Absurd w Urzędzie Miasta Tychy. Chcą kopii dokumentu, który sami wydali, ale sami kopii zrobić nie mogą. W 2025 roku elektroniczny obieg dokumentów w tyskim magistracie zdaje się fikcyjnym przedsięwzięciem. Generalnie zbliżamy się niebezpiecznie do sytuacji, w której serial „Ranczo” staje się serialem dokumentalnym, nie komediowym.
Do urzędu się chodzi jak do dentysty. Kiedy trzeba. To się wybrałem, bo po zmianie samochodu, trzeba było przepisać parkingową kartę mieszkańca na nowe tablice rejestracyjne, bo inaczej kara. Co to za problem? No trzeba iść do urzędu i pani po prostu wypisze nową. Tu się wykazałem dużą naiwnością.
Kartę przepisuje pani w Miejskim Zarządzie Ulic i Mostów, w dość posępnym pokoiku, gdzie normalnie się chodzi raz do roku, żeby odnowić kartę. Akurat kolejki nie było, ale był kontakt z urzędniczym betonem.
Pani zaprasza i prosi, żeby wypisać wniosek, bo ot tak przepisać nie może karty. Ok, proszę wniosek. To pani instruuje, iż muszę jeszcze dołączyć kopię dowodu rejestracyjnego. Zdziwiony daję pani dowód, bo przecież macie ten dokument, wydaliście mi go w sumie obok w Wydziale Komunikacji. Ona, iż nie ma dostępu. Ale jak to? Przecież macie elektroniczny obieg dokumentów, ale pani z szeroko otwartymi oczami wyjaśnia, iż ona nie ma dostępu.
Ręce opadają, ale nic, to niech pani sobie skseruje. Tutaj też się pojawił problem, bo się okazało, iż urząd nie tylko chce kopii dokumentu, który sam wydał, to jeszcze nie ma jak tej kopii zrobić. Pani nie miała ksero.
Rozłożyła ręce.
Nic się nie da zrobić. Aż mi się przypomniał cytat: „Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie”. To akurat mnie rozbawiło.
Odesłała mnie do pana, który siedzi na recepcji w budynku, może wie, gdzie jest ksero. Tutaj szok – nie wiedział, ale w sumie pani pozbyła się poirytowanego petenta z pokoju
Przypomniałem, sobie, iż kiedyś ksero było przy filarach, gdzie ostatnio się masturbował jakiś jegomość, strasząc idące do pracy kobiety i faktycznie tam było, ale się już zamknęło. W sumie mamy 2025 rok, kto korzysta z ksero?
No to zostały dwie opcje – ksero jest na Tyskich Halach Targowych, czyli trzeba przejechać pół miasta, żeby zrobić ksero dokumentu dla urzędu, który sam ten dokument wydał. Następnie przyjechać pod MZUiM oddać dokument. Sytuacja absurdalna, zwłaszcza, iż tyle się mówi o ekologii, to jeszcze nie tylko trzeba produkować zbędny papier, to jeszcze emitować spaliny.
Jak mi wytłumaczono wstępnie w magistracie, MZUiM i mieszczący się obok Wydział Komunikacji nie są ze sobą sprzężone, a to oznacza, iż jeden dokumenty produkuje, drugi domaga się ich kopii. To, iż petent nie nosi ze sobą ksero, to już jego problem.
Tychy 2025 rok. Dobre Miejsce.