Pucharowa potyczka piątoligowców dla Beskidu | ZDJĘCIA

10 godzin temu

1 sierpnia zainaugurowano w powiecie cieszyńskim rozgrywki piłkarskie sezonu 2025/26. W pierwszej rundzie Pucharu Polski na szczeblu skoczowskiego Podokręgu stanęły naprzeciw siebie zespoły Beskidu Skoczów i Górala Istebna.

Kibice ledwo zasiedli na trybunach Stadionu Miejskiego im. Rudofa Kukucza a już mogła paść pierwsza tego dnia bramka. W 15. sekundzie golkiper i obrońcy Górala usłyszeli dźwięk uderzenia o słupek, gdy piłka po mocnym i zaskakującym strzale Igora Kaźmierczaka musnęła zewnętrzną cześć konstrukcji bramki. W kolejnych minutach na murawie trwała zacięta walka, ale klarownych sytuacji strzeleckich brakowało. Sytuacja zmieniła się diametralnie w ostatnim kwadransie pierwszej odsłony. W 31. minucie po stałym fragmencie gry groźnie główkował Wojciech Padło, ale bramkarz przyjezdnej ekipy Andrzej Nowakowski wykazał się nie lada kunsztem, przerzucając futbolówkę nad poprzeczkę. 4 minuty później w polu karnym istebnian szarżował Jakub Krucek, ale jego uderzenie w krótki róg obronił golkiper Górala. W końcówce pierwszej połowy dobrze tego dnia dysponowanemu Andrzejowi Nowakowskiemu po raz drugi w sukurs przyszła konstrukcja bramki, gdy piłka po strzale głową Michała Pietraczyka odbiła się od spojenia słupka z poprzeczką. To była 44. minuta gry, a chwilę później sędzia główny Adrian Damaz zakończył pierwszą część spotkania.

Po zmianie stron gospodarze dość gwałtownie ruszyli do ataku i w 55. minucie dopięli swego. Na przebojową akcję w polu karnym ekipy z Trójwsi zdecydował się Kamil Kotrys, który mocnym strzałem pod poprzeczkę nie dał szans Andrzejowi Nowakowskiemu. Ten dwoił się i troił, by nie dopuścić do kolejnej straty gola, stopując fenomenalnie w 59. minucie uderzenie Jakuba Krucka. W 67. minucie napastnik Beskidu miał kolejną okazję, ale po wymanewrowaniu defensywy gości fatalnie spudłował, posyłając futbolówkę wysoko nad bramkę. 2 minuty później kolejna dynamiczna akcja skoczowian zakończyła się bez powodzenia. Także próba Kacpra Zątka z 87. minuty minęła celu. Nieskuteczność gospodarzy mogła zostać ukarana w końcówce zawodów, ale ich defensorzy jakimś cudem wybili piłkę sprzed linii bramkowej po strzale Andrzeja Kąkola. Chwilę później golkiper Beskidu Konrad Krucek swoją interwencją uratował kolegów z opałów, zatrzymując strzał Mateusza Krężeloka. Niewykorzystane szanse zemściły się na Góralu w ostatniej minucie doliczonego czasu gry. Co prawda z uderzeniami Oliwiera Ziebury i Kamila Kotrysa poradził sobie świetny tego dnia Andrzej Nowakowski, ale w 94. minucie musiał już skapitulować, gdy wynik meczu na 2:0 ustalał Kacper Zątek.

– Co prawda ze strony przeciwnika nie było zagrożenia, ale cały czas trzeba było mieć się na baczności. To są takie mecze, gdzie prowadzisz grę, masz sytuacje, ale nie strzelasz i wtedy może się zdarzyć to, co spotkało nas w końcówce, gdzie nasz bramkarz Konrad Krucek ratował nam skórę. Przy wyniku jeden od zera, mając tyle sytuacji, gdybyśmy dostali przypadkiem gola wyrównującego to nie wiem, czy byśmy z tego wyszli obronną ręką, zwłaszcza, iż to była końcówka meczu. Wtedy rzuty karne dla przeciwnika byłyby błogosławieństwem i super nagrodą, a dla nas karą. Skończyło się jednak tak, jak się skończyło. Cieszę się z wygranej i jestem dumny z chłopaków, bo widać, iż pracują i przyswajają to, co do nich mówię – powiedział po ostatnim gwizdku arbitra Bartłomiej Konieczny, trener Beskidu.

– Cieszę się, iż wylosowaliśmy w pierwszej rundzie Beskid Skoczów, bo tego potrzebowaliśmy przed samym startem ligi. To było świetne przetarcie przed rozgrywkami i myślę, iż jakiejś tragedii z naszej strony nie było. Niektóre akcje, niektóre wyjścia spod pressingu przeciwnika były naprawdę takie, jak bym sobie tego życzył. Dobrze też broniliśmy, bo pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem i w niej założenia były przez nas realizowane na sto procent. Druga połowa już się otworzyła, tych sytuacji było dużo więcej, szczególnie w końcówce. Beskid mógł nas wcześniej dobić, no ale można powiedzieć, iż też my w końcowych minutach mieliśmy takie dwie meczowe sytuacje. Niestety ich nie wykorzystaliśmy, a właśnie o to chodzi, iż mając dwie okazje do zdobycia gola, musimy przynajmniej jedną strzelić. Tak będzie to wyglądać w tej lidze, iż nie będziemy stwarzać po piętnaście sytuacji, tylko będziemy mieć dwie lub trzy i musimy je zamienić na gole – podsumował Dariusz Rucki, szkoleniowiec Górala.

Idź do oryginalnego materiału