Ministerstwo bije na alarm. Szkoły i przedszkola mogą nie przetrwać!

Jeszcze kilka lat temu nikt nie przewidywał, iż sytuacja może zmienić się tak gwałtownie. Dziś dane nie pozostawiają złudzeń, a codzienność w wielu placówkach wygląda zupełnie inaczej niż dotąd. Samorządy i dyrektorzy szkół stają przed nowymi wyzwaniami, których skali nie sposób już bagatelizować. W tle narasta niepokój, który może wybrzmieć pełną siłą już tej jesieni.

Fot. Warszawa w Pigułce

Puste krzesełka zamiast kolejek. Przedszkola biją na alarm

Jeszcze niedawno rodzice stali w kolejkach, by zapisać dziecko do wymarzonej placówki. Dziś wolnych miejsc nie brakuje, a dyrektorzy i samorządy liczą straty. Sygnałów, iż sytuacja wymyka się spod kontroli, jest coraz więcej.

Rekrutacja na opak. Gminy nie nadążają za zmianami

Rok 2025 przyniósł rekrutacyjną rewolucję. W Legionowie po raz pierwszy od 13 lat trzeba było organizować dodatkowy nabór. W Zduńskiej Woli – mimo mniejszej liczby oddziałów – wciąż pozostało blisko 50 wolnych miejsc. Lublin, Łódź, Wrocław i Warszawa notują tysiące nieobsadzonych miejsc, a skala problemu się pogłębia. Gminy próbują łatać dziury, łącząc grupy przedszkolne i przesuwając „zerówki” między placówkami. Nie wszędzie to jednak działa.

Alarmujące dane i niepewność kadry

Z pustymi miejscami przychodzą trudne decyzje. Łączenie grup to nie tylko zmniejszenie komfortu dzieci, ale też niepewność zatrudnienia. Nauczyciele, kucharki, woźne – wszyscy czekają na informację, czy od września będą mieli gdzie wrócić do pracy. ZNP ostrzega: do 2028 roku etat może stracić choćby 15 tys. pracowników edukacji wczesnoszkolnej.

Co dalej z edukacją? Samorządy chcą ratunku

Demograficzne tsunami dopiero się zaczyna. Eksperci wskazują, iż za kilka lat te same problemy dotkną szkoły podstawowe. Samorządowcy apelują o elastyczność: pieniądze na adaptację pustych sal, modyfikację zasad zatrudnienia, a przede wszystkim – o długofalowy plan dla całego systemu. Bez niego najbliższe lata mogą przynieść prawdziwą zapaść edukacyjną.