Autor relacji, Henryk Bronowicki, to inżynier-pilot z długoletnim stażem, który w czasie kariery oblatał setki samolotów i spędził tysiące godzin w powietrzu. Jego opowieść o spotkaniu z niezidentyfikowanym obiektem latającym pojawiła się zarówno na kanale YouTube, jak i w autobiograficznej książce Pilot Doświadczalny.
Wprowadzenie do historii zaczyna się bez otoczki sensacji — od prostego stwierdzenia:
Chciałbym opowiedzieć o historii z UFO, jaka się przydarzyła na lotnisku fabrycznym w Mielcu i mnie osobiście dotyczyła jako pilota, ponieważ w finale tej historii na samolocie typu myśliwskiego ścigałem to UFO.
Srebrzysta kula nad pasem
Relacja opisuje zwyczajny, lipcowy dzień, kiedy nagle wszyscy zaczęli patrzeć w niebo:
(...) W Mielcu był jeden z większych zakładów lotniczych w Europie. Pracowałem w tym zakładzie jako fabryczny pilot doświadczalny, oblatujący samoloty, które schodziły z taśmy typu Iskra, AN-2, później i inne. Historia dotyczy pewnego popołudnia. Jest 13 lipca, 1984 rok, ładna pogoda. Od kilku dni zajmuję się oblatywaniem samolotu TS-11 Istra. Wykonałem parę dni wcześniej lot tak zwany programow, gdzie sprawdzaliśmy systemy hermetyzacji i inne. Tego dnia przyjechałem po południu z domu na lotnisko, żeby wykonać trzeci z kolei lot na Iskrze. Po przyjeździe na lotnisko wysiadłem z samochodu i zauważyłem, iż wszyscy pracownicy startu, jacy byli na zewnątrz, mechanicy i kierowcy i inni patrzą w górę, w niebo, w jeden punkt. Stanąłem i zauważyłem, iż nad lotniskiem stoi srebrzysta kula.
Z nagrania wynika, iż obserwatorzy próbowali znaleźć banalne wytłumaczenie („balon, na pewno balon”), ale pilota zaniepokoił fakt, iż „balon” stał w miejscu, mimo wiatru. Kontakty z wieżą i z radarzystami pokazały kolejne zagadki: obiekt był widoczny gołym okiem i przez lornetę wieży, a jednak na radarach wojskowych i strefowych go nie było.
Wzlot i pościg
Po wykonaniu zaplanowanego oblotu pilot otrzymuje prośbę: sprawdź, co to za obiekt, jeżeli przez cały czas będzie nad lotniskiem. W jego własnych słowach:
Dzwonię do kierownika lotów na wieży. Odbiera pan Kazimierz Lubertowicz. "Henryk dobrze jesteś… bo nad lotniskiem jest dziwna kula. Taki dziwny obiekt, nie wiemy co to jest. A ponieważ masz wykonać lot na Iskrze, no to prosimy cię bardzo, iż po wykonaniu zadania, żebyś podleciał, o ile to dalej będzie nad lotniskiem i sprawdził, co to za kula stoi. Najdziwniejsze jest to, iż ten obiekt był w Rzeszowie. W Rzeszowie zamknęli lotnisko, jak on się zatrzymał najpierw nad miastem, zaczęły się telefony na wieżę mieszkańców Rzeszowa, iż jakiś dziwny obiekt stoi. Później ten obiekt się przesunął nad lotnisko i też się zatrzymał i stał ponad pół godziny nad lotniskiem, a ponieważ dosyć spory ruch lotniczy się odbywa, więc oni automatycznie od razu zawiesili lotnisko, wyłączyli z ruchu. I kierownik lotów lotniska w Rzeszowie też był zdziwiony i cała obsługa, co to jest za obiekt, bo to nie balon, a stoi w miejscu. Mało tego, się przesuwa pod wiatr również.
Wykonano start w rejon testowy, sprawdzono samolot, a potem pilot wrócił, by zbliżyć się do obiektu.
Dolaując do lotniska widzę, iż ten tą kulę, która stoi na tak 500 m wyżej. Z prędkocią 500 na godzinę się zbliżam do niej, lekko przechodzę na wznoszenie, bo miałem zamiar przejść w odległości kilku metrów obok tej kuli. Zobaczę, co to jest faktycznie, z bliska. Zbliżamy się, podchodzimy, kiedy podeszliśmy na kilkaset, może pięćset metrów, ta kula ruszyła. I się zaczęło dostosowywać do naszej prędkości. Pozwalała nam podejść na odległość około 100 metrów. Bliżej nie mogliśmy do niej podejść i zaczęła nabierać wysokości. Kula w średnicy około ponad 25 m, czyli dwa razy większa od Iskry, można powiedzieć. Bardzo srebrzysta, jakby wypolerowane srebro, odbijająca promienie słoneczne, w oczy raziło. Powoli się kręciła wokół pionowej osi. Natomiast pod spodem, na dole tej kuli, była ciemniejsza plama, tam nie było tego srebra, albo inny materiał tam był zastosowany.
W dalszej części lotu podjęto decyzję o zejściu — zarówno ze względów bezpieczeństwa, jak i zdrowotnych załogi, ze względu na brak masek tlenowych. Po lądowaniu wróciła na swoje pierwotne miejsce i ostatecznie obrała kurs w kierunku południowo-zachodnim.
Wyszedłem z samolotu, zaczęliśmy zastanawiać się, co to naprawdę jest. Zjawisko było niesamowite dla nas. Przecież byłem pilotem doświadczalnym. Tysiące lotów wykonane na różnych typach samolotów. Różne zjawiskach w dzień i w nocy się obserwowało, ale to było dla mnie niezrozumiałe. Staliśmy tak kilkanaście minut dyskutując nad tym z mechanikami, z ludźmi, którzy to obserwowali, kiedy w pewnym momencie ta srebrzysta kula ruszyła i zaczęła się przesuwać w kierunku pod wiatr. Wiatr był zachodni, a ona zaczęła się przesuwać w kierunku południowo-zachodnim, na Kraków, Tarnów.
Wszystko zostało opisane i — jak mówi pilot — skomentowane przez lokalną i ogólnopolską prasę. Sam Bronowicki odczuwa żal, iż nie miał aparatu, by to uwiecznić. Jak sam podsumowuje:
Szkoda tylko, iż nie miałem żadnego aparatu, żeby ją sfotografować. W książce jest trochę więcej na ten temat, ponieważ tam są komentarze świadków, artykuły zamieściłem z gazet…
Incydent odbił się szerokim echem w mediach. "Kurier Polski" z 14 lipca zmieścił artykuł "Z całą pewnością UFO"! Inne publikacje, jak "Głos załogi" czy "Dziennik Polski" również informowały o tajemniczych obserwacjach w regionie.