
fot. KMP Radom
- Mężczyzna ma się trzy razy w tygodniu zgłaszać na komisariat policji w Radomiu. Prokurator nałożył też na niego obowiązek powstrzymywania się od nadużywania alkoholu, środków odurzających i substancji psychotropowych – poinformował szef Prokuratury Rejonowej Radom Zachód Cezary Ołtarzewski.
Jak już pisaliśmy, w niedzielę około godz. 9 jeden z pasażerów autobusu miejskiego powiadomił służby, iż ma podejrzenia co do trzeźwości kierowcy autobusu miejskiego, którym przed chwilą jechał. - Natychmiast za wskazanym pojazdem linii autobusowej pojechał patrol drogówki, który zauważył autobus na ulicy Limanowskiego. Od razu policjanci stwierdzili, iż kierujący nie trzyma prostego toru jazdy i co trochę zjeżdża na przeciwległy pas. Policjanci natychmiast zatrzymali pojazd. Za kierownicą siedział 34-latek, którego poddano badaniu na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu. Okazało się, iż był nietrzeźwy, mając ponad promil alkoholu w organizmie. Policjanci podjęli także decyzję o wykonaniu testu na narkotyki, który również dał wynik pozytywny - relacjonowała mł. asp. Dorota Wiatr-Kurzawa z radomskiej drogówki.
Sam się bada
Podczas przesłuchania 34-latek przyznał się do winy. Powiedział śledczym, iż alkohol spożywał już w poprzednich dniach. Wyjaśniał, iż zwykle w takich sytuacjach, zanim wsiądzie za kierownicę, sam bada się alkomatem, ale w dniu, w którym został zatrzymany, tego nie zrobił, bo czuł się dobrze. Zaprzeczył natomiast, iż wcześniej przyjmował amfetaminę. – Stwierdził, iż dopiero trzecie badanie na obecność tej substancji było pozytywne, dlatego też trzeba będzie przeprowadzić dalsze badania w tym zakresie – podkreślił prokurator rejonowy.
Wypił dwie "małpki"
Z ustaleń śledczych dokonanych m.in. na podstawie zapisu monitoringu wynika, iż kierowca nabył w niedzielę rano alkohol w sklepie na stacji paliw. Sam także przyznał śledczym, iż kupił dwie małe butelki wódki, tzw. małpki oraz napój energetyzujący i wypił w trakcie przerwy na przystanku końcowym. Przesłuchiwany w charakterze świadka dyspozytor zajezdni zeznał, iż kontrole trzeźwości wśród kierowców autobusów prowadzone są wyrywkowo. W tym dniu 34-latek nie był jednak badany, nie sprawiał też wrażenia osoby nietrzeźwej. Jednocześnie dyspozytor przyznał, iż 34-latkowi zdarzało się wcześniej, iż dzwonił i informował, iż nie przyjdzie do pracy, bo pił alkohol i nie może prowadzić pojazdu. O jego problemach wiedziano w pracy, mężczyzna miał choćby zapowiadać, iż pójdzie w związku z tym na terapię.
kat, bdb