Tkanina opada. Podróżniczka Elżbieta Dzikowska całuje w policzek wykonaną z brązu postać Tony’ego Halika. – Czy czekałam na tę rzeźbę? Nie. On dla mnie jest zawsze żywy, a nie z kamienia. Ale niezmiernie się cieszę – mówiła tuż po odsłonięciu rzeźby. Wspólnie z Halikiem zrealizowała ok. 300 filmów dokumentalnych i prowadziła popularny program telewizyjny „Pieprz i wanilia”.
W Polsce są już szkoły i ulice imienia Tony’ego Halika, działa również Muzeum Podróżników im. Tony’ego Halika w Toruniu. Natomiast Płock stał się pierwszym miastem, w którym stanęła rzeźba Tony’ego Halika, podróżnika, operatora filmowego, fotografa i dziennikarza, a przede wszystkim człowieka, którego lata młodości były związane z naszym miastem. Przeczytamy o tym na tabliczce dodanej na postumencie rzeźby umieszczonej na nabrzeżu w pobliżu wejścia na molo: „Tu byłem… I tu powróciłem. Tony Halik, uczeń Małachowianki i Jagiellonki w 90. rocznicę wyprawy tratwą w nieznane”. Po dopłynieciu do Trójmiasta młody chłopak dostał się na statek, który nie dość, iż długo nie wypływał z portu, to jeszcze policjanci sprawdzali, czy na pokładzie nie schowano towaru do przemytu. I tak przy okazji, schowanego pod brezentem, znaleźli Halika, kończąc jego pierwszą podróżniczą przygodę.
Pierwsze było molo
Decyzją radnych w Płocku mamy już molo im. Tony’ego Halika.
– choćby to budziło pewne kontrowersje. Nie wszyscy radni byli za tym pomysłem. A Tony Halik to niesamowita, nietuzinkowa, wyjątkowa postać. Nie taka ze świętych obrazków. Przeciwnie, w jego żyła od samego początku płynęła gorąca krew – przemawiał w czwartek Andrzej Nowakowski, prezydent Płocka, podczas uroczystego odsłonięcia rzeźby przedstawiającej znanego podróżnika.
Oprawę artystyczną zapewnił chór Minstrel z Małachowianki, fragmenty biografii Halika przeczytali uczniowie Jagiellonki, a wiosła trzymali młodzi wioślarze z Płockiego Towarzystwa Wioślarskiego.
Elżbieta Dzikowska wystąpiła w sukience kupionej 40-45 lat temu przez Halika w Gwatemali. – Założyłam ją dla niego. Tony był wyjątkowym człowiekiem. Urodził się w Toruniu, w Płocku również. Tu narodziła się jego podświadomość, tu zdobywał wiedzę o świecie i zapragnął, aby ten świat poznać. A dzięki tej wspaniałej rzece zrodziło się jego upodobanie do żeglarstwa – mówiła Elżbieta Dzikowska.
Fundatorem rzeźby został Marek Chojnacki, którego prezydent Płocka nazwał „dobrym duchem nie jednej rzeźby, nie jednego pomnika w Płocku”. – Ma świadomość, iż Płock to nie tylko miejsce na mapie, ale też ludzie współtworzący historię tego miasta. I właśnie taką osobą był Tony Halik. Od lat byłem mocno przekonany do tej rzeźby, chociaż zupełnie inaczej ją sobie wyobrażałem. I choćby delikatnie wspomniałem, iż chciałbym Tony’ego w wieku kilku, kilkunastu lat, siedzącego na tej ostrodze od molo i patrzącego w stronę Gdańska. Byłoby to jednak zbyt ryzykowne. Pewnie nie brakowałoby chętnych do zrobienia sobie tam selfie – przyznał prezydent Płocka.
Dla niego ta rzeźba symbolizuje dążenie do spełnienia marzeń.
