Gabriel Leclerc z rodziną posiada dwa domki w Calabogie w Ontario. Zdecydował się usunąć je z Airbnb po tym, jak gmina wprowadziła w 2024 roku obowiązek licencjonowania krótkoterminowych wynajmów.
On i inni gospodarze twierdzą, iż przez dodatkowe koszty oraz biurokrację wynajem przestał być opłacalny.
– Spodziewaliśmy się tego, bo wiele gmin rozważało wprowadzenie licencji – mówi Leclerc. – Ale kiedy przeanalizowaliśmy szczegóły, okazało się, iż wymagania są przesadne i zbyt inwazyjne.
Licencjonowanie krótkoterminowych najmu staje się coraz częstszym sposobem kontroli rynku domów wakacyjnych w Ontario. Jednak dla wielu właścicieli to frustrujące rozwiązanie – część z nich wycofuje swoje nieruchomości zamiast spełniać nowe wymogi.
Leclerc podkreśla, iż już pokrywa koszty ubezpieczenia, sprzątania i bieżącego utrzymania. Jest rozgoryczony, iż musi płacić dodatkowe opłaty i dostarczać dokumenty, które gmina i tak posiada. Dlatego jego rodzina planuje sprzedać domki.
– Chcieliśmy wynajmować je do czasu, aż dzieci podrosną, a potem korzystać sami – mówi. – Teraz jednak procedura zdobycia licencji stała się tak uciążliwa, iż cała działalność straciła sens.
Każda gmina w Ontario sama decyduje, czy regulować krótkoterminowy wynajem i wymagać od właścicieli uzyskania specjalnych pozwoleń (STR lub STA). W regionie Greater Madawaska, gdzie leży Calabogie, koszt licencji wynosi 300 dolarów rocznie i pokrywa administrację. Wymagane są m.in. mapa systemu kanalizacyjnego i plan działki, jeżeli domek ma być wynajmowany na krócej niż 28 dni.
Obecnie to jedyna gmina w hrabstwie Renfrew pobierająca taką opłatę, ale inne regiony już przyjęły podobne zasady – np. hrabstwo Prince Edward czy Ottawa od 2021 roku, a hrabstwo Haliburton od 2024 roku.
Według strony internetowej Greater Madawaska przepisy mają gwarantować bezpieczeństwo i utrzymanie charakteru lokalnych społeczności. Dzięki rejestracji gmina kontroluje przepisy przeciwpożarowe, limity osób w budynkach i kwestie hałasu. Inne gminy wskazują, iż kryzys mieszkaniowy wymaga ograniczenia liczby krótkoterminowych najmu.
Wielu właścicieli uważa jednak, iż nowe prawo przynosi odwrotny efekt.
Kelly Percival-Green, właścicielka domku w pobliżu Calabogie Peaks Resort, mówi, iż musiała zrezygnować z wynajmu z powodu wymagań STA. Jej rodzina kupiła nieruchomość jako zimowe lokum narciarskie, a latem wynajmowała okazjonalnie, by pokryć rachunki.
Ponieważ mieszka dwie godziny drogi stąd, musiałaby zatrudnić osobę na miejscu, która reagowałaby w nagłych przypadkach i sprawdzała czujniki dymu po każdym pobycie gości.
– W pewnym momencie wynajem stał się nieopłacalny – tłumaczy. – Rozumiem kwestie bezpieczeństwa, ale te przepisy są przesadzone.
Dodaje, iż teraz całość kosztów musi pokrywać z własnej kieszeni, co mocno obciąża domowy budżet.
Niektórzy przedsiębiorcy patrzą na przepisy inaczej. Meghan James, dyrektor generalna Somewhere Inn w Calabogie, uważa, iż to sprawiedliwe, aby także prywatne STR płaciły licencje, skoro moteli czy hoteli dotyczą podobne obowiązki.
– jeżeli wynajem przynosi dochód, opłaty powinny być częścią budżetu – mówi. – To stawia wszystkich w równych warunkach.
Jej zdaniem regulacje zwiększają bezpieczeństwo i komfort turystów:
– Goście powinni mieć pewność, iż instalacje są sprawne, woda przebadana, a czujniki dymu działają. Takie standardy obowiązują przecież wszystkie obiekty noclegowe.
Problemem pozostaje brak jednolitych zasad. JT Lowes z firmy All-Season Cottage Rentals w Haliburton zauważa, iż każda gmina ustala własne stawki – np. w Minden Hills licencja kosztuje 500 dolarów rocznie, a w Ottawie 116 dolarów co dwa lata. To powoduje nierówności i zwiększa koszty dla właścicieli, którzy wynajmują okazjonalnie.
Lowes twierdzi, iż dla inwestorów nastawionych na duży zysk to tylko kolejny koszt działalności. Najbardziej tracą ci, którzy wynajmują domek kilka tygodni w roku. Dodatkowo nowe zasady sprzyjają powstawaniu „czarnego rynku” – niektórzy gospodarze wynajmują nielegalnie, tylko znajomym i rodzinie, by ominąć licencję.
Według niego przepisy osłabiają lokalną turystykę. Od wejścia zasad w hrabstwie Haliburton w październiku 2024 roku, stracił połowę biznesu i musiał zwolnić pracownika, a w branży sprzątającej zniknęło co najmniej 20 etatów.
– Nie sprzeciwiamy się samemu licencjonowaniu, ale szczegóły są źle dopracowane – mówi.
Radna Pam Sayne z Minden Hills podkreśla, iż regulacje są świeże i wymagają dopracowania. Jej gmina stara się równoważyć potrzeby rynku turystycznego z dostępnością mieszkań dla lokalnych rodzin.
– Wynajem krótkoterminowy tworzy miejsca pracy, ale potrzebujemy też przestrzeni do życia dla mieszkańców – wyjaśnia.
Sayne uważa, iż szybciej udałoby się rozwiązać problemy, gdyby w sprawę zaangażowała się prowincja.
– Teraz każda gmina musi radzić sobie sama, co oznacza duże koszty i obciążenie administracyjne. Na poziomie prowincji można było to lepiej uregulować – dodaje.
Leclerc z Calabogie podkreśla, iż nie sprzeciwia się samej idei licencji, ale ich forma jest zbyt zawiła.
– Stało się to tak przytłaczające, iż nie warto już dalej wynajmować – stwierdza.
Greater Madawaska nie odniosła się do sprawy, ale radna Sayne zaznacza, iż to, jak gmina wdroży przepisy, będzie miało wpływ na przyszłe regulacje w całej prowincji.
– Uczymy się też na podstawie działań innych gmin i dostosowujemy nasze rozwiązania, by działały jak najlepiej dla wszystkich – podsumowała.