Rytuał kambo zaprowadził 37-latke do szpitala. w stanie ciężkim. — Nie mamy antidotum, działamy objawowo — informuje dr Eryk Matuszkiewicz ze Szpitala Miejskiego im. Franciszka Raszei w Poznaniu.
Kobietę do przejścia ceremonii kambo namówiły koleżanki. Rytuał pochodzi z Amazonii i jak twierdzą zwolennicy ma być detoksem dla organizmu. Inne zdanie mają lekarze uważając tego typu praktyki za skrajnie niebezpieczne dla zdrowia i życia.
Zabieg polega na wstrzyknięciu do organizmu zawierającego toksyny jadu amazońskiej żaby. Kobieta poddała się rytuałowi 26 lipca w Niemczech. Niespełna dwie doby później wystąpiły u Wielkopolanki pierwsze objawy. Były nimi wymioty i drgawki, następnie kobieta straciła przytomność.
Leczenie polega na “wypłukaniu” z organizmu kobiety toksyn. Kobieta przyjmuje leki leki wyciszające (bo jej układ nerwowy wciąż jest silnie pobudzony na skutek działania jadu). 37- latka dostaje elektrolity, lekarze nieustannie monitorują jej stan zdrowia.
— W tym przypadku nie mamy swoistego antidotum, nie działamy przyczynowo, działamy objawowo — tłumaczy dr Matuszkiewicz.
Rzecznik Szpitala Miejskiego im. Franciszka Raszei w Poznaniu wyjaśnia, iż u 37-latki żadne nowe objawy się nie pojawiają, ale trudno jeszcze mówić o szczęśliwym zakończeniu.
— Widzimy, iż pewne konsekwencje zabiegu na razie są, ale miejmy nadzieję, iż do odwrócenia —dodaje rzecznik Szpitala Miejskiego im. Franciszka Raszei w Poznaniu.
Źródło- Radio Poznań