Jest szansa na to, iż część kieleckiego Chemaru przez cały czas będzie funkcjonowała, a kilkadziesiąt osób zachowa zatrudnienie. Tycjan Saltarski, syndyk masy upadłościowej spółki Chemar S.A. powiedział w Radiu Kielce, iż realizowane są rozmowy o wydzierżawieniu odlewni.
Syndyk informuje, iż nawiązał kontakt z inwestorem, który już przed ogłoszeniem upadłości zgłosił zainteresowanie dzierżawą. Jest to polska spółka, z województwa świętokrzyskiego. Syndyk podkreśla, iż ujawnienie jej nazwy nie pomogłoby sprawie. Zapewnia jednak, iż jest to podmiot, którego pozycja i sytuacja finansowa sprawiają, iż jest wiarygodny.
– Odbyło się bardzo konstruktywne spotkanie, z którego jestem zadowolony. Po tym spotkaniu ustaliliśmy dalsze kroki działania. Zostały przygotowane i przesłane do tego podmiotu materiały, które są podstawą do dalszej umowy dzierżawy – mówi syndyk.
Gość Radia Kielce zaznacza, iż wyznaczył termin do 15 czerwca na osiągnięcie ewentualnego porozumienia w sprawie dzierżawy.
– Koncepcja jest taka iż część pracowników, co najmniej 50-60 osób, została przypisana do zorganizowanej części przedsiębiorstwa. Z założenia, ci pracownicy mieliby pracować na rzecz nowego podmiotu. Część pracowników zostaje przy mnie, czyli przy syndyku. Są to głównie osoby z księgowości, kadr, utrzymania sieci wodociągowej i gazowej. Natomiast jest niewielka grupa osób, która prawdopodobnie będzie objęta redukcją. W przypadku, gdyby rozmowy na temat dzierżawy przedsiębiorstwa nie zakończyły się sukcesem, to niestety trzeba się liczyć z tym, iż jakaś część załogi także będzie podlegała redukcji – mówił syndyk.
Plany zakładają, iż ok 60 osób przeszłoby do nowego pracodawcy, ok. 20 zostałoby w ramach obsługi postępowania upadłościowego, natomiast zwolnienie objęłoby ok. 10-15 osób.
Syndyk przypomina, iż w skład Chemaru wchodzą też wodociągi i mieszkania komunalne oraz inne nieruchomości, które są komercyjnie wynajmowane.
– Wszystkie te majątkowe składniki finalnie będą przeznaczone do sprzedaży – informuje.
Zapytany o długi Chemaru, Tycjan Saltarski informuje, iż przekraczają one 20 mln zł.
– Na dzień ogłoszenia upadłości, spółka została zostawiana w dramatycznej sytuacji. Konto spółki nie zawierało praktycznie żadnych środków pieniężnych. Były olbrzymie zaległości za prąd, gaz i podatki. Dzięki intensywnym negocjacjom uniknąłem wyłączenia prądu. Najgorsze problemy z mediami zostały na chwilę obecną zażegnane. Produkcja została częściowo wstrzymana z uwagi na charakter produkcji i jej opłacalność, ale także ze względów formalno-prawnych. Sam fakt upadłości wpływa na to, iż syndyk nie może dawać pewnych gwarancji w ramach prowadzenia działalności gospodarczej – podkreśla.
Pracownicy nie dostali pełnej pensji już za marzec. Brakujące pieniądze z marca i z kwietnia, do daty ogłoszenia upadłości, otrzymają z funduszu gwarantowanych świadczeń pracowniczych.
Syndyk informuje, iż wstępne szacunki wartości majątku Chemaru wskazują, iż sprzedaż pokryłaby w znacznym procencie roszczenia wierzycieli.