Korporacje do klimatu podchodzą koniunkturalnie
W minionych latach wiele globalnych koncernów deklarowało ambitne cele związane ochroną klimatu. Deklaracje te z czasem okazały się być mocno na wyrost - podkreśla Bloomberg.
Agencja zestawiła obietnice dotyczące klimatu, które składały czołowe koncerny paliwowe, technologiczne, banki czy firmy logistyczne.
W wielu przypadkach za szumnymi deklaracjami, które padały najczęściej w latach 2018-2021, nie poszły realne czyny. Natomiast od 2022 r., gdy gospodarki wychodziły z pandemicznych lockdownów, a Europa zmagała się z kryzysem energetycznym, zaczął się stopniowy odwrót wielkiego biznesu od ambitnych celów klimatycznych.
Zaczynając od sektora paliwowego - śmiałe cele formułowało BP, które w 2020 r. zapowiedziało, iż w ciągu dekady obniży produkcję paliw kopalnych o 40 proc., a jednocześnie postawi na ambitny rozwój w energetyce odnawialnej. Jednak już po trzech latach grupa ten cel rozwodniła, a na początku 2025 r. ogłosiła, iż przyjęte w strategii cele były przedwczesne. w tej chwili BP planuje zwiększyć wydobycie gazu i ropy oraz ograniczyć inwestycje w OZE.
Również inni potentaci paliwowi obniżyli swój zapał do zielonej transformacji. Shell w 2021 r. deklarował, iż do 2035 r. obniży emisję CO2 o 45 proc., ale wytrwał w tym postanowieniu tylko trzy lata. Swoją decyzję uzasadnił natomiast „niepewnością co do tempa transformacji energetycznej”. Z kolei Equinor w 2021 r. zobowiązał się, iż do końca dekady będzie inwestował więcej w OZE niż paliwa kopalne, ale po czterech latach anulował ten cel tłumacząc się w podobny sposób jak BP.
W przypadku banków dosyć jaskrawym przykładem jest HSBC, które w 2020 r. obiecało w ciągu 10 lat osiągnięcie neutralności klimatycznej. Po pięciu latach ten cel został przesunięty na 2050 r., co uzasadniono zmianami w globalnej gospodarce.
Również w logistyce nie brakowało ambitnych celów. W 2019 r. Amazon zapowiedział, iż do 2030 r. połowa realizowanych przez koncern dostaw będzie wolna od emisji CO2. W 2023 r. ten cel zastąpiono nowym, zakładającym całkowite wyeliminowanie emisji do 2040 r.
Walmart - gigant handlu detalicznego - w 2020 r. zobowiązał się do ograniczenia emisji o 35 proc. do 2025 r. i o 65 proc. do 2030 r. Cztery lata później ogłosił, iż nie spodziewa się osiągnięcia tych celów m.in. z powodu braku „opłacalnych technologii niskoemisyjnych” oraz innych wyzwań biznesowych.
Bloomberg przywołuje też m.in. przykłady koncernów spożywczych, takich jak Coca-Cola czy PepsiCo., które oprócz ograniczenia emisji CO2 deklarowały także zmniejszenie produkcji plastiku dzięki lepszym technologiom oraz wykorzystaniu recyklingu. Jednak w praktyce po kilku latach okazało się, iż wskutek ich działalności powstaje jeszcze więcej plastiku niż wcześniej, a ich cele klimatyczne powędrowały w stronę bardziej odległego 2050 r.
Na liście przygotowanej przez Bloomberga poza powyższymi koncernami można też znaleźć m.in. takie grupy jak ExxonMobil, Eneos, Well Fargo, UBS, Delta Airlines, Air New Zealand czy FedEx.
Brytyjczycy przymierzają się do subsydiowania energii dla przemysłu
Brytyjski rząd analizuje rozwiązania, które mają ograniczyć ceny energii dla przemysłu ciężkiego. Wsparcie dla energochłonnych ma stanowić najważniejszy element przygotowywanej strategii przemysłowej państwa - informuje "Financial Times".
Dziennik dodaje, iż rządząca Partia Pracy szuka sposobów, aby ceny energii w Wielkiej Brytanii były bardziej zbliżone do tych, z których może korzystać przemysł we Francji czy w Niemczech.
Według branżowej organizacji Make UK, w ramach obecnego systemu brytyjscy producenci stali płacą średnio 66 funtów/MWh, podczas gdy w Niemczech ceny wynoszą 50 funtów/MWh, a we Francji 43 funty/MWh.
Ze wsparcia - polegającego na obniżeniu opłat sieciowych o 60 proc. oraz części kosztów związanych z opłatą OZE i rynkiem mocy - mogą już korzystać brytyjskie firmy z sektorów stalowego i metalurgicznego, cementowego, papierniczego czy szklarskiego. Łącznie wsparcie to jest dostępne dla około 370 podmiotów.
Jonathan Reynolds, minister ds. biznesu i handlu, chciałby uruchomienia pomocy, które obejmie kolejne branże, m.in. motoryzacyjną, lotniczą czy związane z produkcją zaawansowanych technologii. Pomoc byłaby dostępna dla podmiotów, których koszty związane z zakupem energii elektrycznej osiągną określony procent obrotów.
Według przecieków, które cytuje "Financial Times", rozszerzona wersja programu „British Industry Supercharger” może przewidywać dalsze obniżenie kosztów sieciowych - z dotychczasowych 60 do 90 proc.
Niezależnie od finalnego kształtu wsparcia budzi ono wiele emocji wśród przedstawicieli firm produkcyjnych z sektorów, które najpewniej nie spełnią wymagań kwalifikujących do pomocy. Łącznie w Wielkiej Brytanii działa około 250 tys. firm produkcyjnych.
