Agnieszka Rupniewska: Prywatyzacja była na finiszu. Mieliśmy w tym tygodniu zasiąść do negocjacji

roosevelta81.pl 1 dzień temu

Ogłoszone w Zabrzu referendum okazało się skuteczne i Prezydent Agnieszka Rupniewska została odwołana ze swojej funkcji. Bezkrólewie w zabrzańskim magistracie boleśnie odbije się na prywatyzacji Górnika Zabrze, która – w najlepszym wypadku – dojdzie do skutku na jesieni. – Mieliśmy w tym tygodniu zasiąść do negocjacji – bezradnie rozkłada ręce ustępująca Prezydent Zabrza.

Poreferendalny kurz już opadł. Jakie odczucia dziś Pani towarzyszą?

– Nie rozpatruję tego w tej kategorii. Przyszło mi się zmierzyć z konsekwencjami i problemami, które pozostawiła po swoich rządach poprzednia ekipa rządząca Zabrzem. Ja powiedziałam mieszkańcom prawdę o tym jak jest i co zastałam. Wynik referendum przyjęłam ze spokojem. Na demokrację nie można się obrażać i ja się nie obrażam. Myślę, iż dla Zabrza to nie jest dobra decyzja, bo miasto zostanie „zamrożone decyzyjnie” na najbliższe trzy miesiące.

Ma Pani już jakieś przemyślenia odnośnie ewentualnych błędów czy tematów, które można było poprowadzić lepiej?

– Gdybym miała cofnąć czas, pewnie niektóre rzeczy mogłabym zrobić inaczej. Nie ma ludzi, którzy nie popełniają błędów. Być może powinnam bardziej postawić na komunikację społeczną i bardziej skupić się na kontaktach z mediami. Gdybym jednak temu poświęciła całą uwagę, być może pieniądze z ministerstwa finansów nie wpłynęłyby na czas i musiałabym 1 stycznia wyjść do mediów i powiedzieć: ”Przykro mi, nie dałam rady”. Wtedy przyszedłby komisarz, bo miasto musiałoby ogłosić „bankructwo”. Ten scenariusz byłby dla mnie jeszcze gorszy niż ten, z którym teraz mamy do czynienia.

Z czego jest Pani najbardziej zadowolona?

– Przygotowałam z pracownikami urzędu wnioski o pozyskanie zewnętrznych środków w kwocie 81 milionów złotych. Kolejne wnioski na 154 miliony złotych czekają na ocenę. Pozyskaliśmy 354 miliony złotych pożyczki z ministerstwa finansów, dzięki którym miasto mogło przetrwać zeszły rok i dalej funkcjonować. Wiem, iż nie ma w Polsce drugiego prezydenta, który w tak krótkim czasie pozyskałby dla swojego miasta takie pieniądze, o ile chodzi o pożyczkę z ministerstwa. Jestem przekonana, iż zrobiłam wszystko co można było zrobić i mogę dziś ze spokojem spojrzeć w lustro.

Pierwotnie wydawało się, iż referendum jest inicjatywą obywatelską. Najbardziej z powodu jego sukcesu świętują dziś politycy głównego nurtu.

– Ja od początku nie miałam wątpliwości, kto za tym referendum stoi. Myślę, iż część mieszkańców Zabrza też zdawała sobie z tego sprawę. Wysocy rangą urzędnicy mówili mi, iż moi poprzednicy zaraz po przegranych wyborach zapowiadali, iż bez względu na wszystko zorganizują referendum. Sieci interesów, które zaczęłam rozplątywać i ucinać spowodowały niechęć niektórych w stosunku do mnie i moich działań. Proszę zwrócić uwagę jak wielki hejt i wszelkiego rodzaju obelgi były na mnie wylewane. Wiedziałam, iż to wszystko było inicjowane i sterowane przez osoby, które głosami mieszkańców musiały urząd opuścić, a dziś za wszelką cenę chcą do niego wrócić. Zawsze można ocenić czyjąś pracę, wyrazić swoją opinię. Ale ja byłam ciągle wyzywana, grożono mi. W życiu publicznym nie powinno być miejsca na takie zachowania.

Referendum było inicjowane nie przez społeczników, a polityków?

– Myślę, iż dziś nikt nie ma co do tego wątpliwości. Maski obywatelskości tego ruchu gwałtownie opadły. gwałtownie przyłączył się Pan Żbikowski, którego bliscy współpracownicy tworzyli komitet referendalny. Zresztą dziś kreuje się on na największego przeciwnika Małgorzaty Mańki-Szulik, a przecież podpisał z nią umowę przed drugą turą wyborów samorządowych. W gronie tym byli też politycy PiS, nie tylko lokalni, ale też z sąsiednich miast i województwa. Inicjatorzy referendum pod płaszczykiem rzekomego ruchu społecznego schowali wszystkich tych polityków, którzy decyzją wyborców rok temu zostali odsunięci od władzy.

