Wisła była o włos od remisu. Nafciarze postraszyli Magdeburg

2 godzin temu
Zdjęcie: foto Eroll Popova


Spotkanie w Getec Arenie w Magdeburgu zapowiadało się jako jeden z najtrudniejszych, o ile nie najtrudniejszy mecz dla Orlen Wisły Płock w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Podopieczni Benneta Wiegerta są dziś uznawani za najlepszą drużynę na świecie, choć i mistrzowie Polski są wymiani w gronie drużyn, które w tym sezonie mogą powalczyć o wyjazd do Kolonii na Final Four.

Xavi Sabate cały czas musi radzić sobie bez Leona Susnji i Mirsada Terzicia. Poza tym do Magdeburga zabrał wszystkich zawodników z pola.

Zaczęło się obiecująco - gwałtownie bramkę zdobył Siergiej Kosorotov, choć przy kolejnej próbie jego intencje odczytał Sergey Hernandez i druga bramka padła dla Wisły padła tylko dzięki sprytowi Przemysława Krajewskiego. Gospodarze też odpowiedzieli bramką ze skrzydła, ale to przyjezdni gwałtownie wypracowali sobie przewagę, m.in. dzięki obronienemu karnemu przez Tobiasa Bergeruda. Norweg w końcu dobrze wszedł w spotkanie i odbił kilka piłek w pierwszej połowie.

Szybko gra w ofensywie jednego i drugiego się załamała. Sędziowie bardzo gwałtownie pokazywali grę pasywną, jeszcze szybciej karali Wiślaków dwuminutowymi wykluczeniami. Już po pierwszych 30 minutach po 2 kary na koncie mieli Mitja Janc i Przemysław Krajewski. W Wiśle praktycznie nie grała prawa strona, gdzie grali Krajewski i Richardson, po lewej stronie nieskutecznością raził Kosorotov. Dwie bramki zdobył Gergo Fazekas, ale Nafciarzom brakowało siły ognia w pierwszej połowie. Gospodarze w końcu zaczęli punktować i budować przewagę po dobrych akcjach Gisliego Kristajnssona i skutecznych rzutach z 7. metra Omara Ingiego Magnussona. Wicemistrzowie Niemiec trzymali 2, 3-bramkowe prowadzenie, a w końcówce zdołali je powiększyć do 4 trafień, po błędzie Wisły w rozegraniu.

Po przerwie kilka się zmieniło, trwała gra bramkę za bramkę, a przewaga Magdeburga powiększyła się choćby do 5 bramek. Pierwszy raz w tej Lidze Mistrzów z rzutu karnego pomylił się Melvyn Richardson, a pokonywanie Hernandeza w ogóle przychodziło podopiecznym Xaviego Sabate z ogromnym trudem.

Tak gra toczyła się do 50. minuty, kiedy to w Siergieja Kosorotova wstąpiły nowe siły. Rosjanin zaczął dziurawić siatkę Hernadneza raz za razem - czy to zejściem do 6. metra, czy petardą z 10. Rozgrywający wziął na plecy grę ofensywną, a dobrym rozegraniem pomagał mu Miha Zarabec. Bramkę z dystansu zdobył w końcu Richardson, trafienie dołożył Szita, a kilka razy piłkę odbił Mirko Alilović i nagle przewaga Magdeburga zaczęła topnieć. Przy stanie 25:23 w 55. minucie trener Wiegert poprosił o czas.

Wydawało się, iż sytuacja Wisły się skomplikowała po 2-minutowej karze dla Szity, ale Nafciarze przetrwali ten okres. Dwie kolejne bramki zdobył Kosorotov, trafienie dołożył harujący dziś w obronie Serdio i Wisła złapała "kontakt" (27:26). Po kolejnej udanej akcji w obronie Nafciarze mieli choćby akcję na wagę remisu i 17 sekund na zegarze. Xavi Sabate poprosił o czas.

Wisła spróbowała akcji z przewagą zawodnika. Ciężar rzutu wziął na siebie Kosorotov, ale tym razem Hernandez odbił jego rzut. Piłkę zebrał jeszcze Lovro Mihić, ale jego próbę także odbił Hiszpan. Wynik już się nie zmienił.

SC Magdeburg - Orlen Wisła Płock 27:26 (14:10)

Magdeburg: Hernandez 1, Mandić - Claar 2, Kristjansson 2, Pettersson 2, Magnusson 9, Hornke, Jonsson, Weber 4, Lagergren 1, Mertens, Saugstrup 2, O'Sullivan, Barthold 4, Bergendhahl.

Orlen Wisła: Bergerud, Alilović - Daszek, Janc 1, Serdio 2, Samoila, Richardson 7, Zarabec 1, Fazekas 2, Krajewski 1, Dawydzik 1, Mihić 2, Ilić, Szita 1, Kosorotov 8.

Kary: Magdeburg 6 minut, Wisła 12 minut.

Idź do oryginalnego materiału