W sobotę doszło do tragedii na pokładzie Boeinga 787 Dreamliner lecącego z Warszawy do Nowego Jorku. Pasażer zmarł po niespełna dwóch godzinach od startu. Maszyna musiała awaryjnie lądować w Kopenhadze. Przyczyna śmierci pozostaje nieznana.

Fot. Warszawa w Pigułce
Lot do Ameryki zakończył się w Danii. Piloci podjęli decyzję błyskawicznie
Samolot wystartował z Lotniska Chopina w Warszawie po godzinie 17:00 w sobotę. Na pokładzie Boeinga 787-8 Dreamliner znajdowało się wielu pasażerów lecących na popularnej trasie transatlantyckiej. Lot miał trwać około dziewięciu godzin, a lądowanie w Nowym Jorku zaplanowano na godzinę 20:20 czasu lokalnego. Podróż przebiegała spokojnie przez pierwsze dwie godziny, gdy nagle doszło do dramatycznego zdarzenia.
Rzecznik PLL LOT Krzysztof Moczulski potwierdził w rozmowie z Onetem, iż na pokładzie zmarł jeden z pasażerów. Kontrola lotów przekazała informację o nagłej sytuacji medycznej, a załoga błyskawicznie podjęła decyzję o awaryjnym lądowaniu. Maszyna skierowała się do Kopenhagi, choć w momencie zdarzenia znajdowała się bliżej Oslo.
Dlaczego Kopenhaga, a nie Oslo? Waga samolotu zadecydowała
Internauci śledzący lot online natychmiast zaczęli zadawać pytania – dlaczego Dreamliner nie wylądował w stolicy Norwegii, skoro była bliżej? Odpowiedź kryje się w procedurach bezpieczeństwa i fizyce lotu. Samolot po niespełna dwóch godzinach od startu miał wciąż pełne zbiorniki paliwa – był po prostu za ciężki na bezpieczne lądowanie awaryjne.
Piloci wybrali Kopenhagę, bo mieli tam więcej czasu w zrzucenie paliwa i przygotowanie się do lądowania. Lotnisko w duńskiej stolicy dysponuje również lepszą infrastrukturą do obsługi takich sytuacji awaryjnych. Decyzja ta pokazuje profesjonalizm załogi, która musiała w kilka minut ocenić sytuację i wybrać najbezpieczniejsze rozwiązanie dla wszystkich pozostałych pasażerów.
Tajemnica śmierci na wysokości dziesięciu tysięcy metrów
Na razie nikt nie wie, co było przyczyną śmierci pasażera. Linie LOT nie ujawniły także tożsamości ofiary ani jej narodowości. Służby medyczne na lotnisku w Kopenhadze przejęły ciało po wylądowaniu, a odpowiednie instytucje zajęły się wyjaśnieniem okoliczności zgonu. Takie przypadki zdarzają się w lotnictwie cywilnym, choć na szczęście rzadko.
Nagłe problemy zdrowotne na pokładzie samolotu stanowią ogromne wyzwanie dla załogi. Mimo iż większość członków personelu pokładowego przechodzi szkolenia z pierwszej pomocy, możliwości ratowania życia na wysokości kilku tysięcy metrów są bardzo ograniczone. Samolot nie dysponuje pełnym wyposażeniem medycznym, jakie ma karetka czy szpitalny oddział ratunkowy. W takiej sytuacji liczy się każda sekunda, a decyzja o awaryjnym lądowaniu pada niemal natychmiast.
Co to oznacza dla ciebie?
Jeśli regularnie latasz samolotami, szczególnie na długich trasach transatlantyckich, warto znać kilka faktów, które mogą zwiększyć twoje bezpieczeństwo i szanse na przeżycie w sytuacji awaryjnej. Po pierwsze – zawsze informuj personel pokładowy o swoim stanie zdrowia, jeżeli masz poważne schorzenia. Stewardesy i stewardzi potrafią ocenić, czy dana osoba jest w stanie bezpiecznie odbyć lot, a w razie wątpliwości mogą wezwać lekarza jeszcze na lotnisku.