Rozmawiając z osobami blisko związanymi z Zabrzem, pochodzącymi z różnych kręgów, słyszałem wielokrotnie, iż to co się Pani udało, to wyprostowanie finansów miasta i odpolitycznienie Górnika Zabrze.

– I bardzo się cieszę, iż są takie głosy. Byłam krytykowana za nominację Bartłomieja Gabrysia do zarządu Górnika Zabrze. Myślę, iż po blisko roku efekty tej pracy i wynik finansowy klubu mówią same za siebie. Udało nam się też wyprostować finanse zabrzańskich wodociągów czy ZPEC.

Jedyne, czego się przy Roosevelta nie udało wyprostować, to kwestie właścicielskie. Górnik nie został sprywatyzowany.

– Nad tym ubolewam, tym bardziej, iż byliśmy już naprawdę na finiszu tej procedury prywatyzacyjnej. Cały proces zostanie teraz przerwany i ruszy na nowo najwcześniej za kilka miesięcy. To duża strata przede wszystkim dla Górnika Zabrze.

Oponenci zarzucają Pani, iż można było do prywatyzacji doprowadzić szybciej i miasto specjalnie ten proces odwlekało.

– O tym, iż nie ma to pokrycia w rzeczywistości świadczą chociażby podmioty, z którymi rozmawialiśmy o prywatyzacji klubu. Mają oni na temat przebiegu prywatyzacji dobre opinie i przyznawali zgodnie, iż cały proces szedł sukcesywnie do przodu. Byliśmy cały czas do dyspozycji naszych partnerów, udostępnialiśmy wszelkie dokumenty o które prosili. Teraz to wszystko wyhamuje, bo przez co najmniej trzy miesiące raczej nie będzie w mieście osoby, która zechciałaby dokończyć ten proces.

Władzę w mieście przejmie komisarz wyborczy. Jak rozumiem, nie widzi Pani perspektyw, by doprowadził on do wyborów prywatyzację do skutku?

– Komisarz wyborczy będzie podejmował decyzje administracyjne. Na pewno nie decyzje strategiczne, a uważam, iż prywatyzacja Górnika Zabrze jest decyzją strategiczną. Na ten moment uważam, iż na co najmniej trzy miesiące ten temat będzie zamrożony.

Nie ma Pani wątpliwości co do tego, iż komisarz tematem prywatyzacji się nie zajmie? Rada Miasta zachowała mandat i nie byłoby formalnie przeszkód, by negocjacje zamknąć. Sugerował to chociażby Kamil Żbikowski.

– W moim przekonaniu tak się nie stanie. o ile Pan Żbikowski wygłasza takie tezy, to po raz kolejny wykazuje się brakiem elementarnej wiedzy o ile chodzi o samorząd, zarządzanie i jego funkcjonowanie. Rolą komisarza jest prowadzenie administracji, a nie prywatyzacja spółek miejskich.

Czy komisja do spraw prywatyzacji Górnika Zabrze w dalszym ciągu działa?

– Komisja nie ma w tej chwili przewodniczącego, bo wygasł mandat wiceprezydenta Tomasza Olichwera. Posiedzenia i spotkania komisji zwołuje przewodniczący, więc formalnie nie ma możliwości kontynuacji jej pracy. Musiałoby zostać zaktualizowane zarządzenie, a to musiałby zrobić komisarz wyborczy. Naprawdę trudno mi uwierzyć, iż komisarz wyborczy chciałby wziąć na siebie sprzedaż klubu. On musi praktycznie w pojedynkę wykonywać taką pracę jak prezydent miasta i wszyscy jego zastępcy. To naprawdę ogrom pracy i odpowiedzialności, bo do czasu rozpoczęcia jego pracy problemów w mieście nie będzie ubywać, a przybywać.

Na jakim etapie proces prywatyzacji Górnika Zabrze się zatrzymał?

– Zleciliśmy aktualizację wyceny akcji klubu i mieliśmy w najbliższych dniach, jeszcze w tym tygodniu, zasiąść do negocjacji, żeby temat zamknąć do końca maja. Do końca czerwca chcieliśmy dopiąć wszelkie formalności, żeby w nowy sezon Górnik Zabrze wchodził z nowym właścicielem. Byłam przekonana, iż przerwa w rozgrywkach i okres wakacyjny był najlepszym czasem do tego, żeby ten proces doprowadzić do końca. Musimy mieć na uwadze, iż po zmianie właściciela zmieni się też organizacja w klubie, a to ciężkie do pogodzenia z trwającymi rozgrywkami.

Jakie dokładnie kwestie miały być domknięte w trakcie negocjacji?

– Mieliśmy określić relacje między klubem a miastem, między klubem a spółką ”Stadion” oraz między klubem a Akademią Górnika Zabrze. Kluczowym aspektem prywatyzacji miało być nie tylko wyprostowanie finansów Górnika, a przygotowanie płaszczyzny jego rozwoju. To był naprawdę końcowy etap prywatyzacji, która musi zostać teraz przesunięta w czasie. A straci na tym przede wszystkim Górnik Zabrze.

