Ks. Kazimierz Osak urodził się w 1954 roku w Dębicy, dorastał w Nagoszynie w gminie Żyraków. Tam skończył podstawówkę, a do liceum dojeżdżał do Dębicy. Powołanie? Jak podkreśla były proboszcz, kiełkowało w rodzinnym domu i przy ołtarzu.
Od ministranta aż po pierwsze kroki w kapłaństwie
Zaczynał jako ministrant, choć nie od razu wytrwały. Msza bywała o 6 rano, a do kościoła było 1200 metrów. Kilka razy rezygnował, ale po rozmowach katechety z rodzicami wracał i w końcu został przy ołtarzu do matury.
W 1973 roku, tuż po egzaminie dojrzałości, wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Tarnowie, które trwało sześć lat. Święcenia kapłańskie przyjął 24 maja 1979 roku z rąk biskupa Jerzego Ablewicza. W Nowym Sączu, w kościele św. Małgorzaty, odbył praktykę duszpasterską.
Pierwszą placówką wikariuszowską było Jazowsko koło Starego Sącza. Jak mówi kapłan, spędził tam rok – akurat wtedy proboszcz z Jazowska otrzymał długo wyczekiwane pozwolenia budowlane na kościół i plebanię. Potrzebny był więc ksiądz, mający więcej lat kapłaństwa, do budowy nowego kościoła.
Kolejne pięć lat kapłan przepracował w Porębie Radlnej nieopodal Tarnowa, gdzie też trwała budowa świątyni i plebanii (prowadził ją miejscowy proboszcz). Tam również trzeba było wsparcia przy inwestycjach. Uczył się więc z bliska parafialnej „inżynierii”: budowy świątyni i plebanii, planowania robót, rozmów z ludźmi i urzędami.
Potem przyszedł czas na Kolbuszową – jak mówi ks. Osak, rozpoczął posługę 29 czerwca 1985 roku i był tam ponad cztery i pół roku. Równolegle opisuje wydarzenia z początku lat 90., które doprowadziły go do Kupna. Rok 1990 to był jego początek probostwa tej właśnie parafii.
Kolbuszowa. Szkoła wspólnoty i odpowiedzialności
Jak mówi ks. Osak, tamte kolbuszowskie lata były intensywne: remonty kościoła, kaplicy, plebanii, domu katechetycznego i zabudowań gospodarczych, troska o cmentarz. Włączał młodzież w życie parafii. Będąc w Kolbuszowej trzy razy prowadził pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę. Bywało, iż grupa liczyła choćby 560 młodych. To wtedy, jak wspomina kapłan, zrodziło się przekonanie, iż dobrze ułożona praca duszpasterska nie boi się skali, jeżeli stoi za nią wspólnota.
Rola łączyła się też z reprezentowaniem parafii i miasta. Jak mówi były proboszcz, brał udział w spotkaniach z samorządem, razem z ks. prałatem Stanisławem Wójcikiem. Ks. Kazimierz był w bretońskim Ploërmel, gdy podpisywano partnerstwo z Kolbuszową. Później wielu gości z Francji nieraz nocowało we wiosce i na plebanii w Kupnie.
Jak trafił do Kupna. Wielka Środa i wielkie porządki
Decyzja o przenosinach dojrzewała nagle. Jak wspomina ks. Osak, w Kolbuszowej chorował proboszcz. W tym czasie odbył się pogrzeb taty ks. Bolesława Margańskiego, kolbuszowskiego rodaka i ówczesnego wicerektora seminarium w Tarnowie. Było wielu księży, miasto się zmobilizowało, a on – jak mówi – koordynował organizację. Biskup Jerzy Ablewicz był już wówczas chory, diecezję prowadził ks. Bp. Bednarczyk. Po uroczystościach i rozmowach z dziekanem zapadła decyzja.
Jak mówi nam kapłan, został wezwany do kurii, a dokumenty nominacyjne na probostwo w Kupnie czekały gotowe. Przez dwa miesiące parafię obsługiwał ks. Kiwak, rodak z Kolbuszowej, na polecenie dziekana ks. Stanisława Wójcika. Ks. Osak poprosił go o jeszcze miesiąc, bo miał cykle rekolekcji i katechezy. Do Kupna wszedł w Wielką Środę, 6 marca 1990 roku. Zaczynał od przygotowania całej liturgii Triduum – bez zakrystianina, który właśnie oddał klucze, i z pomocą organisty Bolesława Saja, człowieka od muzyki, ale i od rzeczy związanych z liturgią i dekoracją.
Zastał nie tylko parafię, ale i… gospodarstwo. Jak mówi były proboszcz, był koń, trzy krowy, kury, kaczki. Była też gospodyni. Przez rok sprzedał inwentarz żywy, a przez dwa lata utrzymywał jeszcze zasiane trawy, które kosili i zwozili ludzie. Od początku mówił jasno: jeżeli priorytetem ma być duszpasterstwo i katecheza, proboszcz nie może równolegle prowadzić rolnictwa.
