Gromadzą dokumenty związane z Polską historią, zabezpieczają je, a następnie przekazują kolejnym pokoleniom. We wtorek (30.09) obchodzony jest Dzień Archiwisty. Święto to ma na celu podkreślenie roli tego zawodu i pokazanie przed jakimi wyzwaniami stoją współcześni pracownicy archiwów. Dodatkowo inicjatywa ma za zadanie promować domowe archiwa. Specjaliści podkreślają, iż zbiory dokumentów, zdjęcia oraz pamiątki mogą wzbogacić wiedzę o historii lokalnej.
– We współczesnym świecie każdy z nas jest w pewnym sensie archiwistą – mówi dyrektor Archiwum Państwowego w Lublinie, dr Krzysztof Kołodziejczyk. – To święto ma przede wszystkim zwrócić uwagę, jak istotną rolę archiwiści pełnią w społeczeństwie, ponieważ każdy z nas nosi taki gen archiwisty. Sami wiemy, iż gromadzimy materiały, dokumentację na co dzień. Trzeba pamiętać, iż w naszych archiwach rodzinnych gromadzimy również dokumentację zdecydowanie bardziej wartościową, która może opowiadać o życiu poszczególnych ludzi.
– To co my mamy w swoich zasobach, to są nie tylko akta instytucji, które działały, które wytwarzały. Bardzo znaczący wkład mają historie pojedynczych ludzi, rodzin, rodów, które przyjmowaliśmy – podkreśla Magdalena Mirosław, kierownik oddziału I kształtowania narodowego zasobu archiwalnego w Archiwum Państwowym w Lublinie. – To jest nierozerwalnie związane z naszą historią, z tym co się u nas działo. przez cały czas jeszcze są rodziny pochodzenia szlacheckiego, które nam przekazują pojedyncze perełki do zasobów.
– Zasadniczą część zgromadzonych przez nas materiałów archiwalnych stanowią materiały z urzędów administracji państwowej, w różnych oczywiście okresach historycznych – tłumaczy dr Krzysztof Kołodziejczyk. – Dużym uzupełnieniem dla badaczy, dla historyków, dla wszystkich osób, które poszukują by odtworzyć dzieje, które miały miejsce w czasach minionych, są bardzo potrzebne materiały, które są zgromadzone w archiwach rodzinnych. Często w postaci wspomnień, pamiętników, fotografii czy różnej dokumentacji związanej z życiem poszczególnych osób. Wśród nas naprawdę żyją osoby, które bardzo duży wkład wniosły w rozwój naszego regionu, społeczeństwa. Są też osoby, które często nie doceniają swojego wkładu. Myślą, a cóż ja takiego mogłem uczynić? Ale naprawdę pozwólcie państwo, iż to archiwiści będą oceniali te materiały archiwalne. Po to jesteśmy, żebyśmy to my ocenili, czy ta dokumentacja ma wartość historyczną i może służyć przyszłym pokoleniom czy też nie.
– Coraz więcej osób przychodzi do nas z prośbą przede wszystkim o konsultacje – mówi Małgorzata Buczek, chełmskiego oddziału Archiwum Państwowego w Lublinie. – Przejmujemy też materiały archiwalne od osób fizycznych. Nie jest to nasza podstawowa działalność. Bardzo dużo osób prywatnych czy jakichś fundacji, stowarzyszeń, też wytwarza dokumenty. Czasami rozwiązują się i nie wiedzą co zrobić z tymi dokumentami. My zapraszamy do nas. Podejmujemy taką współpracę i bardzo chętnie przejmujemy tego rodzaju dokumenty. Teraz otwieraliśmy wystawę „Lublin, którego nie ma”, gdzie współpracujemy z pewnym kolekcjonerem, który nam użyczył swoich materiałów. Więc możemy wspólnie robić takie wystawy. Czasami ci kolekcjonerzy czy rodziny nie chcą się jeszcze rozstać z tymi dokumentami, ale na przykład jest szansa, iż na zasadzie współpracy zorganizujemy wystawę czy cokolwiek innego. Też archiwa na to są otwarte. Fajnie, iż coraz więcej osób o tym wie, zauważa nas. Wiedzą, iż np. dokumenty, które są odziedziczone, a nie są z nimi związani, po wstępnej selekcji też przejmujemy.
W ramach projektu „Archiwa Rodzinne Niepodległej” pracownicy 32 archiwów państwowych w Polsce udzielają porad, w jaki sposób prowadzić archiwum rodzinne, jak je opisywać, zabezpieczać i tworzyć cyfrowe kopie. Szczegóły są na stronie archiwarodzinne.gov.pl.
Archiwum Państwowe w Lublinie liczy około 15 kilometrów zasobów. Jest to ponad milion jednostek dokumentów. Dotyczą one obszarów pomiędzy Wisłą, Bugiem a choćby Sanem. Najstarszym przechowywanym dokumentem jest przywilej lokacyjny Władysława Łokietka dla miasta Lublin z 1317 roku.
InYa / opr. PrzeG
Fot. Krzysztof Radzki