Budynek zwany Teatralnią, tuż obok pałacu w Kozłowce, już od dawna w niczym nie przypomina oficyny gospodarczej służącej ongiś właścicielom rezydencji – rodzinie Zamoyskich. W ramach Muzeum od lat gości wystawy czasowe, a najnowszą zwiedził tuż po jej otwarciu Jacek Bieniaszkiewicz.
Nazwisko Abakanowicz działa jak magnes. Dzieła tej niedoścignionej artystki nie dają się zaszufladkować do jednej kategorii sztuk plastycznych i wciąż wymuszają odkrywanie ich na nowo. Nie mogłem się więc nie wybrać do Kozłówki, skoro wystawę rzeźb głów i masek zatytułowano „Spójrz mi prosto w twarz. Abakanowicz i inni”. Tytuł mylący, bo ci inni nie są dla artystki tłem. To same tuzy, jak Xawery Dunikowski, Alfons Karny, Janusz Jarnuszkiewicz, Adam Myjak, Ludwik Puget. Najwybitniejsi rzeźbiarze od lat 40. XX wieku do współczesnych. – Ale królowa może być tylko jedna – mówi Monika Bordzoł, kustosz Działu Zbiorów Dawnych Muzeum Zamoyskich w Kozłówce, gdy pytam o najcenniejsze eksponaty. – „Portret anonimowy” z roku 2000 robi niesamowite wrażenie, bo jest to rodzaj maski, która daje szerokie możliwości interpretacji: co ta twarz wyraża, jakie doświadczenia i emocje prezentuje. Każdy odbiorca może opowiedzieć swoją własną historię tej twarzy, tej postaci, tej rzeźby.
Alfons Karny i maski pośmiertne to coś fascynującego, tym bardziej o ile na przykład mamy przed oczyma zdjęcia czy Adama Mickiewicza czy z naszych współczesnych czasów wspaniałego trenera bokserskiego Feliksa Stamma.
– To rzeczywiście chyba szczególna strefa w tej wystawie, poświęcona maskom pośmiertnym – mówi Monika Bordzoł. – Na mnie chyba największe wrażenie robi chyba maska Adama Mickiewicza, ze względu na moje literackie zainteresowania. Dlatego iż ona, mam wrażenie, prezentuje trochę innego wieszcza. Ta twarz nie jest już uduchowiona, jest lekko wykrzywiona i pokazuje nie tyle wieszcza narodowego, co zwykłego człowieka, który ma różnego rodzaju doświadczenia za sobą. Dla mnie z tych masek pośmiertnych ogromne wrażenie zrobiła też maska topielicy z Sekwany, młodej dziewczyny wyłowionej z rzeki.
Mamy też na wystawie eksponaty, które wyszły z rąk twórców z naszego regionu.
– Na progu wystawy wita nas rzeźba pani Barbary Zbrożyny, która urodziła się w Lublinie, ale mamy też rzeźby nowoczesne, pana profesora UMCS Zbigniewa Stanucha – mówi Monika Bordzoł. – Organizatorzy wystawy, pani kurator Katarzyna Kot współpracowała z Wydziałem Rzeźby UMCS i Wyższą Szkołą Przedsiębiorczości i Administracji – tam jedna ze studentek zrobiła pracę dyplomową, czyli właśnie aranżację całej wystawy.
Jest jeszcze jedna kwestia, która mnie frapuje – rzadko się coś takiego spotyka, nie wszystkich rzeźb można dotknąć, ale część z nich tak, żeby poczuć opuszkami palców rzeźby z granitu czy z żeliwa, czy z innych tworzyw…
– Myślę, iż szczególnie przy takiej wystawie, kiedy sama faktura rzeźby jest istotna – faktura, wynikająca z materiału, z którego rzeźba jest wykonana – tym bardziej jest istotne, żeby też poczuć, nie tylko zobaczyć, zinterpretować, ale poczuć gładkość, chropowatość, delikatność twardość – mówi Monika Bordzoł. – Chodzi tu też o dostępność – chcieliśmy, żeby osoby z niepełnosprawnością wzroku mogły doświadczyć tego, czym jest rzeźba, jakim językiem do nas przemawia. Niekoniecznie można ją zobaczyć, można jej dotknąć.
„Spójrz mi prosto w twarz” – zachęca tytuł wystawy. Dodałbym w podtytule „dotknij”. Dzieła Magdaleny Abakanowicz i innych dostępne w Teatralni Muzeum Zamoyskich w Kozłówce do 30 listopada.
JB/ opr. DySzcz
Fot. Jacek Bieniaszkiewicz