Temperatura na zewnątrz przekracza 30 stopni. W środku – bywa jeszcze gorzej. A wszystko przez fabryczną usterkę, która unieruchomiła klimatyzację w 90 nowych autobusach Mobilisa. Choć problem znany jest od kwietnia, dopiero teraz coś zaczęło się dziać. Trochę. Powoli.
Nowoczesne, przegubowe autobusy marki MAN miały być wizytówką krakowskiej komunikacji. Zamiast tego stały się mobilnymi piekarnikami. Klimatyzacja? Teoretycznie jest, ale nie działa. Albo raczej – działa, ale tylko w folderach producenta. W praktyce: dziesiątki pojazdów kursują codziennie bez chłodzenia, choć za oknami upał, a w kabinach temperatura przekracza 40 stopni.
Zarząd Transportu Publicznego w Krakowie zna sprawę od miesięcy. Już w kwietniu pasażerowie sygnalizowali, iż w nowych autobusach jest cieplej niż na zewnątrz. ZTP przeprowadził kontrole, potwierdził nieprawidłowości i… zaczął nakładać kary. Po 540 złotych za pojazd. Tylko czy to zmieniło cokolwiek dla pasażerów?
Do dziś problem nie został rozwiązany.
Winny? Producent pojazdów, który dostarczył autobusy z wadliwym systemem zarządzania klimatyzacją. System nie rozpoznaje temperatury i nie uruchamia chłodzenia. Od miesięcy. Mobilis czekał na instrukcje od MAN-a, a pasażerowie – na powietrze, którym da się oddychać.
Dopiero teraz – w środku największej fali upałów – coś drgnęło. Producent przysłał procedurę „formatowania systemów” i uruchamiania ich w trybie roboczym. Kierowcy mają teraz możliwość manualnego ustawiania temperatury, a spółka Mobilis – obowiązek aktualizowania systemów nocą.
Według ZTP, trzydzieści autobusów zostało już zaktualizowanych, co poprawiło komfort jazdy. Rzeczywiście? Tego dowiemy się tylko w jeden sposób – wsiadając i sprawdzając. Reszta – czyli sześćdziesiąt pojazdów – czeka w kolejce. Na swoją aktualizację, na swoją „szansę na chłód”.
Zarząd Transportu Publicznego uspokaja: sytuacja jest monitorowana. Kontrole trwają, kary są naliczane, działania podejmowane. Jednocześnie ZTP przyznaje, iż naprawa jednego pojazdu zajmuje kilkanaście godzin, a cały proces „potrwa jeszcze kilka dni”. Nie wiadomo ile – „kilka” to pojęcie względne.
Tymczasem na trasy wyjechało dziesięć autobusów zastępczych. Wszystkie mają sprawną klimatyzację. To kropla w oceanie potrzeb, ale lepsze to niż nic. Trudno jednak uznać to za sukces – skoro problem dotyczy 90 pojazdów, a tylko 10 z nich realnie dało się zastąpić, to oznacza, iż codziennie na ulice Krakowa wyjeżdżają dziesiątki autobusów, w których nie ma czym oddychać.
ZTP zachęca pasażerów do zgłaszania usterek. Wystarczy podać numer boczny pojazdu, linię, godzinę i kierunek kursu. Zgłoszenia trafiają do dyspozytorni lub są przekazywane kierowcy. Procedura działa. Ale czy działa system napraw?
Nie wiadomo, ilu pasażerów zgłosiło problem. Nie wiadomo, ile z tych zgłoszeń doprowadziło do faktycznej naprawy. Wiadomo jedno – czekamy na efekt końcowy, który miał być już dawno.
Zarząd Transportu Publicznego nie ukrywa, iż jeżeli obecne działania nie przyniosą efektu, będą wyciągane kolejne konsekwencje. Tyle iż trudno powiedzieć, co jeszcze można „wyciągnąć”, skoro przez trzy miesiące problem nie został załatwiony, a autobusy przez cały czas jeżdżą przegrzane.
Jedno jest pewne: klimat w krakowskich autobusach daleki jest od komfortowego. Dosłownie i w przenośni.