Kierunek: Antarktyda

bialyorzel24.com 13 godzin temu

21 kwietnia Urszula Musik, Polka mieszkająca w Nowym Jorku, przebiegła w Bostonie swój 30. maraton. Kilka miesięcy temu podjęła wyzwanie – planuje jako pierwsza Polka przebiec w ciągu roku siedem największych maratonów świata (World Marathon Majors). Rozpoczęła maratonem w Tokio w marcu, za sobą ma także wspomniany wcześniej Boston i maraton w Londynie, a przed sobą – biegi w Sydney, Berlinie, Chicago i Nowym Jorku. Ambitna biegaczka mierzy jednak wyżej – chce też jako szósta Polka w historii przebiec lodowy maraton (Ice Marathon) na Antarktydzie. W rozmowie z „Białym Orłem” opowiada, jaka wyglądała jej droga do dotychczasowych sukcesów i jak zamierza zrealizować oba wyzwania.

Maraton w Bostonie do najłatwiejszych nie należał, ale Urszula i tak przebiegła go z uśmiechem. Fot. Archiwum Uli Musik

„Biały Orzeł”: Rozmawiamy tuż po maratonie w Bostonie. Jak Ci się w nim biegło?

Urszula Musik: Trudnością bostońskiego maratonu jest to, iż trasa prowadzi po pagórkowatym terenie, nie pomagała też wysoka temperatura. Udało mi się ukończyć bieg w czasie 3:42:43, więc jestem zadowolona. Na trasie nie brakowało dopingujących kibiców, wśród których znaleźli się moi rodzice i członkowie Polska Running Team – klubu biegowego z Nowego Jorku.

Skąd pochodzisz z Polski i skąd u Ciebie ta pasja biegania?

Urodziłam się w Krakowie, ale dorastałam w Trzebini, gdzie jest mój dom rodzinny, pod czujnym okiem rodziców i starszego brata Krzysztofa. Byłam ruchliwym i energicznym dzieckiem i kiedy miałam zaledwie 4 lata, mama postanowiła rozejrzeć się za jakimiś zajęciami, podczas których mogłabym spożytkować nadmiar energii. Zapisała mnie do szkółki tańca towarzyskiego, która działała przy Domu Kultury w Trzebini. Od pierwszych zajęć pokochałam taniec i moja przygoda z nim trwała 13 lat. W tym samym czasie zaczęłam też jeździć na nartach. Chciałabym przytoczyć naszą rodzinną anegdotę o tym, jak pierwsze kroki na stoku stawiałam z mamą, która sama na nartach nie jeździ. Zakończyło się to tak, iż mama prawie połamała narty, a mnie niczego nie nauczyła. Za to bardzo skutecznie zrobił to mój brat. Zabrał mnie do Wisły, na Czantorię, zostawił płacząca na górze i powiedział, iż jak mi przejdzie mazgajstwo, to sobie sama zjadę albo wsiądę na kolejkę linową. Miałam zaledwie 6 lat, ale już byłam uparta i postanowiłam udowodnić bratu, iż dam radę. Zajęło mi to kilka godzin, po drodze ludzie pomagali mi wygrzebywać się z krzaków, zaliczyłam kilka upadków i nieźle się poobijałam, ale zjechałam. Byłam bardzo z siebie dumna i kiedy Krzysiek powiedział, iż wjeżdżamy jeszcze raz, zgodziłam się bez oporu. Drugi zjazd okazał się łatwiejszy. Na nartach jeżdżę do dzisiaj. Miłość do aktywności fizycznej wpajał we mnie tato, który biegał na 100 metrów i podnosił ciężary.

Urszula Musik to z wykształcenia kosmetolog i pielęgniarka, ale od najmłodszych lat była za pan brat ze sportem, ale kiedy w 2018 roku przebiegła po raz pierwszy nowojorski maraton, już się nie zatrzymała i zatrzymać się nie zamierza. Ze swoją pasją, uporem i naturą wojowniczki jest inspiracją dla wielu. Ma 42 lata, ale energia i młodzieńczy błysk w oku sprawiają, iż wygląda młodziej. Jej smukła, umięśniona sylwetka to efekt tysięcy przebiegniętych kilometrów. Fot. Archiwum Uli Musik

A kiedy zaczęłaś biegać?