To przez tę śmiałość
– Mój ojciec kochał Płock, kochał Mazowsze. Powtarzał, iż trzeba coś po sobie pozostawić – podkreślał Marek Chojnacki. Jako absolwent Małachowianki Chojnacki ufundował swojej byłej szkole zegar słoneczny i teleskop do obserwatorium astronomicznego. Stanął również na czele komitetu budowy kolumny – pomnika Obrońców Płocka 1920 r.
– Dlaczego Halik? Nie tylko dlatego, iż był Małachowiakiem. To znana postać, z panią Elżbietą odwiedzili 150 krajów. I ta jego śmiałość, otwarcie na świat, poszukiwanie czegoś nowego. Właśnie to mnie ujęło – uśmiecha się Chojnacki. – A rzeźbiarza Marka Zalewskiego znałem już z innej współpracy. Miałem do niego zaufanie.
W przeszłości ciechanowski rzeźbiarz był już autorem ławeczki na Tumach upamiętniającej Jakuba Chojnackiego, wieloletniego prezesa Towarzystwa Naukowego Płockiego i zarazem ojca Marka Chojnackiego. Oprócz tego Marka Zalewskiego możemy kojarzyć z pomnikami z ul. Tumskiej przedstawiającymi Mirę Zimińską-Sygietyńską i Marcelinę Rościszewską, także z postacią Stanisława Małachowskiego ustawioną w pobliżu wejścia do Małachowianki.
Ostatnie słowo należało do Elżbiety Dzikowskiej
– Jestem zadowolony. Myślę, iż udało mi się złapać charakter tej postaci – z kolei słyszymy od Marka Zalewskiego. Rzeżba waży ok. 160 kg, ma ok. 170 cm wysokości.
W trakcie prac ścierały się różne koncepcje. – A to postać była za mała, to za duża, nie z kamerą, a adekwatnie dlaczego z kamerą, może z wiosłem… Stworzyłem różne projekty. Finalnie widzimy piątą wersję – opowiadał rzeźbiarz. Do dyspozycji miał sporo zdjęć podróżnika. Co więc przeważyło o wyborze? – Halik przede wszystkim zostawił po sobie materiał filmowy. Nie potrafię wyobrazić go sobie bez kamery. Może też dlatego, iż wyrosłem na tych fantastycznych programach, które kręcił współnie z Elżbietą Dzikowską – podkreśla Zalewski.
Do podrożniczki należało ostatnie słowo w kwestii wyboru zdjęcia, które posłużyło do powstania najpierw odlewu, zaś na końcu rzeźby. Akurat Marek Chojnacki optował za innym, na którym Halik stał w bardziej nonsalanckiej pozie, jedną ręką trzymając kamerę, drugą podpierając się z boku. – Uznałem, iż pani Elżbieta znała go lepiej, lepiej czuje tę sprawę i ma do tego prawo. Pojechaliśmy razem do Ciechanowa, do pracowni Marka Zalewskiego. Pani Elżbieta weszła do środka, zobaczyła gipsowy odlew. I powiedziala tylko trzy słowa „Tony jak żywy” – wspomina Chojnacki.
Początkowo rzeźba miała stać w innym miejscu. Rozważano miejsce bliżej Wisły. Ale wystarczyła jedna wizyta na nabrzeżu, dostrzeżenie miejsca z siedziskami w kształcie łodzi. – Miejsce było idealne na rzeźbę – dopowiada ze śmiechem nasz rozmówca. Teraz brakuje mu tylko jednego, kodu QR, który ułatwiłby z pomocą smartphona poznanie życiorysu Halika. – Jestem w Płocku od wtorku. Rozmawiałem z młodymi ludźmi. W internecie niby jest mnóstwo informacji, ale naprawdę młodzież nie wie, kim był Tony Halik – dodaje Marek Zalewski.
Nie wierzyłam…
Wszystko zaczeło się od interpelacji Darii Domosławskiej. Radna podchwyciła z Facebooka pomysł ustawienia na płockim nabrzeżu rzeźby Tony’ego Halika. I nie odpuściła…
– Nie wierzyłam, iż ta sprawa zakończy się sukcesem. Co i raz było pod górkę. A jednak się udało – cieszyła się tuż po odsłonięciu rzeźby.