszcze bardziej odjazdowe niż na początku”.
Ich historia to nie tylko anegdota o podobieństwie. To opowieść o tym, jak przypadek potrafi połączyć ludzi, którzy nigdy nie mieli się spotkać — i jak przyjaźń może być czasem silniejsza niż więzy krwi.
Na podst. CBC