Motoryzacyjny skandal na skalę Europy! Afera Diesla wraca! Gigant pod lupą śledczych

15 godzin temu

Dieselgate wraca z hukiem? Tego branża samochodowa się nie spodziewała. Gdy emocje po głośnej aferze Volkswagena ledwo opadły, na horyzoncie pojawił się kolejny kryzys. Tym razem w centrum uwagi znalazł się motoryzacyjny kolos Stellantis, który łączy takie marki jak Fiat, Opel, Peugeot, Citroën, Chrysler i wiele innych.

Fot. Warszawa w Pigułce

Według śledczych, to właśnie ten koncern może powtórzyć grzechy swoich poprzedników, manipulując danymi dotyczącymi emisji spalin w samochodach z silnikiem Diesla.

Francuskie, niemieckie i włoskie służby już prowadzą śledztwa, a presja społeczna i polityczna narasta z dnia na dzień. Czy Stellantis fałszował pomiary emisji? Czy klienci znów zostali oszukani, płacąc za „ekologiczne” auta, które zatruwały powietrze bardziej, niż deklarowano?

Śledztwo nabiera tempa, pozwy ruszają

Na europejskim rynku motoryzacyjnym zawrzało. We Francji ruszyły pierwsze pozwy zbiorowe, a niemieccy i włoscy śledczy analizują dane techniczne i wyniki testów laboratoryjnych. Według nieoficjalnych doniesień, istnieją dowody na stosowanie tzw. „software’owych sztuczek”, które pozwalały silnikom Diesla przechodzić testy emisji w warunkach laboratoryjnych, a na drogach emitować znacznie więcej tlenków azotu.

Stellantis w odpowiedzi zapewnia o pełnej przejrzystości i współpracy z organami ścigania. Firma deklaruje, iż nie stosuje żadnych nielegalnych praktyk, a wszystkie pojazdy spełniają obowiązujące normy. Jednak giełdy zareagowały błyskawicznie – kurs akcji koncernu spadł, a zaufanie klientów zaczyna kruszeć.

Branża na krawędzi zaufania

W tle rodzi się dużo poważniejsze pytanie: czy jakikolwiek duży gracz w motoryzacji pozostało wiarygodny? Po Dieselgate Volkswagena i aferach związanych z innymi markami, konsumenci coraz częściej czują się manipulowani. Afera Stellantis może być iskrą zapalną dla kolejnej fali dochodzeń, obejmujących inne koncerny i państwa członkowskie UE.

Eksperci ostrzegają, iż to kryzys zaufania, który może mieć ogromne skutki finansowe i wizerunkowe. Z jednej strony – możliwe miliardowe kary, z drugiej – rosnące żądania konsumentów i presja na prawdziwą, niepapierową ekologię.

Co to oznacza dla kierowców?

Dla zwykłych użytkowników samochodów diesel oznacza to jedno: kolejny rozdział niepewności. Czy ich auta zostaną objęte postępowaniami? Czy będą mogli ubiegać się o odszkodowania? Czy czeka nas fala wycofań modeli z rynku i kolejne aktualizacje oprogramowania?

Wszystko wskazuje na to, iż nadciąga największy motoryzacyjny dramat od lat. Zaczęło się we Frankfurcie, Paryżu i Turynie, ale może skończyć się w całej Europie. Oczekiwanie na wyniki śledztw trwa, a napięcie w branży sięga zenitu.

Nowa era motoryzacji, czy jeszcze jedna zasłona dymna?

Wielu komentatorów widzi w tej aferze moment przełomowy. Być może to właśnie teraz przemysł motoryzacyjny zostanie zmuszony do głębokiej zmiany – prawdziwego zerwania z „zielonym PR-em” i zwrotu ku autentycznie czystym technologiom. Ale zanim to nastąpi, Europa musi rozliczyć się z kolejnym cieniem, który padł na drogi i salony.

Stellantis ma przed sobą ciężką batalię – o wizerunek, klientów i przyszłość. A konsumenci po raz kolejny zadają sobie pytanie: komu możemy jeszcze ufać?

Źródło: forsal.pl/warszawawpigulce.pl

Idź do oryginalnego materiału