Wspólne mieszkanie z partnerem bez ślubu? Fiskus już czeka na swój podatek! Życie we dwoje pod jednym dachem bez formalnego związku może okazać się kosztowniejsze, niż myślisz. Polskie prawo traktuje taką sytuację jak niepisaną umowę użyczenia – choćby bez podpisania dokumentów fiskus może uznać, iż doszło do darmowego udostępnienia nieruchomości. A to oznacza ryzyko podatku!

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce
Gdzie kryje się pułapka?
Jeśli właścicielem mieszkania jest tylko jedna osoba, a partner dorzuca się do kosztów jego utrzymania, trzeba uważać. Pokrywanie opłat licznikowych (gaz, woda, prąd) nie budzi problemów. Ale już dopłaty do czynszu administracyjnego, podatku od nieruchomości czy ubezpieczenia traktowane są przez skarbówkę jako przychód właściciela, który podlega opodatkowaniu.
To właściciel mieszkania odpowiada za rozliczenia z urzędem skarbowym, a nie partner, który się wprowadza.
Kiedy fiskus uderzy w związek?
Umowa użyczenia nie wymaga pisemnej formy – wystarczy zgoda na wspólne zamieszkanie. jeżeli partner opłaca „nadprogramowe” koszty, urząd może uznać, iż właściciel wzbogacił się kosztem drugiej osoby i domagać się podatku dochodowego.
Co ważne, urzędnicy patrzą indywidualnie na każdy przypadek. Gdy trudno wycenić wartość świadczeń, ryzyko podatku maleje. Ale jeżeli na konto właściciela regularnie wpływają przelewy na utrzymanie nieruchomości, fiskus ma solidną podstawę do naliczenia daniny – niezależnie od długości stażu związku.
Miłość miłością, ale podatek zapłacić trzeba
Wspólne mieszkanie bez „papierka” to dla skarbówki powód do czujności. Fiskus coraz częściej interesuje się takimi sytuacjami, a kontrola może pojawić się wtedy, gdy najmniej się jej spodziewasz.
Wniosek? choćby miłość pod jednym dachem może zostać potraktowana jak… źródło przychodu. A to oznacza jedno – fiskus ma oko na nieformalne związki i ich wspólne wydatki.
Źródło: infor.pl/warszawawpigulce.pl