Legniczanin pojechał na rowerze do Casablanki - i wrócił.

5 godzin temu
Legnicki listonosz Piotr Ziętal wrócił z 52-dniowej samotnej wyprawy rowerowej do Maroko. 6 620 kilometrów w obie strony, nie licząc pokonanego pociągiem odcinka Trutnov – Pilzno. Ponad czterysta godzin na siodełku: w deszczu, wietrze, upale. Porozmawialiśmy. - Casablanka? Rozczarowanie – mówi Piotr Ziętal. Planując podróż, liczył, iż gdzieś tam w parnym afrykańskim powietrzu wciąż unosi się klimat słynnego filmu z Humphreyem Bogartem i Ingrid Bergman. Nic z tego. Zero romantyzmu. Przereklamowane banalne miasto, jakich wiele mijał po drodze. Do tego brudne, w odróżnieniu od Rabatu, stolicy Maroka, gdzie legniczanin zajechał z pocztówką dla ambasadora Tomasza Orłowskiego.

Na kartce był Zamek Piastowski, katedra Św. Apostołów Piotra i Pawła, barokowy budynek Teatru Modrzejewskiej. Wiózł ją w sakwie z Legnicy, ze znaczkiem Poczty Polskiej i datownikiem, który osobiście przybił przed podróżą.

- Szczęście mi sprzyjało, bo tego ranka ambasadorowi wypadło z kalendarza jedno ze spotkań i wcześniej pojawił się w pracy. Mieliśmy okazję przez chwilę porozmawiać – opowiada Piotr Ziętal.

Najpiękniej było w Szwajcarii. Wiadomo, Alpy. Ale ujęli go Marokańczycy, bardzo serdeczni, bezinteresownie uczynni, towarzyscy. B
Idź do oryginalnego materiału