Prezydent USA Donald Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze, które zwiększa taryfę celną dla kanadyjskich towarów do poziomu 35 procent. Oznacza to wzrost o 10 punktów procentowych w porównaniu do wcześniej obowiązującej, 25-procentowej stawki, wprowadzonej w marcu na dobra sprowadzane z Kanady do USA. To szeroko zakrojone cło, teoretycznie obejmujące wszystkie towary z Kanady.
Jednak rzeczywistość jest bardziej złożona. W praktyce tylko niewielka część kanadyjskich produktów faktycznie zostanie objęta nową stawką 35 procent.
Wynika to z faktu, iż wiele produktów jest objętych Umową Kanada-USA-Meksyk (CUSMA), czyli paktem o wolnym handlu, który wciąż obowiązuje i chroni znaczny zakres wymiany handlowej między tymi krajami. Towary objęte CUSMA przez cały czas mogą być przewożone przez granicę bez naliczania ceł.
Jak wynika z danych zawartych w najnowszym raporcie Banku Kanady dotyczącym polityki monetarnej, aż około 95% kanadyjskiego eksportu do USA kwalifikuje się do preferencyjnych warunków wynikających z CUSMA.
To oznacza, iż nowe, wyższe cła dotkną tylko niewielki fragment eksportu – głównie te produkty, które nie spełniają warunków porozumienia. Eksperci podkreślają, iż mogą to być towary z różnych branż, ale bez konkretnej przewagi jednego sektora.
„CUSMA to najważniejszy filar umożliwiający utrzymanie stabilnych przepływów handlowych w dużej części gospodarki” – wyjaśnia Eric Miller, prezes Rideau Potomac Strategy Group. Jak mówi, utrzymanie tego wyjątku było niezbędne.
Nie istnieje jedna, przejrzysta lista produktów objętych CUSMA. Każdy towar musi być indywidualnie certyfikowany, zgodnie z zestawem skomplikowanych kryteriów. By skorzystać ze zwolnienia, istotna część produktu musi być wytworzona w Kanadzie i z wykorzystaniem krajowych surowców.
Dla przykładu: jeżeli krowa urodziła się, została wyhodowana i ubita w Albercie, to stek wyprodukowany z jej mięsa można bez wątpienia zakwalifikować jako produkt kanadyjski, podlegający ochronie CUSMA – tłumaczy Miller.
Z kolei narzędzia, takie jak śrubokręty, wymagają bardziej złożonej analizy. Muszą być wykonane z komponentów (jak metal, plastik czy guma), z których co najmniej 60% pochodzi z państw objętych umową – Kanady, USA lub Meksyku. Taką zasadę podaje Daniel Kiselbach, partner w kancelarii Miller Thompson LLP.
Poza samym pochodzeniem surowców, konieczne jest także ich przetworzenie w gotowy produkt – co oznacza dodanie wartości na etapie produkcji. jeżeli więc firma produkuje śrubokręty z surowców i finalizuje je w Kanadzie, może spełnić warunki CUSMA.
Kiselbach zauważa też, iż produkty naturalne, takie jak surowce czy plony, zwykle łatwo spełniają wymogi CUSMA. Natomiast wyroby przemysłowe, szczególnie urządzenia elektroniczne i maszyny, często mają trudności z uzyskaniem certyfikatu.
Dodatkowym problemem jest złożoność i kosztowność samego procesu certyfikacji – wymaga on skrupulatnej dokumentacji, określającej dokładne źródła wszystkich komponentów danego towaru.
„Firmy często nie rozumieją tych zawiłych przepisów” – mówi Miller. „To przypomina bardziej łamanie kodu niż analizę handlową”. W efekcie, wiele firm dotąd nie ubiegało się o certyfikację, ale przy rosnących cłach może się to zmienić.
Nawet jeżeli procent firm, które nie kwalifikują się do zwolnienia z ceł, jest niski, Miller podkreśla, iż ich sytuacja będzie bardzo trudna.
Wielu z dotkniętych nową taryfą to mniejsze i średnie przedsiębiorstwa, które korzystają z zagranicznych części i materiałów, często pozyskiwanych od lat z tych samych źródeł. Zmiana dostawców z dnia na dzień jest dla nich praktycznie niemożliwa.
„Jeśli przez dekadę zaopatrywałeś się w surowce z Chin, nie możesz nagle przestawić się na inne źródło” – mówi Miller. Firmy nie są w stanie dostosować się do nowych wymagań, więc muszą zapłacić 35-procentowe cło. A wzrost z 25 do 35 procent to dla wielu z nich poważny cios.
Kiselbach dodaje, iż nowa stawka może przekroczyć marżę zysku niektórych firm, co oznacza, iż będą one tracić pieniądze na każdej transakcji.
Nowa taryfa 35% nie zmienia istniejących wcześniej ceł sektorowych, wprowadzonych przez administrację Trumpa. Te obejmują 50-procentowe opłaty na stal i aluminium oraz 25-procentowe cła na auta i części samochodowe – które przez cały czas obowiązują.
Dodatkowo od dziś zaczęła obowiązywać nowa, 50-procentowa opłata celna na niektóre wyroby miedziane – takie jak przewody i rury. Dla pewnych surowców miedzianych, jak ruda, koncentraty czy katody, przewidziano jednak wyjątki, co przynosi ulgę branży.
Alan Arcand, główny ekonomista organizacji Canadian Manufacturers and Exporters, podkreśla, iż choć cła sektorowe nie są nowością, ich wysoki poziom mocno odbija się na strategicznych dla Kanady branżach.
„To niezwykle ważne gałęzie naszej gospodarki” – mówi Arcand. „Tak wysokie cła są nie do utrzymania dla tych sektorów. I to jest sedno całego problemu”.