Niedawno dostał ksiądz od przełożonych upomnienie za wypowiedzi w mediach społecznościowych. O co chodziło? O sprawie pisaliśmy w artykule „Czy Ksiądz z Osiedla zaprzestanie działalności medialnej?”To dotyczyło głównie jednej z moich wypowiedzi na temat aborcji, gdzie użyłem dużego skrótu myślowego, który jednak, w moim odczuciu, nie był sprzeczny z tym, co głosi Kościół. Natomiast dla wielu osób było to jednak zbyt duże uproszczenie. Pojawiły się skargi i donosy do biskupa. Dlatego właśnie moi przełożeni, chcąc dać wyraz troski, upomnieli mnie publicznie, żebym tę moją wypowiedź jakoś doprecyzował. Co uczyniłem.Cała ta sprawa wzięła się z tego, iż powiedziałem, iż w sytuacji zagrożenia życia kobiety, aborcja jest możliwa. Co miało oznaczać, w moim odczuciu, w zgodzie z tym, co mówi Kościół, iż w sytuacji zagrożenia życia kobiety, można podejmować wszystkie działania, aby ją ratować, choćby o ile ich niechcianym i niezamierzonym skutkiem będzie śmierć dziecka. W teologii moralnej mówi się o tym precyzyjnie, jako działanie o podwójnym skutku.W takich sytuacjach, zgodnie z nauką Kościoła, mamy prawo podjąć również te czynności, których niechcianym skutkiem będzie właśnie śmierć dziecka. I to miałem na myśli, wypowiadając te słowa w moich mediach społecznościowych. Podobnie ma się sprawa, o ile chodzi o rozwody. W Kościele katolickim mówimy, iż rozwodów nie ma, natomiast jest możliwość stwierdzenia nieważności małżeństwa. Jednak dla wielu osób jest to raczej podobne. Efekt jest taki sam, para się rozchodzi. Ja w swoim uproszczeniu, kierowałem się podobną logiką. Nie możemy usprawiedliwiać aborcji. Natomiast skutek niektórych działań jest taki sam jak w przypadku aborcji. Stąd takie moje uproszczenie, ale przyznaję, iż było ono nie do końca precyzyjne i rozumiem, iż niektórzy mogli poczuć się nią poruszeni.Okazało się, iż to skargi ludzi rozpoczęły całą aferę. Nie odczuł ksiądz z tego powodu smutku? Mam duży dystans do mojej działalności internetowej, więc raczej nie było mi przykro. Ta sprawa pokazała mi, iż jednak wrażliwość ludzka jest bardzo duża i iż niektóre tematy są bardzo ważne. Dlatego konieczne jest, żeby się wyrażać precyzyjnie. Podszedłem do tego z dużym spokojem. Zwłaszcza że, jak się pojawiła ta pierwsza informacja o zakazie działalności medialnej, to dostałem pełno telefonów, wiadomości i komentarzy ze wsparciem.To był zakaz medialny nałożony chwilowo. Moi przełożeni chcieli mieć czas, żeby wypracować komentarz do moich słów. Natomiast widząc, jak to medialnie zaczyna gwałtownie działać, sam zwróciłem się do nich, żeby powiedzieć, iż w moim uczuciu lepiej będzie, jak ja sam tę sprawę wyjaśnię, a nie oni. Nie chciałem, żeby w mediach pojawił się obraz księdza uciskanego przez system. Duchownego, który jest tłamszony i blokowany przez jego działania. Chciałem tego uniknąć. Na szczęście spotkałem się ze zrozumieniem. Wydaje mi się, iż ta forma, którą wybraliśmy, jest najlepsza, bo z jednej strony moi przełożeni rzeczywiście odpowiedzieli na te skargi, a z drugiej strony ja miałem okazję przestawić swoje wytłumaczenie, co już częściowo uczyniłem. Planuję jeszcze na YouTubie, gdzie pojawiła się ta moja wypowiedź o aborcji, nagrać uzupełniający odcinek, żeby tam wyjaśnić dokładnie, o co mi chodziło.Czyli działalność księdza w mediach społecznościowych i poza nimi nie jest zagrożona?Nie