Już w szkole podstawowej o profilu sportowym biegałam na krótkie dystanse, czyli na 100 i 400 metrów i byłam w tym najlepsza. Grałam też w siatkówkę. Nie stawiałam jednak na karierę sportową i po podstawówce wybrałam liceum ogólnokształcące w Trzebini z poszerzonym językiem angielskim. Zaraz po maturze wyjechałam na 2-letnie stypendium do Danii, gdzie uczyłam się języka duńskiego. Było to możliwe, bo Trzebinia miała w tym kraju swoje partnerskie miasto i najlepsi uczniowie z powiatu wyjeżdżali na edukacyjne wyjazdy stypendialne. Mieszkałam u duńskiej rodziny, która się mną wspaniale opiekowała. Dużo podróżowałam po tym pięknym kraju, chodziłam do szkoły językowej, odbyłam praktyki w urzędzie miasta i polskim konsulacie w Danii, ukończyłam kursy nauk politycznych i duńskiej ekonomii na kopenhaskim uniwersytecie. Po powrocie do Polski zatrudniono mnie w trzebińskim urzędzie miasta w dziale współpracy z zagranicą jako tłumacza polsko-duńskiego i w Wojewódzkiej Straży Pożarnej w Krakowie. Pomimo iż była to satysfakcjonująca posada, zrezygnowałam z niej, bo chciałam dalej się kształcić.

Ula Musik po przebiegnięciu pierwszego nowojorskiego maratonu w 2018 w towarzystwie rodziców – taty Andrzeja i mamy Urszuli. W sumie przebiegła już nowojorski maraton siedem razy. Fot. Archiwum Uli Musik

Mogłoby się wydawać naturalnym, iż wybierzesz lingwistykę lub AWF, tymczasem studiowałaś coś zupełnie innego. Dlaczego?

Studiowałam kosmetologię i promocję zdrowia. Branża urody i medycyny estetycznej, tak jak i sport, też mnie interesowała od dziecka, bo moja mama prowadzi swój salon kosmetyczny w Trzebini. I chętnie podglądałam jak wykonuje zabiegi, jak dba o klientki, które z zadowoleniem i uśmiechem na ustach opuszczały salon. Dorastając, coraz bardziej mnie to fascynowało, chciałam zgłębiać wiedzę o wpływie kosmetyków na skórę i o medycynie estetycznej. Szło to w parze z tematami zdrowotnymi i stąd wybór kierunku studiów.

Kariera w Polsce stała przed Tobą otworem. Skąd w takim razie pomysł na wyjazd do USA?

Zdecydował przypadek. Kupiłam jakąś gazetę i tam znalazłam ogłoszenie wraz z aplikacją na wyjazd do USA w charakterze au pair, czyli niani. Stwierdziłam, iż się zgłoszę, i choćby nie robiłam sobie nadziei, iż mi się uda. Tymczasem znalazłam się w grupie szczęśliwców, którzy dostali się do programu. Termin wyjazdu zbiegł się z zakończeniem studiów i rodzice odbierali w moim imieniu dyplom wraz z nagrodą za najlepsze wyniki w nauce. Wyjechałam w 2007 roku z założeniem, iż zostanę tylko rok, tak jak przewidywał program, ale życie potoczyło się inaczej.

Jak wyglądały Twoje początki w Stanach?

Trafiłam do przemiłej rodziny w Westchester, gdzie opiekowałam się dwójką dzieci i równocześnie chodziłam do szkoły językowej. Moi opiekunowie zasponsorowali mi kurs na Medical Office Assistant, co pozwoliło mi uzyskać wizę studencką. Potem znalazłam pracę w salonie kosmetycznym, gdzie mogłam wykorzystać wiedzę i praktykę ze studiów, a równocześnie nabywałam kolejnych umiejętności. Podjęłam studia w Westchester Community College, a następnie na University of Bridgeport, który ukończyłam z licencjatem z pielęgniarstwa (bachelor’s of science in nursing degree) z ukierunkowaniem na psychologię i psychiatrię.

Jak w tym nawale nauki i pracy znajdowałaś czas na sport i kiedy postanowiłaś przebiec maraton nowojorski?

Sport daje mi siłę do nauki, pracy i innych codziennych obowiązków, bo ruch zawsze sprawiał, iż moja głowa lepiej pracowała. Myśl o tym, iż chciałabym przebiec maraton nowojorski, pojawiła się w 2017 roku, kiedy kibicowałam koledze. Stwierdziłam, iż chcę sprawdzić, czy podołam takiemu wyzwaniu. Nie miałam za bardzo pojęcia na temat biegania na długie dystanse, na temat dobrych butów, odpowiedniego ubioru, odżywiania się. Pierwszym moim dłuższym biegiem był bieg 5K (5 kilometrów), a potem półmaraton, który przebiegłam w pierwszych lepszych trampkach, jakie miałam pod ręką. Wtedy trafiłam na polonijny klub biegaczy Polska Running Team. Poznałam Artura Tyszuka, który był wówczas jego prezesem, a w tej chwili jest moim trenerem. Biegacze z klubu udzielili mi wielu cennych wskazówek jak najlepiej przygotowywać się do maratonu.