Również w samym rządzie nie ma pełnej zgody w tym temacie, gdyż sytuacja budżetu państwa jest napięta, a rosnące ceny energii są problemem również w przypadku gospodarstw domowych. Dlatego potencjalnym scenariuszem w najbliższym czasie może być rozpoczęcie szerokich konsultacji programu, a docelowe rozwiązania zostaną wprowadzone w ciągu kilkunastu miesięcy. W tym czasie rząd będzie szukał środków, które pozwolą hojnie subsydiować energię dla odbiorców przemysłowych.
Teksas na potęgę inwestuje w magazyny energii...
Duży wzrost inwestycji w bateryjne magazyny energii już pomaga Teksasowi w zabezpieczaniu dostaw energii. Ten trend może jednak zostać zahamowany, jeżeli swoje zapowiedzi spełni administracja Donalda Trumpa - analizuje Bloomberg.
Agencja wskazuje, iż baterie mogą mieć najważniejsze dla Teksasu oraz innych stanów na środkowym zachodzie, które przez znaczną część roku muszą zmagać się wysokimi temperaturami. Fale upalnej pogody dają się tam coraz mocniej we znaki, więc znacząco rośnie zapotrzebowanie na energię ze strony klimatyzacji.
Na to zapotrzebowanie nie zawsze mogą odpowiedzieć konwencjonalne elektrownie, w tym te gazowe, co miało już miejsce w Teksasie w połowie maja tego roku, gdy część jednostek nie była w tym dniu do dyspozycji operatora sieci.
Lukę pomogły wtedy wypełnić baterie, które zmagazynowały energię wytworzoną w trakcie słonecznego dnia przez instalacje fotowoltaiczne. W szczytowym momencie magazyny energii pokrywały 8 proc. popytu na energię. Jednak dotychczasowy rekord, który padł na początku kwietnia, wynosi 11 proc.
Bloomberg podaje, iż pomiędzy majem 2024 r. a kwietniem 2025 r. moc magazynów energii w USA wzrosła z około 18 do 25 GW, czyli o ponad 40 proc. W samym Teksasie wzrost wyniósł wyniósł blisko 50 proc. - do niemal 8 GW. Większe moce w magazynach ma tylko Kalifornia (prawie 10 GW), a podium zamyka Arizona (2,6 GW).
North American Electric Reliability (NERC), organizacja nadzorująca operatorów systemów przesyłowych w USA i Kanadzie, ocenia, iż ponad 100 mln Ameryków mieszka na terenach, gdzie ekstremalne upały i popyt energię ze strony klimatyzacji może doprowadzić do blackoutu.
NERC zaznacza również, iż magazyny energii mają duży wpływ na obniżenie tego ryzyka. Organizacja spodziewa się, iż w Kalifornii tego lata baterie mogą w szczytowych momentach pokrywać choćby jedną czwartą popytu na energię.
Bloomberg zwraca uwagę, iż rosnące moce w magazynach to nie tylko zasługa wielkoskalowych inwestycji, ale głównie instalacji prosumenckich. W 2024 r. odpowiadały one za ok. 64 proc. nowych mocy w bateriach.
Agencja dodaje, iż inwestycje w obu segmentach rynku mogą jednak zostać zahamowane w związku planowaną przez Donalda Trumpa likwidację ulg podatkowych dla magazynów. Wprowadzono je w czasie prezydentury Joe Bidena w ramach programu Inflation Reduction Act (IRA). Ucierpieć mogą też fabryki baterii w USA, których budowę również wsparto wcześniej w ramach IRA.
...a jednocześnie trwa boom w teksańskiej energetyce gazowej
W Teksasie jest planowanych aktualnie co najmniej 130 projektów związanych z budową nowych mocy wytwórczych w energetyce gazowej. Potencjalnie obejmują one jednostki o łącznej mocy blisko 59 GW - informuje portal Powermag.
Serwis powołuje się przy tym na raport ekologicznej organizacji Environmental Integrity Project (EIP). Jego autorzy zaznaczają, iż projekty obejmują zarówno rozbudowę istniejących elektrowni, jak i inwestycje typu greenfield, czyli realizowane od podstaw. W efekcie realizacja planowanych jednostek będzie oznaczała również rozbudowę sieci gazociągów.
EIP wskazuje, iż jeżeli nowe moce zostaną zbudowane, to emisja gazów cieplarnianych może zwiększyć się o ok. 115 mln ton. W raporcie stwierdzono, iż część decyzji administracyjnych dla planowanych elektrowni zostało wydanych niezgodnie z przepisami dotyczącymi ochrony środowiska.
Niezależnie od tego federalna Agencja Ochrony Środowiska zaproponowała w czerwcu nowe przepisy przepisy, według których zostałyby zniesione limity związane emisją gazów cieplarnianych przez energetykę konwencjonalną. Takie zmiany mogą pozwolić na wydłużenie eksploatacji istniejących elektrowni węglowych i gazowych, a także pobudzić budowę nowych jednostek.
EIP zwraca też uwagę, iż spora część przedsięwzięć może nie wyjść poza etap planowania.
Istotny czynnikiem jest m.in. otrzymanie wsparcia z Texas Energy Fund - stanowego programu, który został utworzony po tym, jak w lutym 2021 r. atak zimy pozbawił dostępu do energii około 10 mln odbiorców. Program ma wspierać inwestycje, które pomogą zabezpieczyć moc w teksańskim systemie elektroenergetycznym.
Tymczasem zapotrzebowanie na moc gwałtownie rośnie. Jak szacuje ERCOT - zarządca teksańskiej sieci - do 2031 r. będzie ono o 52 GW większe od obecnego. Za większość, bo blisko 33 GW, będą odpowiadały centra danych, którą są budowane na fali rozwoju sztucznej inteligencji.