ma się o co martwić. Przed nami kolejne duże wyzwania. Przede wszystkim teren nad Wisłą, gdzie była nasza pierwsza klubokawiarnia Cyrk Motyli, został zdewastowany prawdopodobnie przez bezdomnych. Cały obszar musieliśmy całkowicie uprzątnąć. Nadzór budowlany wszystko tam wyczyścił. Zostały tylko piach i krzewy. Więc czeka nas naprawdę potężna praca, żeby to odtworzyć. Druga sprawa jest trochę z tym powiązana. Zgłosiła się do nas grupa młodzieży na wyjazd do Rzymu. Ja powiedziałem, iż jak najbardziej, zorganizujemy taką wycieczkę, jednak musi się to związać z ich własną pracą. Dlatego młodzi ludzie będą pracować w knajpie w Piastowie; już teraz prowadzą animacje dla dzieciaków i seniorów, a także robią to, w czym rodzice ich wyręczają w domu, czyli sprzątają, podają do stołu, czy myją podłogi. Ale również będą brali udział w odtwarzaniu terenu nad Wisłą. Mamy nadzieję, iż ten teren zostanie uruchomiony jeszcze w lipcu. Ale przed nami jeszcze jedno wyzwanie. Mogę zdradzić, iż dostaliśmy propozycję otwarcia trzeciej klubokawiarni, tym razem na Ursynowie. Żartuję sobie, iż jak tak dalej pójdzie, to chyba zostaniemy sieciówką. Oczywiście knajpa będzie prowadzona na zasadzie zapłaty „co łaska”. Jak wygląda sprawa finansowa klubokawiarni w Piastowie? Czy lokal na siebie zarabia?Nie, zyski z knajpy pokrywają jakieś 50% kosztów. Miesięczny koszt utrzymania „Cyrku Motyli” w Piastowie to około 20-22 tysięcy złotych. Czynsz to 8 tysięcy, tyle samo wynagrodzenia pracowników i około 4 tysiące wydajemy na zakup produktów. Więc sama knajpa generuje straty. Natomiast udaje nam się finansować miejsce z innych źródeł. Zrzutkami w internecie, czy wsparciem darczyńców. Nigdy nie było naszym celem, żeby na tym miejscu zarabiać. Bardzo cieszę się, iż knajpa działa, bo faktycznie widać, iż takie miejsce było potrzebne. Przychodzi do nas dużo młodzieży i całe rodziny z okolicy, które po prostu z chęcią spędzają tu czas. Dla mnie są takie wzruszające momenty. Niedawno w Piastowie przyszła pewna pani, samotna mama, i powiedziała, iż chciałaby zrobić urodziny dla swojego dziecka. Jednak finansowo miałaby problem, żeby urządzić zabawę w innym miejscu. Dziecko miało pewne trudności z relacjami rówieśniczymi, więc tym bardziej mamie zależało, żeby zrobić takie urodziny, żeby dziecko poczuło się trochę pewniej w swoim środowisku rówieśniczym. Jak przyszli, to rzeczywiście było widać tam mnóstwo radości. Dlatego cieszę się na pomysł, żeby otworzyć kolejny punkt. A w przyszłości może uda się coś zrobić w centrum Warszawy i kolejnych miastach. To oczywiście luźne myśli, ale z drugiej strony pojawiają się sygnały, iż to może być bardzo realne. I potrzebne. To jest dla mnie bardzo humorystyczne, bo nigdy w życiu nie planowałem prowadzić knajp. Nieprzewidziane są plany Pana.Wiele osób zastanawia się, jak prowadzenie takich knajp, gdzie płaci się „co łaska”, wygląda od strony formalnej.Formalnym organem prowadzącym jest fundacja, która nie prowadzi działalności gospodarczej. o ile chodzi o względy typowo podatkowo-skarbowe, to my nie świadczymy usług. Wszystko jest za darmo. Natomiast wszystkie wpłaty są traktowane jako darowizny. Mamy opinię zarówno kancelarii adwokackiej, jak i
biura podatkowego, iż możemy działać właśnie w takiej formie i nie musimy wprowadzać kasy fiskalnej i odprowadzać podatków.Dziękuję za rozmowę.