Jest Pani spokojna, iż proces przekazania klubu w prywatne ręce dojdzie do skutku?

– Nie wszystkie środowiska w Zabrzu są zwolennikami prywatyzacji Górnika i jestem co do tego przekonana. Ja przedmiotowo klubu nie traktowałam nigdy. Jak zadeklarowałam przed wyborami, iż prezydent miasta nie będzie wchodził do szatni, uczestniczył w konferencjach czy rządził klubem, to słowa dotrzymałam. Nie wszyscy tę wizję apolityczności klubu podzielają i nad tym ubolewam.

Górnik to przecież świetna tuba propagandowa, z której można korzystać…

– Ja przede wszystkim chcę dotrzymywać słowa. Moje zaangażowanie w Górnika Zabrze zamykało się na oddelegowaniu kompetentnych osób do zarządu i rady nadzorczej klubu. Deklarowałam, iż tak będzie i danego słowa dotrzymałam. Czuję się z tym dobrze i wierzę, iż wielu kibiców Górnika dzisiaj to docenia i szanuje.

Jakim klubem miał być Górnik Zabrze według Pani wizji?

– Wspominałam o tym już na początku mojej kadencji, iż chciałabym, by Górnik Zabrze stał się klubem wielosekcyjnym. By obok piłki nożnej, w klubie działała także sekcja tenisa, czy sekcja szachistów. Chciałam też namówić potencjalnych nowych właścicieli Górnika do wsparcia dla piłkarzy ręcznych, bo wszystkie te dyscypliny – grające pod herbem Górnika Zabrze – łączyliby ci sami kibice. Zależało mi na tym, żeby doprowadzić wszystko do końca, ale niestety nie było mi to dane.

Piłkarze ręczni od dawna grają już z herbem Górnika Zabrze na piersi. Brakuje jednak dla nich hali z prawdziwego zdarzenia.

– Była koncepcja, by taką halę wybudować w kwartale pomiędzy stadionem, kortami tenisowymi a boiskami treningowymi. To pozwoliłoby nie tylko stworzyć sportowe centrum w sercu Zabrza, ale także zoptymalizować koszty. Nie musielibyśmy bowiem chociażby budować nowej infrastruktury drogowej czy parkingów, bo te wokół stadionu już funkcjonują.

Tuż przed referendum właściciel handballowego Górnika – Bogdan Kmiecik solidnie dołożył do pieca. Zapowiedział, iż jedyną nadzieją na jego pozostanie w klubie było Pani odwołanie.

– Dziwiłam się wypowiedziom Pana Kmiecika. Był u mnie nie dalej niż dwa miesiące temu i rozmawialiśmy o tym, iż tę halę chcę wybudować. Przedstawiłam mu swoją wizję i plany, ale zaznaczyłam, iż potrzebuję czasu żeby pozyskać środki. W trakcie tego spotkania padły też deklaracje z jego strony. Prezes Kmiecik zarzucił nam, iż miasto nie angażuje się w finansowanie klubu, co nie jest prawdą. W roku 2024 przekazaliśmy 400 tysięcy złotych, zaś w roku bieżącym piłkarze ręczni już otrzymali 200 tysięcy złotych, a kolejna transza miała trafić do klubu w drugim półroczu. Ja dość często gościłam na hali Pogoni w ostatnim czasie. Piłkarki i piłkarze ręczni byli też w ostatnich miesiącach moimi gośćmi w urzędzie. Ten wywiad bardzo mocno mnie zaskoczył, nie wiem z czego wynikał. Być może ktoś Pana Prezesa Kmiecika oszukał lub zmanipulował. Mogę jednak powiedzieć z całą odpowiedzialnością, iż bez względu na to kto wygrałby wybory, nikt nie zbuduje nowej hali w rok. Mimo to, iż dzisiaj sytuacja finansowa miasta jest znacznie lepsza niż przed rokiem.

Kolejnym niezamkniętym tematem jest dokończenie budowy czwartej trybuny Areny Zabrze.

– Pracowaliśmy nad tym tematem. Nasza koncepcja zakładała, iż drogą konkursu wyłoniony zostanie podmiot prywatny, który weźmie na siebie koszt prac wykończeniowych na czwartej trybunie, a miasto tę inwestycję z czasem spłaci. Chcieliśmy też ze środków unijnych utworzyć interaktywne muzeum, które byłoby na pewno ciekawym miejscem dla kibiców. Myśleliśmy też o zagospodarowaniu części powierzchni jako restauracji z salą weselną, gdzie kibice Górnika Zabrze mogliby organizować tę najważniejszą imprezę swojego życia połączoną chociażby z sesją ślubną na stadionie.

Będzie Pani ubiegać się ponownie o fotel prezydent Zabrza?

– Najbliższe wybory, to nowe otwarcie. Trzeba zrobić najpierw podsumowanie tego co się kończy, a dopiero później myśleć o przyszłości. Nie zamykam się dziś na żadną ewentualność, ale na jakiekolwiek deklaracje jest zdecydowanie za wcześnie.

Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl

Idź do oryginalnego materiału