Jak wspominasz ten pierwszy maraton?

Maraton nowojorski, który przebiegłam w 2018 roku, był moim pierwszym maratonem i niewątpliwie było to ogromne przeżycie. Kibicowali mi moi rodzice, którzy specjalnie z tej okazji przylecieli z Polski. Pamiętam niemalże całą trasę, ale najbardziej zapamiętałam spotkanie z tatą na 10. mili. Ze łzami w oczach powiedział mi „córeczko, baw się dobrze!”. To był wzruszający moment. Do dzisiaj to zdanie jest moim maratonowym motto. Tato też udzielał mi ostatnich, ważnych porad, jak chociażby o węglowodanach, których zawsze jadłam mało, bo nie lubię. Uzyskałam wtedy też dość dobry czas – 4:07 i od razu postanowiłam, iż kolejny maraton muszę przebiec w czasie poniżej 4 godzin. Tak się stało cztery miesiące później w Krakowie. Każdy maraton biegnę z jakąś intencją, zwykle za kogoś. Biegnę za tych, co nie mogą nie tylko biegać, ale zmagają się z życiowymi problemami.

Czym jest Ice Marathon i dlaczego jest taki istotny dla Ciebie?

W normalnych warunkach przebiegłam już 30 maratonów. Ten będzie inny – tu naprawdę będę się mogła zmierzyć sama ze sobą. Ice Marathon to test ludzkiej wytrzymałości w ekstremalnych warunkach. Antarktyda to najbardziej nieprzewidywalny i surowy kontynent na Ziemi. Bieg w temperaturze sięgającej -30°C, wśród lodowych wiatrów, to coś, co wymaga nie tylko przygotowania fizycznego, ale też ogromnej determinacji. Chcę udowodnić sobie i innym, iż choćby najtrudniejsze cele są osiągalne, jeżeli się w nie wierzy. Ze względu na surowy klimat na Antarktydzie nic nie jest pewne. choćby data biegu. Najpierw lecimy do Chile i tam będziemy czekać na pogodę sprzyjającą biegaczom. Kiedy już dostaniemy zielone światło, to specjalny samolot czarterowy przewiezie nas na Antarktydę, gdzie spędzimy noc w namiotach i następnego dnia pobiegniemy, o ile nie nadejdzie nieoczekiwane załamanie pogody, co jest bardzo możliwe. Aby poczuć chociaż namiastkę tego, co mnie czeka na Antarktydzie, przebiegłam zeszłej zimy maraton w Tromso w Norwegii. Chciałam sprawdzić, jak się zachowa mój organizm, zorientować się, jaka odzież będzie mi potrzebna. Biegłam w czasie nocy polarnej, więc było nie tylko zimno, ale jeszcze ciemno. Na 30. kilometrze zaskoczyła mnie burza śnieżna. Ale dobiegłam do mety i wierzę, iż Ice Marathon też przebiegnę. Bieg na Antarktydzie chciałabym dedykować młodzieży, która boryka się ze słabą odpornością psychiczną.

Rozmawiała Iwona Hejmej

Jak wspomóc Ulę w maratonie przez Antarktydę?

Maraton na Antarktydzie to nie tylko bieg, ale spełnienie sportowych marzeń i test ludzkiej wytrzymałości w ekstremalnych warunkach. Urszula Musik przebiegła już 30 maratonów i każdy zakończyła na mecie. Jednak na surowej Antarktydzie wszystko może się wydarzyć.

Na co potrzebne są środki?

  • koszty podróży i logistyki (loty, transport na Antarktydę, ubezpieczenie, sam wpis na ten maraton to koszt 23 tysięcy dolarów);
  • specjalistyczny sprzęt (odzież termiczna, buty, akcesoria);
  • opłaty startowe i organizacyjne;
  • rehabilitacja i przygotowanie fizyczne.

Jeśli ktoś chciałby wesprzeć tę inicjatywę, to podajemy link do zbiórki: https://www.gofundme.com/f/urszulas-extreme-marathon-challenge.

Idź do oryginalnego materiału