Wieść o nagłej śmierci Stanisława Soyki wstrząsnęła fanami i całym środowiskiem muzycznym. Artysta, który przez lata zachwycał publiczność swoim unikalnym stylem i ponadczasowymi przebojami, od dawna zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Niewielu wiedziało, iż choroba, z którą żył, już raz doprowadziła go na skraj życia i śmierci.

fot. Warszawa w Pigułce
Soyka należał do grona najbardziej cenionych twórców polskiej sceny muzycznej. Jego charakterystyczny głos i umiejętność łączenia jazzu, popu oraz muzyki sakralnej sprawiły, iż zyskał wierną publiczność, która towarzyszyła mu przez dekady. Najbardziej znany był z utworu „Tolerancja”, który stał się symbolem pokolenia, ale także z licznych interpretacji klasyków i autorskich kompozycji.
Niestety, życie artysty nie było wolne od zmagań ze zdrowiem. Choroba, o której mówił w rozmowach z bliskimi, wielokrotnie odbierała mu siły i zmuszała do rezygnacji z występów. Kilka lat temu przeszedł kryzys, który niemal zakończył się tragicznie. To doświadczenie skłoniło go do wielu zmian – ograniczył aktywność zawodową, skoncentrował się na zdrowiu i bliskich, a na scenę wracał wtedy, gdy czuł się na siłach.
Ostatnie dni artysty były związane z przygotowaniami do występu w Sopocie, gdzie miał stanąć przed publicznością w finale festiwalu. Informacja o jego nagłej śmierci pojawiła się tuż przed planowanym koncertem i sprawiła, iż organizatorzy podjęli decyzję o przerwaniu wydarzenia. Na scenie spontanicznie wykonano „Tolerancję”, oddając w ten sposób hołd twórczości Soyki i jego wyjątkowej drodze artystycznej.
Śmierć artysty pozostawiła ogromną pustkę, ale jednocześnie przypomniała o jego niezwykłym dorobku i sile jego muzyki. Dla wielu pozostanie symbolem wrażliwości, odwagi i artystycznej szczerości, która potrafiła poruszać serca niezależnie od pokoleń.