Plan główny został zrealizowany. Utrzymanie dawało komfort przed meczem z walczącą o życie Spójnią i pozwolił wygrać 82:80 choć gospodarze zażarcie walczyli do samego końca meczu. W środę Orlen Zastal jeżeli pozostałe wyniki korzystnie się ułożą zagra o wejście do najlepszej dziesiątki sezonu.
Biało-zieloni pewni utrzymania grali bez bagażu, który musiała dźwigać Spójnia. Widmo spadku jeszcze do wczoraj dotyczyło obu zespołów. W niedzielę o utrzymanie grali już jedynie stargardzianie. Od pierwszych minut było widać, iż Zastal nie będzie stosował taryfy ulgowej. Gospodarze gwałtownie zanotowali 6 strat, a gdy za trzy trafił Szymon Wójcik i kolejne łatwe punkty z kontry dołożył Darius Perry zastalowcy prowadzili 17:9. Kolejny zestaw 3+2 od Michała Kołodzieja i Veljko Brkicia pozwolił osiągnąć gościom 10 oczek przewagi. Spójnia zniwelowała jeszcze stratę po dwóch celnych Johnsona i pierwsza kwarta zakończyła się prowadzeniem Zastalu 22:14.
Gospodarze wyszli jednak spod opresji biało-zielonych i w czterech minutach otwierających drugą partię doprowadzili do remisu 24:24. Chwilę później prowadzili 30:26 po trójce z faulem Sebastiana Kowalczyka. Ten fragment gry Spójnia wygrała 16:4. Vladimir Jovanović postanowił przywrócić pierwszą piątkę, ale walcząca o życie drużyna Krzysztofa Koziorowicza z akcji na akcję nabierała rozpędu wykorzystując nieskuteczność i błędy Zastalu w ataku. Z 67% z gry spadł na 52%, a strat było już nie 3, a 8. Zanim goście na nowo zatrybili została minuta do przerwy. Utrzymać się na prowadzeniu pozwolił wsad Artura Łabinowicza, wrzucił mu Ty Nichols i do szatni obie drużyny schodziły z wynikiem 40:39.
W trzeciej odsłonie dominowali zielonogórzanie, którzy wygrali te kwartę 26:13. Szymon Wójcik kręcił wysokie cyferki i po nieco ponad 18 minutach spędzonych na parkiecie miał 17 punktów na swoim koncie, a Zastal wyszedł na prowadzenie +10 – 54:44, później jeszcze 58:48. Dwie celne trójeczki od Nicholsa dały przewagę 14 oczek na koniec trzeciej partii i były to jego pierwsze trafienia zza łuku. Co warto podkreślić w tej części meczu biało-zieloni nie popełnili ani jednej straty. Stąd wysoka przewaga przed decydującą kwartą.
Wydawało się, iż Orlen Zastal kontroluje wydarzenia na boisk, ale wola walki Spójni była ogromna, a stargardzianom marzyła się remontada w ostatnich minutach meczu. Gospodarze w pogoni za utrzymaniem dali się porwać energii z trybun i najpierw doszli biało-zielonych na 6 punktów, a na trzy minuty przed końcem spotkania zniwelowali stratę do 73:77. Na półtorej minuty przed końcem błąd kroków pod koszem rywala popełnił Brkić, a w ofensywie Langović skompletował akcję 2+1 i Zastal prowadził już tylko jednym punktem. Niesamowite emocje w samej końcówce spotkania, bo Spójnia odzyskała prowadzenie po celnych osobictych Pawła Kikowskiego. Odpowiedział indywidualną akcją Perry i meczbola mieli gospodarze. Na zegarze 6,9 sekundy i wznowienie zza końcowej. Do którego nie doszło. Johnson popełnił błąd pięciu sekund i przyjezdni dostali szansę przypieczętowania wygranej. Udało się choć tylko jeden rzut wolny trafił Nichols, stargardzianie nie potrafili skonstruować już skutecznej akcji.
PGE Spójnia Stargard – Orlen Zastal Zielona Góra 80:82 (14:22, 25:18, 13:26, 28:16)
PGE Spójnia: Johnson, Kowalczyk, Kikowski, Borowski, Gordon – Langović, Ross, Martinez, Yam, Słupiński
Orlen Zastal: Nichols, Perry, Łabinowicz, Wójcik, Brkić – Matczak, Kołodziej, Sitnik, Woroniecki, Grady, Simmons, Pluta