Życie w rytmie tańca

6 godzin temu

Kiedy opowiada o tańcu, nie może przestać się uśmiechać. Zapytana o to, co musiałoby się stać, żeby nie pojawiła się na treningu odpowiada, iż nie ma takiej siły, która wygoniłaby ją z sali gimnastycznej. Gościem czerwcowego „Spotkania z ciekawym człowiekiem” była Agnieszka Wąsik, tancerka, trenerka, choreografka i założycielka Szkoły Tańca Fly Five. Wydarzenie zorganizowała Międzynarodowa Fundacja Pomocy i Rozwoju we współpracy z Miejskim Ośrodkiem Kultury.

– Zawsze marzyłam o tym, by robić coś związanego z tańcem. W wielu miejscach pracowałam jako instruktor tańca, mój wujek przekonał mnie jednak, iż powinnam założyć coś własnego. Początkowo się tego obawiałam, mówiłam, iż nie jestem gotowa, iż to jeszcze nie ten etap. Ostatecznie jednak zdecydowałam się założyć własną szkołę. Zaczęłam budować swoją grupę. Ku mojemu zdziwieniu na zajęcia zaczęło przychodzić coraz więcej osób, zaczynałam od grupy wiekowej, gdzie najmłodszy uczestnik liczył 3, 4 lata – opowiadała Agnieszka Wąsik.

Bohaterka spotkania opowiedziała też o swojej innej pasji, którą porzuciła na rzecz tańca. Jak zdradziła Agnieszka Wąsik, jeszcze jako nastolatka trenowała pływanie: – Treningi rozpoczynały się o godz. 6.00 i trwały 2 godziny. Następnie szłam na lekcje, później na basen, potem było odrabianie lekcji, przygotowywanie się do sprawdzianów i kartkówek. To było bardzo trudne, tym bardziej, iż marzyłam, by stanąć na podium na Mistrzostwach Polski w stylu klasycznym. Niestety nie udało mi się. Trenowałam tyle samo, co moi rówieśnicy czy starsze osoby, ale ponieważ jestem dość niska stwierdziłam, iż to nie ma sensu. Zaczęłam opuszczać treningi, wreszcie mama zdecydowała się mnie z nich wypisać, a ja skupiłam się na tańcu. Zapisałam się na zajęcia Iwony Syroki w Miejskim Ośrodku Kultury. Jestem jej ogromnie wdzięczna, bo dzięki niej zrozumiałam, iż chcę być trenerem i iż to jest to, co chcę robić w życiu.

Agnieszka Wąsik opowiedziała o sukcesach Fly Five, ale też wysiłku, który idzie z nimi w parze: – Nigdy nie zapomnę ostatniego treningu przed Mistrzostwami Europy, prowadzony na asfalcie. Nic nam nie wychodziło. Załamałam się, odwróciłam i wyszłam. Nie wiedziałam co mam zrobić, bo przecież wcześniej było idealnie. Zespół zaczął się stresować. Wiecie co zrobiłam? Zabrałam ich do pokoju i powiedziałam, iż kończymy trening, żeby nie marnować energii. Udało im się wyciszyć, oddaliśmy los sile wyższej. Uwierzyliśmy, iż praca, którą wykonaliśmy podczas wcześniejszych treningów nie pójdzie na marne, bo jesteśmy tu i realizujemy swoje marzenie.

Zdradziła również, co decyduje o sukcesie zespołu: – Zdecydowanie współpraca, dobre kontakty w grupie. To, co dzieje się u nas-wewnątrz grupy. jeżeli nie będzie współpracy i zrozumienia, iż zwrócenie koleżance uwagi przez inną koleżankę nie oznacza ataku, a chęć pomocy. Na trening musimy przychodzić z wesołym nastawieniem, świadomi, iż wszyscy pracujemy na wspólny sukces grupy.

Podczas spotkania pytania mieli okazję zadać także słuchacze. Publiczność była interesująca kto prowadził treningi pływackie Agnieszki, ale też skąd wzięła się nazwa „Fly Five”.

– Nazwa wzięła się od Szkoły Podstawowej nr 5, gdzie prowadziłam zajęcia taneczne oraz ul. Lotniczej 5, gdzie z kolei treningi prowadziła moja przyjaciółka Magda. Wpadłyśmy na pomysł, iż razem będziemy prowadzić szkołę tańca. Wspólnie wymyśliłyśmy nazwę i logo, jednak Magda musiała wyjechać. Bardzo mnie jednak wspierała i wierzyła, iż sama też dam radę – wyjaśnia Agnieszka.

Po oficjalnej części spotkania jego uczestnicy chętnie skorzystali z możliwości indywidualnej rozmowy z Agnieszką, by podpytać o zajęcia, które wprowadzi w Miejskim Ośrodku Kultury i sposób rekrutacji.

Idź do oryginalnego materiału