Już od pół wieku na Zamku w Janowcu funkcjonuje muzeum. Uroczystości jubileuszowe realizowane są na terenie tej XVI-wiecznej budowli.
A muzealna historia tego miejsca związana jest z Zakładami Azotowymi w Puławach. To właśnie temu przedsiębiorstwu w 1975 roku Leon Kozłowski sprzedał janowiecki zamek. Następnie „Azoty” przekazały go Muzeum Nadwiślańskiemu w Kazimierzu Dolnym na cele muzealne.
– Zdecydowanie w krajobraz Janowca wpasował się już nie tylko 500-letni zamek – mówi dyrektor Muzeum Zamek w Janowcu, Marzena Brzezicka. – Pięknie wpasowało się również muzeum, które zaspokaja potrzeby turystów, ale również różnego rodzaju potrzeby kulturalne społeczności lokalnej z całego powiatu, choćby z całego województwa. 50 lat istnienia samego muzeum to nie tylko wystawy, to również kilka milionów turystów, którzy odwiedzali to miejsce.
– To był ostatni zamek prywatny w Polsce Ludowej i przekazanie tego zamku na obszar Skarbu Państwa na pewno było stumilowym krokiem, bo w tej chwili pan Kozłowski, czy rodzina pana Kozłowskiego, na pewno nie byliby w stanie tego zamku utrzymać w takim stanie, w jakim jest teraz – mówi Jan Gędek, wójt gminy Janowiec.
– Byłem na tym przekazaniu – mówi Marek Kwasek, wiceprezes Towarzystwa Przyjaciół Janowca. – Miałem 16 lat, moja babcia działała w kole gospodyń wiejskich. Spędzałem tu chyba wakacje. Pamiętam ten moment, to było świetne, to było takie koncyliacyjne, pokojowe, fajne, ludowe nawet, bo moja babcia razem z zespołem w strojach ludowych była na tym spotkaniu.
Wtedy, gdy pan Leon Kozłowski przekazywał Zakładom Azotowym Zamek?
– Tak, wtedy kiedy symbolicznie przekazywał klucz – dodaje Marek Kwasek. – Koniec końców przejęli to muzealnicy. Pan Leon Kozłowski doprowadził do tego, iż zamek nie został rozkradziony i rozebrany, natomiast pan Żurawski doprowadził do tego, iż ruina, która była w bardzo dużym zniszczeniu, zaczęła od nowa funkcjonować jako trwała ruina, konserwowana, będąca pod opieką architektów, archeologów. Zaczęli działać też ze społeczeństwem, sporo rzeczy trafiło tutaj od społeczności janowieckiej na zamek.
– Całe życie gospodarcze, kulturalne, polityczne związane było z zamkiem – mówi Sławomir Łowczak, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Janowcu. – Wszystkie ważniejsze wydarzenia historyczne, które dotyczyły Janowca, były związane z oblężeniami zamku, z jego obroną, z buntem właściciela zamku przeciwko królowi. Do dzisiaj zamek pełni rolę konsolidującą ruch turystyczny, ale i rozwój, ponieważ turyści zostawiają tu konkretne pieniądze. To, iż obchodzimy piękny jubileusz 50-lecia, od momentu, kiedy Leon Kozłowski przekazał zamek na rzecz Muzeum Nadwiślańskiego, teraz zamek jest instytucją samodzielną, stwarza bardzo duże możliwości rozwoju.
– Muzeum Zamek w Janowcu dziś odstępuje swoim charakterem od muzeów rozumianych w znaczeniu tego słowa, które było utarte przez ostatnie dziesięciolecia – mówi Marzena Brzezicka. – To nie są kapcie, to nie jest cisza na ekspozycjach. Są tutaj elementy na ekspozycjach, które można dotykać, są elementy, którymi mogą się pobawić dzieci. Mamy tu również obszar Natura 2000, mamy murawy kserotermiczne, więc prowadzony jest wypas owiec, który jest obligatoryjny. Mamy to, co jednocześnie jest przyjemne z pożytecznym. Nowa ekspozycja, która jest w tej chwili kreowana i przygotowywana, będzie jedną z najwyższej klasy, na pewno w Europie.
Czego powinniśmy życzyć temu miejscu?
– Tu jest koncepcji dużo, natomiast my jako Towarzystwo chcemy, żeby zamek i otoczenie zmieniało się proporcjonalnie do naszych czasów – mówi Marek Kwasek. – Żeby to nie było na przykład odbudowanie z pustaków Zamku, tylko żeby to była logiczna konsekwencja badań. Jesteśmy choćby za tym, żeby była to trwała ruina. Życzymy sobie, bo jako mieszkańcy Janowca również czujemy się współodpowiedzialni za ten Zamek, żeby to był rozwój sensowny, ale rozwój, a nie stagnacja.
Taki rozwój deklarują obecne władze muzealne – a dowodem na to ma być wspomniana wystawa, która ma zostać otwarta w przyszłym roku. Będzie poświęcona Firlejom, Tarłom i Lubomirskim.
Fot. Muzeum Zamek w Janowcu FB
ŁuG/ opr. DySzcz
Fot. archiwum