Po drugie, jeżeli podczas lotu poczujesz się źle – nie bagatelizuj objawów i nie czekaj, aż sytuacja się pogorszy. Natychmiast wezwij obsługę kabinową. Wiele linii lotniczych ma na pokładzie apteczki ratunkowe z podstawowym wyposażeniem, a czasem na pokładzie znajduje się lekarz wśród pasażerów, który może udzielić pomocy. Nie wstydź się prosić o pomoc – twoje życie może zależeć od szybkiej reakcji.
Osoby z chorobami układu krążenia, nadciśnieniem, problemami z sercem czy świeżo po zabiegach operacyjnych powinny skonsultować podróż lotniczą z lekarzem. Zmiany ciśnienia podczas wznoszenia i lądowania, niższe stężenie tlenu w kabinie oraz stres związany z podróżą mogą bardzo obciążyć organizm.
Jak przygotować się do długiego lotu transatlantyckiego?
Przede wszystkim zadbaj o odpowiednie nawodnienie organizmu przed lotem i w jego trakcie. Powietrze w kabinie jest bardzo suche, co sprzyja odwodnieniu i może nasilać dolegliwości zdrowotne. Pij dużo wody, unikaj alkoholu i kawy, które dodatkowo odwadniają. Regularnie poruszaj się po kabinie, rozciągaj nogi i ręce – siedem, osiem czy dziewięć godzin w ciasnej przestrzeni to ogromne obciążenie dla układu krążenia.
Jeśli masz przepisane leki, zadbaj o to, żeby były w bagażu podręcznym, a nie w walizce w luku bagażowym. W razie nagłego problemu zdrowotnego obsługa pokładowa musi mieć do nich natychmiastowy dostęp. Warto też mieć przy sobie wyniki najważniejszych badań medycznych czy kartę informacyjną o swoich schorzeniach – w przypadku konieczności hospitalizacji w obcym kraju te dokumenty mogą uratować życie.
Pamiętaj również o ubezpieczeniu podróżnym z szerokim zakresem ochrony zdrowotnej. Leczenie w USA czy innych krajach poza Unią Europejską potrafi kosztować dziesiątki, a choćby setki tysięcy złotych. Ubezpieczenie zapewni ci dostęp do pomocy medycznej bez konieczności natychmiastowej zapłaty ogromnych sum.
Procedury awaryjne działają – załoga pokazała profesjonalizm
W sobotniej sytuacji załoga LOT-u zachowała się wzorowo. Piloci błyskawicznie ocenili sytuację, wybrali najbezpieczniejsze lotnisko do awaryjnego lądowania i przeprowadzili całą operację bez żadnych komplikacji technicznych. Pozostali pasażerowie dotarli do Kopenhagi bezpiecznie, choć z pewnością wstrząśnięci tym, co wydarzyło się na pokładzie.
Personel pokładowy przeszedł intensywne szkolenia z obsługi sytuacji kryzysowych, w tym udzielania pierwszej pomocy i współpracy ze służbami ratunkowymi na ziemi. Systemy komunikacji pozwalają na bieżący kontakt z lekarzami na ziemi, którzy mogą doradzać, jakie kroki podjąć w przypadku nagłego zachorowania pasażera. Mimo to nie każdą sytuację medyczną da się opanować na wysokości dziesięciu tysięcy metrów nad ziemią.
Statystyki pokazują, iż lot samolotem wciąż najbezpieczniejszy
Mimo tego tragicznego wydarzenia warto pamiętać, iż podróż samolotem pozostaje najbezpieczniejszym środkiem transportu. Statystyki nieubłaganie pokazują, iż ryzyko śmierci w wypadku samochodowym jest wielokrotnie wyższe niż podczas lotu. Jednak śmierć z przyczyn naturalnych podczas podróży lotniczej to coś, na co linie lotnicze mają bardzo ograniczony wpływ. Pasażerowie z poważnymi schorzeniami po prostu są narażeni na znacznie większe ryzyko powikłań podczas lotu.
Linie lotnicze od lat doskonalą procedury postępowania w sytuacjach kryzysowych. Załogi przechodzą regularne szkolenia, a wyposażenie medyczne na pokładzie jest stale aktualizowane. Wiele samolotów dysponuje automatycznymi defibrylatorami zewnętrznymi, które w przypadku zatrzymania krążenia mogą uratować życie. Problem w tym, iż nie każdą chorobę czy nagłe pogorszenie stanu zdrowia da się zatrzymać choćby przy użyciu najnowocześniejszego sprzętu.