Królowa jest tylko jedna. Nazywa się Jennifer Lopez!

vanessa.fm 7 godzin temu

Jennifer Lopez – ikona popu, królowa sceny, symbol siły i blasku – rozgrzała PGE Narodowy do czerwoności! Dziesiątki fanów od wczesnych godzin rannych koczowały pod bramami stadionu, media relacjonowały każdy krok gwiazdy, a emocje sięgały zenitu długo przed pierwszym dźwiękiem. Ten koncert był spektakularnym show, a do tego okazał się prawdziwym świętem popkultury, celebracją kariery, stylu życia i urodzin JLo w jednym wielkim widowisku, o którym będzie jeszcze długo głośno.

Już od wczesnych godzin porannych fani zbierali się przed bramami stadionu, by choć na chwilę poczuć magię i bliskość światowej gwiazdy. Tego dnia stolica tętniła nazwiskiem jednej kobiety – Jennifer Lopez. Dla wielu to było wydarzenie roku, a może i dekady. Emocje sięgały zenitu, a atmosfera pod stadionem przypominała festiwal. Transparenty, błyszczące stylizacje inspirowane ikoną popkultury, wspólne śpiewy i wzruszenie – wszystko to składało się na spektakl, który jeszcze się nie zaczął, a już wzbudzał ogólnokrajową ekscytację.

Zainteresowanie tym koncertem wykraczało daleko poza środowisko fanów. Media relacjonowały każdy detal: od przygotowań sceny, przez dywagacje na temat terminu przylotu JLo do Warszawy i wybór hotelu, po stylizacje, w których ma wystąpić. Wpisy w mediach społecznościowych, radiowe relacje na żywo spod stadionu, spekulacje o niespodziankach i możliwym scenariuszu koncertu – wszystko to budowało gigantyczne napięcie. Występ zbiegł się z niedawnymi urodzinami artystki, co dodało wydarzeniu jeszcze bardziej osobistego charakteru. Liczne portale przypominały drogę JLo do sukcesu, podkreślając jej niezwykłą energię i styl życia, które wciąż inspirują miliony kobiet na całym świecie.

Zanim na scenie pojawiła się główna bohaterka wieczoru, czas publiczności umilała Cristina Pasaroiu – śpiewaczka operowa, która zwykle występuje m.in. u boku Andrei Bocellego. Tym razem jednak przyjechała do Warszawy ze swoim solowym projektem muzycznym, który realizuje jako AntoNetta. Przez około godzinę śpiewała klasyczne utwory do EDM-owych beatów.

Po przerwie, światła PGE Narodowego przygasły, a publiczność – licząca ponad 50 tysięcy osób – wstrzymała oddech. Rozpoczęło się show, na które Polska czekała 13 lat! JLo weszła na scenę z impetem, otwierając koncert nieprzemijającym przebojem „On The Floor”. To była prawdziwa eksplozja energii – taniec, światła, efekty pirotechniczne, a przede wszystkim niezrównana charyzma artystki. Następnie popłynęły kolejne hity – „Save Me Tonight”, „Ain’t Your Mama”, „Jenny From The Blook”, a każdy z nich publiczność przyjmowała z ogromnym entuzjazmem.

Setlista koncertu – podobnie jak na poprzednich przystankach trasy JENNIFER LOPEZ: UP ALL NIGHT LIVE IN 2025 – była przemyślaną opowieścią o karierze artystki, jej przemianach, miłościach i sile. Wokalny show przeplatały dynamiczne układy taneczne, także z udziałem kilkunastu, doskonale wyszkolonych tancerzy. Całość udowadniała, iż Jennifer – mimo upływu lat – wciąż jest królową sceny.

Koncert podzielony był na pięć aktów i zakończenie, a na każdym z nich JLo prezentowała się w innej, odważnej stylizacji, która podkreślała wyćwiczone ciało. Na tej scenie działo się naprawdę dużo, ale największy pisk było słychać podczas najbardziej „niegrzecznych” fragmentów dynamicznego show. Fani szaleli na „Waiting Fot Tonight”, „Get Right”, „Free” czy „Let’s Get Loud”.

Jednak to nie tylko energia i błysk decydowały o wyjątkowości tego wieczoru. JLo kilkukrotnie zwracała się do fanów, umiejętnie zarządzając ich reakcjami, a przy tym dziękowała za miłość i wsparcie, przy czym wydawała się być oszołomiona tłumem, który przybył na jej koncert. A iż występ w Polsce odbywał się dzień po urodzinach artystki, na PGE Narodowym wybrzmiało oczywiście gromkie „Happy Birthday”.

Jennifer Lopez udowodniła, iż fenomen jej kariery nie jest dziełem przypadku. To wynik determinacji, autentyczności i miłości do muzyki, tańca i ludzi. Ten koncert – z rozmachem, ale i duszą – był kwintesencją wszystkiego, co reprezentuje JLo. Pokazała, iż jest artystką kompletną, która potrafi rozkochać w sobie tłum – raz jeszcze i raz jeszcze. To fenomen, który trwa.

W miarę upływu czasu publiczność bawiła się coraz lepiej i tak naprawdę nikt nie chciał, by ten wieczór się kończył. Gdy światła już zgasły, rozemocjonowani fani domagali się bisu, mając nadzieję, iż artystka jeszcze pojawi się na scenie. Po dłuższej chwili gwiazda wróciła, śpiewając ostatni utwór, czym uszczęśliwiła cały stadion.

Wieczór z Jennifer Lopez na PGE Narodowym przeszedł do historii, która pisze się na muzycznych kartach w naszym kraju. Koncerty z taką energią, z takim show, przebojami i frekwencją, zdarzają się niezwykle rzadko. Dzisiaj Jennifer Lopez to wszystko udźwignęła. To była muzyczna uczta, popis perfekcji i ogromna dawka emocji, która pokazała, dlaczego artystka od lat pozostaje jedną z najjaśniejszych gwiazd światowej sceny – powiedział Janusz Stefański z agencji Prestige MJM, która zorganizowała wydarzenie po 13 latach od pierwszego koncertu JLo na PGE Arena Gdańsk.

fot. Jakub Janecki

Idź do oryginalnego materiału