Nie, to nie jest kolejna „agenda Brukseli”. Nie jest to też „lewacki wymysł” ani „ekościema”. To jest prawo międzynarodowe. Twarde, precyzyjne, wiążące. I właśnie zostało uruchomione przeciwko tym, którzy przez lata robili z polityki klimatycznej pośmiewisko. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze nie zostawił miejsca na interpretację: dalsze wspieranie przemysłu paliw kopalnych, sabotowanie Zielonego Ładu czy powtarzanie bzdur o „ekoterroryzmie” może być kwalifikowane jako naruszenie prawa. Tak, dobrze czytacie — łamanie prawa międzynarodowego.
Przez lata karmiono Polaków hasłami o „narzucaniu norm przez Zachód”, o „suwerennym prawie do węgla”, o „bronieniu górnictwa przed eurokołchozem”. Brzmi znajomo? Pewnie. To mantra całej prawicy. Od nacjonalistów po salonowych oportunistów. Problem w tym, iż świat właśnie uznał, iż to nie tylko polityczna demagogia, ale też prawny problem. Bo jak długo jeszcze można udawać, iż kryzys klimatyczny nie istnieje? Jak długo można udawać, iż da się wyciąć las, zatopić miasto i zanieczyścić rzekę. A potem zrzucić winę na „pogodę”?
Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości jasno mówi: 1,5°C to nie życzenie, ale obowiązek. A jeżeli go ignorujesz, to nie jesteś już tylko politykiem z „innym zdaniem”, tylko potencjalnym delikwentem do pozwu. Zielony Ład? Fit for 55? Krajowy Plan na Rzecz Energii i Klimatu? To nie są już punkty sporne. To prawne minimum. A jeżeli ktoś wciąż drze szaty, iż „to nas zabije”, to niech zajrzy do raportów IPCC, Europejskiej Agencji Środowiska, Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami oraz faktów. Ale, jak wiadomo, dla części polskiej klasy politycznej fakty to opcja, nie standard.
Polska prawica uczyniła z klimatu pole wojny kulturowej. Bo łatwiej krzyczeć o „dyktacie Unii”, niż przyznać, iż przez lata zaniedbywano transformację energetyczną, brano pieniądze z ETS i dalej pompowano je w brudne technologie. A teraz przyszedł moment rozliczenia. Już nie na ulicy. W sądach. I bardzo dobrze.
Nie interesuje mnie lament, iż „to uderzy w górników”. Przestańcie nimi zasłaniać własną niekompetencję. Nie interesują mnie strachy o „niemieckie turbiny” czy „brukselskie nakazy”. Nie jesteśmy ofiarą. Jesteśmy współodpowiedzialni. A opinia Trybunału to nie jest „opinia” jak z panelu dyskusyjnego. To wyznaczenie granicy: albo działacie na rzecz klimatu, albo staniecie po drugiej stronie prawa.
Tak, będą pozwy. Tak, będą reparacje. Bo są ludzie — od Vanuatu czy Tuvalu po Kretę i Sycylię — którzy stracili wszystko, bo przez dekady ktoś w Europie Środkowej wolał wycinać drzewa i kupować głosy węglem. A jeżeli ktoś przez cały czas tego nie rozumie, to być może już niedługo zrozumie to na sali sądowej.