Takiego przejazdu w Polsce jeszcze nie było. Adam Borusewicz, zapalony entuzjasta elektromobilności, udowodnił coś, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe: pokonał 1000 kilometrów na jednym ładowaniu, za kierownicą amerykańskiego Lucida Air. Trasę z Ustrzyk Dolnych do Świnoujścia pokonał w 14 godzin i… jeszcze zdążył na zachód słońca nad Bałtykiem.
– Jechałem oszczędnie, 90–100 km/h. Chciałem sprawdzić, czy naprawdę da się przejechać tysiąc kilometrów bez ładowania. Po drodze były korki, kilka przystanków, ale cel osiągnięty. Da się! – mówi z dumą Borusewicz, oparty o futurystyczne drzwi swojego elektryka.

Foto: Wojciech Basałygo
Lucid Air to flagowa limuzyna marki Lucid Motors – firmy, która z przytupem weszła na rynek premium EV, celując w segment Tesli Model S i Mercedesa EQS. Auto, którym podróżował Borusewicz, to wariant z największym akumulatorem i – jak się okazuje – również z największymi ambicjami.
Na masce widnieje wyraźny napis „Lucid”, z boku drzwi subtelne logo „Mint Motors – 1000 km Challenge”. Zielone tablice rejestracyjne zdradzają, iż mamy do czynienia z pojazdem w pełni elektrycznym. Ale to, co naprawdę przyciąga uwagę, to fakt: oto na zwykłej, polskiej trasie, bez eskorty i sztucznych warunków laboratoryjnych, padł nieoficjalny rekord Polski w zasięgu EV.

Foto: Wojciech Basałygo
Borusewicz nie ścigał się z czasem, ale z mitem, iż „elektryki są tylko do miasta”. Ustrzyki Dolne – Świnoujście. Góry, autostrady, miasta, objazdy i zatłoczone odcinki. Na końcu trasy: szum fal i najpiękniejszy zachód słońca.
Lucid Air po dotarciu do celu przez cały czas miał symboliczny „procent w baku”. – Zostało jeszcze kilka kilometrów zasięgu. Musiałem jeszcze trochę pojeździć po mieście, aby wyjeździć 15 kilometrów i przekroczyć 1000! – śmieje się kierowca.
1000 kilometrów bez tankowania, bez hałasu, bez emisji spalin. Czy to przyszłość, która już nadeszła? Na razie jedno jest pewne: w Świnoujściu padł rekord. Elektryczny. Realny. Spektakularny.