Organizacja. Co 20–30 domów „łącznik”, zebrania co dwa tygodnie
Jak mówi ks. Osak, już w pierwszych tygodniach wprowadził cykl spotkań po sumie, mniej więcej co dwa tygodnie. Każdy rejon – co 20–30 domów – miał swojego przedstawiciela. On przekazywał dalej ustalenia, a ludzie mogli zgłaszać sprawy, potrzeby i pomysły. W krótkim czasie powstała mapa działań: remonty i termomodernizacja świątyni, poprawa szczelności drzwi, wymiana okien. Zimą w świątyni, podczas mszy świętych, potrafiła zamarzać woda w ampułkach – obraz tak sugestywny, iż nie trzeba wyjaśniać, jak pilne były roboty.
Poprzedni proboszcz – jak relacjonuje ks. Osak – wiele chorował i równolegle prowadził gospodarstwo. Nowa plebania stała, ale nie była wykończona. Przy kościele był surowy budynek pod katechezę, stawiany jeszcze w czasach, gdy religii nie było w szkołach. Wymagał adaptacji. Tak rodził się pomysł na „większą zmianę”.
Plan duszpasterski. Siostry i przedszkole
Pomysł strategiczny był prosty i odważny: sprowadzić siostry zakonne, które zajmą się kościołem, katechezą i przedszkolem. Jak mówi były proboszcz, pisał do 36 zgromadzeń. Odpowiedzi bywały życzliwe, ale brzmiały: „chętnie, ale nie możemy” – bo brak sióstr, bo Wschód woła, bo placówki nowe już otwarte.
Upór jednak wygrał. 31 lipca 1994 roku do parafii uroczyście wprowadził siostry ordynariusz diecezji rzeszowskiej, bp Kazimierz Górny. We wrześniu ruszyło przedszkole – dwie grupy, na starcie aż 60 dzieci. Jak mówi kapłan, siostry uczyły też w szkole, ale i on sam katechizował.
Z czasem przedszkole przeszło modernizację. Parafia – jak mówi były proboszcz – pozyskała środki z rezerwy budżetowej premiera. Trzeba było jednak zapewnić dzieciom lokal zastępczy: przez rok funkcjonowały w Domu Kultury Chrześcijańskiej, a na piętrze przystosowano mieszkania dla sióstr i dodatkową salę dla maluchów. Kolejny etap rozbudowy zrobiono już sumptem parafii i sponsorów.
Budowanie wspólnoty. Od ministrantów po schole i DSM
W Kupnie najważniejsi byli ludzie. Jak mówi były proboszcz, chciał podnieść poziom religijności i zaangażowania. W parafii było około 40 ministrantów, dwie grupy DSM, schola, chór. Włączano młodzież w nabożeństwa i przedstawienia. Rada parafialna pracowała wzorowo, a organista Bolesław Saj – poza muzyką – pomagał w sprawach technicznych.
Było też miejsce na kulturę. W zabudowaniach gospodarczych powstał Dom Kultury Chrześcijańskiej. Przez 12,5 roku pełnił funkcję domu rekolekcyjnego diecezji. Potem służył spotkaniom ministrantów, młodzieży i różnym grupom. To tam dzieci wystawiały jasełka, świętowały Dzień Dziadków, a miejscowy zespół weselny przez ponad 10–12 lat miał próby – otwarte, ku uciesze publiczności.
Jak mówi ks. Osak, były marzenia o parafialnej kawiarni. Po niedzielnej mszy – spotykali się parafianie w tej sali i rozmawiali. Pomysł nie urósł do stałego formatu, ale bywały spotkania imieninowe proboszcza, a młodzież organizowała sylwestry i zabawy pod okiem wikariuszy.
Remonty i inwestycje. Rok po roku, bez fajerwerków, za to skutecznie
Lista jest długa i – jak mówi kapłan – układa się w rytm wielu lat. Z zewnątrz gruntownie wyremontowano kościół, uszczelniono i malowano dach – nie raz, bo czas robi swoje – i na świątyni, i na plebanii, i na budynkach katechetycznych. Zawisły nowe dzwony odlane w Ludwisarni Felczyńskich w Taciszowie koło Gliwic. Wnętrze wzbogaciły nowe stacje Drogi Krzyżowej, renowacji doczekały się ołtarze i żyrandole.
W parafii powstał amatorski tygodnik o nazwie „Głos Jana” – składany na kartce A4, z ogłoszeniami, intencjami i krótkim komentarzem proboszcza. Jak mówi były proboszcz, ludzie chętnie go czytali, bo prasa religijna w domach nie była zbyt popularna. Z biegiem lat część komunikacji przeniosła się do internetu – młodsi wierni odczytywali wiadomości na stronie parafii.
