Między Excelem, a sumieniem. O ekonomii, która nie wstydzi się ludzi [FELIETON]

5 dni temu

I właśnie dlatego słowa profesora Bartłomieja Bigi podczas Kongresu NGO Excellence były dla mnie jak tlen. Bo w świecie, w którym ekonomiści zamieniają emocje na zmienne, a relacje na koszty stałe, ktoś wreszcie powiedział głośno: ekonomia bez wartości to wydmuszka.

Profesor Biga przywołał dwa porządki: operacyjny i aksjonormatywny. Ten pierwszy znamy aż za dobrze — to przepływy, bilanse, płynność, liczby, liczby, liczby. Ale ten drugi? To coś znacznie ważniejszego. To pytanie: po co to wszystko robimy? W przedsiębiorstwach społecznych to pytanie pada codziennie. Czasem rano, zanim otworzymy drzwi dla osób z niepełnosprawnością, które tu nie tylko pracują, ale odnajdują sens. Czasem późnym wieczorem, gdy siedzimy z zespołem nad kolejnym wnioskiem grantowym, wiedząc, iż choćby jeżeli nie przejdzie — to i tak trzeba działać dalej.

Profesor użył pięknej metafory — efektu IKEA. Ludzie bardziej cenią rzeczy, które sami złożyli. Bo włożyli w nie wysiłek, emocje, kawałek siebie. Przedsiębiorstwo społeczne to taka właśnie szafa z IKEA: trochę krzywa, z jednym zawiasem, który wiecznie się zacina, ale nasza. Kochana. Prawdziwa. To ekonomia, w której nie wszystko da się wycenić. Gdzie wartością nie jest tylko to, co policzy Excel, ale też to, co sprawia, iż ludziom chce się rano wstać z łóżka.

Biga przypomniał też słynną wypowiedź Steve’a Jobsa, który zapytany o to, po co Apple inwestuje w dostępność dla osób z niepełnosprawnościami, odpowiedział: "Bo to część naszej tożsamości. jeżeli ci to przeszkadza — nie inwestuj w nas.” Ta odwaga, by mówić o wartościach jako o fundamencie, nie dodatku — powinna być dziś lekcją obowiązkową we wszystkich szkołach biznesu. Ale ekonomia wartości to nie tylko wielkie idee. To też konkretna krytyka modelu, który doprowadził nas na skraj społecznej pustki. Modelu, który Jack Welch — „człowiek, który zniszczył kapitalizm” — zamienił w kult kwartalnego wyniku. Uczył, jak maksymalizować zysk, ale zapomniał, jak budować firmy, które przeżyją więcej niż jedną dekadę.

Tymczasem my — kobiety w ekonomii społecznej, liderki lokalnych wspólnot, społeczne rzemieślniczki nadziei — wiemy, iż dobro nie zawsze ma szybki zwrot z inwestycji, ale ma trwały efekt. Chcę ekonomii, która nie boi się słów takich jak miłość, solidarność, troska. Chcę świata, w którym wartość firmy mierzy się nie tylko w milionach, ale też w tym, czy potrafi zostawić świat odrobinę lepszym niż go zastała.

Idź do oryginalnego materiału