Unijna głupota nie zna granic. Dosłownie. Świnoujście – początek Unii, o którym w Brukseli nikt nie wie
Kiedy Europa zapomina, gdzie się zaczyna
To, co dzieje się w instytucjach Unii Europejskiej, coraz częściej przypomina kabaret. Tyle iż bez śmiechu. Brukselscy urzędnicy – ci sami, którzy lubią pouczać Polaków, jak mają żyć, pracować i oddychać – nie wiedzą nawet, gdzie zaczyna się Unia Europejska. Bo czy ktoś z nich był w Świnoujściu? Czy ktokolwiek z eurobiurokratów zdaje sobie sprawę, iż to właśnie tutaj, na polskim wybrzeżu, znajduje się morska granica Unii?
Statki z całego świata przypływają właśnie do Świnoujścia. Tu rozpoczyna się droga w głąb wspólnoty – szlak handlowy, energetyczny i symboliczny. A jednak w unijnych dokumentach, raportach i prezentacjach o „granicach zewnętrznych UE” o Świnoujściu często ani słowa. Jakby miasto na 44 wyspach w ogóle nie istniało.
Świnoujście – morska brama Europy, o której Bruksela zapomniała
To nie tylko absurd, to symbol ignorancji. Świnoujście jest jednym z kluczowych portów na Bałtyku, strategicznym punktem energetycznym, przez który do Polski i Europy trafia gaz z Kataru, Stanów Zjednoczonych i Norwegii. To także przyszła brama kontenerowa Europy Północnej – miejsce, które może konkurować z Hamburgiem i Rotterdamem.
Ale w Brukseli jakby tego nie widzieli. Jakby ktoś w unijnych biurach przysypiał na lekcjach geografii. Jakby nigdy nie otworzył mapy.
Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, iż ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo granic UE nie mają pojęcia, iż to właśnie w Świnoujściu zaczyna się Unia Europejska? Że to stąd ruszają pierwsze statki, pociągi i samochody w głąb wspólnoty?

Unijna głupota nie zna granic. Dosłownie. Świnoujście – początek Unii, o którym w Brukseli nikt nie wie
Nowa era inwigilacji – zdjęcie na granicy obowiązkowe
Od dzisiaj wszyscy wjeżdżający do Unii Europejskiej będą fotografowani. Tak, wszyscy. Każdy obywatel, turysta, kierowca, marynarz. Każdy, kto przekroczy granicę Unii, zostanie zarejestrowany w nowym systemie Entry/Exit System (EES).
Oficjalny cel? „Zwiększenie bezpieczeństwa i usprawnienie kontroli granicznych.”
Prawdziwy efekt? Kolejny krok w kierunku totalnej inwigilacji.
Bo przecież każdy, kto wjeżdża do UE, zostanie sfotografowany, zarejestrowany i zapisany w bazie danych. Twarz stanie się kolejnym numerem w europejskim systemie. Wolność podróży? Wolność od nadzoru? To już przeszłość.
Biurokraci bez wyobraźni, bez wiedzy, bez wstydu
Czy to jeszcze niepokój o bezpieczeństwo, czy już obsesja kontroli?
Czy to jeszcze Unia, czy już aparat, który wie o nas wszystko – od momentu, gdy przekraczamy granicę, po to, co kupujemy w sklepie?
Najbardziej przerażające jest jednak to, kto podejmuje te decyzje. Ludzie, którzy nigdy nie widzieli prawdziwej granicy. Którzy nie mają pojęcia, jak wygląda praca celników, strażników, marynarzy, czy portowców. Biurokraci zza biurek w Brukseli, którzy dostali swoje stanowiska po znajomościach, kontraktach lub politycznych układach.
Nie potrafią myśleć logicznie. Nie rozumieją, iż każda decyzja, każdy absurdalny przepis, dotyka zwykłych ludzi. Bo dla nich Polska, Świnoujście, czy Bałtyk to tylko linie na mapie.
Unia Europejska fotografuje – oby się kiedyś w te zdjęcia nie zapatrzyła
Zamiast inwestować w wiedzę, zdrowy rozsądek i szacunek do państw członkowskich, Unia idzie w stronę cyfrowego Wielkiego Brata. Kamery, skanery, systemy biometryczne – wszystko po to, by mieć pełną kontrolę.
I tak oto, w imię bezpieczeństwa, kończy się podróż wolnego człowieka.
Od dziś każdy z nas zostanie sfotografowany, zanim jeszcze naprawdę przekroczy granicę.
A w Brukseli nikt nie zauważy, iż to właśnie Świnoujście – morska brama Unii Europejskiej – patrzy pierwsze.
- Od jutra wszyscy będą fotografowani na granicy Unii Europejskiej