Są też inwestycje, których nie widać z korytarza kościoła. W roku jubileuszowym 2025 – kiedy parafia i Ochotnicza Straż Pożarna w Kupnie świętowały stulecie – wyremontowano drogę przez wieś, położono nowy asfalt do kościoła i zabudowań parafialnych, powstała ścieżka rowerowa z chodnikiem, przykryto kanał odprowadzający wodę przy placu zabaw, przedszkolu i Domu Strażaka, co powiększyło parking. Wybudowano zbiornik retencyjny. Jak mówi kapłan, 1/3 kosztów asfaltu do kościoła pokryła parafia.
W kaplicy w Porębach Kupieńskich wykonano szereg prac, a niedawno dorobiono 12 ławek, które latem można wynosić przed drzwi – wierni nie muszą już stać, gdy świątynia pęka w szwach.
Rytm modlitwy. Adoracje, nowenny, powołania
Kupno to parafia raczej nieduża, ale – jak mówi były proboszcz – „prężna i aktywna”. W kalendarzu były nabożeństwa, nowenny i miesięczne czwartkowe adoracje w intencji powołań, które prowadzi wspólnota do spraw intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Rok 2025 przyniósł piękny gest pamięci: podczas dziękczynnej mszy 8 czerwca świętowano 50-lecie kapłaństwa ks. Tadeusza Kardysia, 40-lecie ks. Stanisława Bielenia i 38-lecie ks. Jana Gniewka. Siostry świętowały odpowiednio 60-lecie s. Fidelisy Pastuły, 50-lecie s. Celiny Zuber i 20-lecie s. Agnieszki Bernadetty Bąk.
Jak mówi kapłan, w Kupnie są dziś trzej kapłani-rodacy i trzy siostry-rodaczki z jubileuszami. Były również powołania, które Pan Bóg już odwołał do siebie. Nowych kandydatów na razie brak, choć były próby. Stąd modlitwa o powołania – cierpliwa i systematyczna.
Proboszcz patrzy wstecz. "Zrealizowałem się jako kapłan"
Czas na bilanse. W roku jubileuszowym odświeżono wystrój kościoła: nowy żyrandol, monstrancja, gong, dzwonki, obrusy – w dużej mierze dzięki sponsorom. Jak mówi kapłan, te rzeczy są ważne, bo pomagają ludziom modlić się w godnych warunkach.
A jak on sam widzi swoje 35 lat? Tu oddajmy głos księdzu: „Ja się zrealizowałem w życiu, bo wypełniłem swoje zadanie, służyłem jak mogłem Panu Bogu i ludziom, pełniąc swoją posługę kapłańską. Od 9 sierpnia 2025 roku jestem emerytem i nadal, jak zdrowie na to pozwoli i Pan pobłogosławi, będę to swoje zadanie pełnił”.
I jeszcze jedno wyznanie, które – jak mówi kapłan – streszcza jego patrzenie na Kupno: „W Kupnie szczególnie starałem się być wierny Panu Bogu na wzór patrona wspólnoty, świętego Jana Chrzciciela. No i przy okazji bym powiedział, iż to, co tak zamierzałem i myślałem, no to zrealizowałem się jako kapłan i jako duszpasterz i proboszcz tej wspólnoty.”
Anegdota jest prawdziwa. Nie ochrzcił w Kupnie swojego imiennika
Zapytaliśmy również, czy ochrzciłby swojego imiennika „za darmo”, jak głosiła miejscowa legenda? Jak mówi były proboszcz, „akurat nikt nie wybrał Kazimierza”.
Czy wiedząc to wszystko, przyjąłby Kupno raz jeszcze? Tu odpowiedź jest prosta i w stylu ks. Osaka: „Byłem młody, lubiłem się angażować, a posłuszeństwo wobec biskupa zobowiązywało.” Poszedł więc i robił swoje, szukając sposobów na „lepsze warunki”.
Jak mówi kapłan, pamięta wystawienie Męki Pańskiej przez parafian pod wodzą organisty Bolesława Saja. Sala była ciasna – dziś to budynek przedszkola – więc publiczność siedziała niemal „na scenie”. Wtedy padły słowa nadziei, iż kiedyś będzie większa przestrzeń. I jest: Dom Kultury Chrześcijańskiej ze sceną i miejscem na jasełka, koncerty i spotkania.
Oddał probostwo w młodsze ręce
Zmiany w diecezji rzeszowskiej w tym roku przyniosły miejscowości Kupno nowego proboszcza. Z parafii w Krempnej przyszedł ks. Robert Bielecki – z siedmioletnim doświadczeniem proboszczowskim. - Życzymy mu błogosławieństwa Bożego, opieki Maryi i wstawiennictwa patrona parafii, świętego Jana Chrzciciela - podsumował ks. Kazimierz Osak.