W lipcowy wieczór, podczas dyżuru nocnego, do ratowników z Centralnej Stacji Ratunkowej w Szczyrku dotarła wiadomość z czeskiej strony Beskidów. Czego dotyczyła?
– Po godzinie 22:00 odebraliśmy telefon z prośbą o pomoc. Mężczyzna wybrał się na długą wycieczkę rowerową w czeskie Beskidy z kolegą, który odłączył się wcześniej i zjechał do miejscowości, gdzie mieli hotel, żeby zdążyć się zalogować. Gdy w jego elektrycznym rowerze wyczerpała się bateria, zastała go noc. Nie miał latarki. Nie wiedział, gdzie dokładnie się znajduje. Telefon działał na ostatnich procentach. W końcu połączenie się urwało… Po chwili zadzwoniła jego partnerka, podając więcej szczegółów zdarzenia oraz kontakt do kolegi, z którym podróżował. Kobieta poprzez aplikację w telefonie posiadała bieżącą lokalizację, dzięki której udało się ustalić ostatnie znane miejsce zaginionego mężczyzny na czerwonym szlaku pod Małym Połomem w Beskidzie Morawsko-Śląskim – relacjonują GOPR-0wcy.
Lokalizację, wraz ze zgłoszeniem, przekazano do czeskich służb, pozostając z nimi w kontakcie w czasie działań. Udało się też na moment połączyć z mężczyzną, przekazując mu, aby nie ruszał się z miejsca i czekał na ratowników, którzy dotarli do niego po północy, a następnie zwieźli go w doliny.
Historia zakończyła się dobrze – rowerzysta został gwałtownie odnaleziony i ewakuowany, a przechodzące w rejonie burze ominęły go. Mimo iż wraz z kolegą przygotowywał się do wycieczki, pewne rzeczy zawiodły. Szczęśliwie w ostatnim momencie zdążył powiadomić służby i udało się ustalić jego lokalizację.