Robisz zakupy w internecie? Może Cię odwiedzić kontroler z urzędu skarbowego

5 godzin temu

Ukryty podatek, o którym nie mówią sprzedawcy internetowi. Tysiące Polaków kupuje drogie rzeczy w sieci, nie wiedząc, iż przez to wpadają w pułapkę podatkową. Skarbówka już monitoruje popularne portale ogłoszeniowe.

Fot. Warszawa w Pigułce

Marcin kupił przez internet rower górski za 1500 złotych od prywatnego sprzedawcy. Zapłacił, odebrał towar i uważał sprawę za załatwioną. Po kilku miesiącach dostał wezwanie z urzędu skarbowego – okazało się, iż był winny fiskusowi dodatkowe 30 złotych podatku. O obowiązku zapłaty podatku PCC nie wiedział ani on, ani tysiące innych Polaków robiących podobne zakupy.

Dwa procent od każdej transakcji powyżej tysiąca złotych

Problem dotyczy umów sprzedaży zawieranych między osobami fizycznymi, gdy przedmiot kosztuje więcej niż 1000 złotych. W takiej sytuacji kupujący musi zapłacić podatek od czynności cywilnoprawnych w wysokości 2 procent wartości rynkowej nabytej rzeczy. Obowiązek powstaje niezależnie od tego, czy kupujemy stacjonarnie, czy przez internet.

Stawka wydaje się niewielka, ale przy droższych zakupach robi się z tego poważna kwota. Laptop za 3000 złotych oznacza dodatkowe 60 złotych podatku, a samochód za 25 tysięcy to już 500 złotych dla fiskusa. Najgorsze jest to, iż kupujący musi sam zorientować się w obowiązku i wypełnić formularz PCC-3 w ciągu 14 dni od zakupu. Czekanie na wezwanie z urzędu skarbowego może skończyć się dodatkowymi karami i odsetkami.

Skarbówka wie o transakcjach na portalach ogłoszeniowych

Od 1 lipca 2024 roku obowiązuje unijna dyrektywa DAC7, która zmienia zasady gry. Operatorzy platform internetowych muszą teraz raportować informacje o transakcjach i sprzedających do organów podatkowych. Choć dane kupujących nie trafiają bezpośrednio do urzędów, informacja o samej transakcji już tak. To daje skarbówce narzędzie do weryfikacji, czy należny podatek został zapłacony.

Skala zjawiska jest ogromna. Tylko na jednej popularnej platformie od początku 2025 roku pojawiło się ponad 1,2 miliona ogłoszeń dotyczących przedmiotów w cenie powyżej 1000 złotych, wystawionych przez osoby prywatne. Najwięcej transakcji dotyczy elektroniki – ponad 120 tysięcy ogłoszeń, z czego 30 tysięcy to komputery. Na drugim miejscu są rowery z 70 tysiącami ofert, a trzecie miejsce zajmują meble z 60 tysiącami ogłoszeń.

Przedsiębiorcy są bezpieczni, prywatni sprzedawcy to ryzyko

Kluczowa jest różnica między zakupem od firmy a transakcją z osobą prywatną. Gdy kupujemy od przedsiębiorcy – czyli kogoś, kto rozlicza VAT – obowiązek podatkowy spoczywa wyłącznie na sprzedawcy. Kupujący płaci tylko cenę z faktury lub rachunku i może spać spokojnie.

Problem powstaje przy zakupach od osób prywatnych, które nie prowadzą działalności gospodarczej. Wtedy to nabywca staje się podatnikiem PCC i musi sam zadbać o rozliczenie z fiskusem. Sprawdzenie statusu sprzedawcy nie zawsze jest łatwe, szczególnie przy transakcjach internetowych, gdzie kontakt ogranicza się do wiadomości na portalu ogłoszeniowym.

Kiedy można zapomnieć o dodatkowym podatku

Na szczęście nie każda transakcja oznacza dodatkowe obciążenie podatkowe. Lista wyłączeń z PCC jest całkiem długa i obejmuje najczęstsze sytuacje zakupowe. Podatku nie płaci się przy zakupach od przedsiębiorców będących podatnikami VAT, niezależnie od tego, czy są czynnymi podatnikami, czy korzystają ze zwolnienia.

Granica 1000 złotych również ma znaczenie – wszystko, co kosztuje mniej, jest zwolnione z PCC. To oznacza, iż większość codziennych transakcji internetowych pozostaje bezpieczna. Zwolnienie obejmuje także rzeczy już objęte podatkiem VAT, sprzęt rehabilitacyjny oraz samochody kupowane przez osoby niepełnosprawne zgodnie z ustawą o rehabilitacji.

Ciekawostką jest sytuacja z towarami zagranicznymi. jeżeli przedmiot znajduje się za granicą, ale kupujący mieszka w Polsce i umowa została zawarta na polskim terytorium, PCC przez cały czas obowiązuje. Może to dotyczyć na przykład zakupu samochodu z niemieckiego salonu przez polskiego konsumenta.

Jak uniknąć problemów z fiskusem

Bezpieczne zakupy internetowe wymagają odrobiny czujności i sprawdzenia kilku podstawowych informacji. Przed sfinalizowaniem transakcji warto upewnić się, czy sprzedawca prowadzi działalność gospodarczą. jeżeli ogłoszenie zawiera numer NIP, regon czy nazwę firmy, prawdopodobnie mamy do czynienia z przedsiębiorcą.

Gdy wartość przedmiotu przekracza 1000 złotych, a sprzedawca to osoba prywatna, trzeba przygotować się na wypełnienie formularza PCC-3. Podstawą obliczenia podatku jest wartość rynkowa przedmiotu, nie koniecznie kwota zapłacona. jeżeli kupiliśmy laptop wart 3000 złotych za 2500 złotych, podatek liczymy od pełnej wartości rynkowej.

Formularz należy złożyć w urzędzie skarbowym adekwatnym dla miejsca zamieszkania kupującego, a wpłatę 2 procent wartości przedmiotu trzeba zrealizować w ciągu 14 dni od zawarcia umowy. Zwlekanie może skończyć się dodatkowymi sankcjami, które znacznie przewyższą pierwotny obowiązek podatkowy.

Nieznajomość przepisów może kosztować słono

Wielu kupujących w ogóle nie zdaje sobie sprawy z istnienia takiego obowiązku podatkowego. Zakup przez internet kojarzy się z prostotą – kliknięcie, płatność, odbiór towaru. Tymczasem niektóre transakcje niosą ze sobą dodatkowe konsekwencje, o których nie informują portale ogłoszeniowe ani sprzedawcy.

Skarbówka nie ma obowiązku przypominania o PCC, a nieznajomość przepisów nie zwalnia z odpowiedzialności. Kontrole mogą nastąpić choćby kilka lat po transakcji, a wtedy do pierwotnego podatku dochodzą odsetki za zwłokę i ewentualne kary. W skrajnych przypadkach koszt może wielokrotnie przewyższyć pierwotny obowiązek podatkowy.

Bezpieczniejszym rozwiązaniem jest zawsze sprawdzenie statusu sprzedawcy i w razie wątpliwości skonsultowanie się z doradcą podatkowym. Kilkadziesiąt złotych podatku to niewielka cena za spokój i pewność, iż wszystko zostało załatwione zgodnie z prawem.

Idź do oryginalnego materiału