Jan Ruszkowski we wspomnieniach wychowanków - Wojciech Błaszczyk

pultusk24.pl 4 godzin temu
Pamiętam moją pierwszą zbiórkę w szkole, jako uczeń. Ruszkowski postawił nas w szeregu i zapytał – czy wiecie, co to jest drużyna? Potem poszedł za drzwi, wyciągnął miotłę, popatrzył i wziął najsłabszego z nas. Wyciągnął jedną gałązkę z tej miotły i mówi — złam ją. Ten ją ciach, złamał, bo co to za problem złamać taką cieniutką gałązkę. A potem wziął najsilniejszego, największego, dał mu całą miotłę i mówi – złam ją. Ani on, ani nikt inny nie potrafił jej złamać. Pokazał na tę miotłę i mówi – widzicie — to jest właśnie drużyna – wspomina Wojciech Błaszczyk, wychowanek Jana Ruszkowskiego, żeglarz, nauczyciel, dziś prezes Pułtuskiego Klubu Wodniaków, który to złożył wniosek do Rady Miejskiej w Pułtusku o przyznanie Janowi Ruszkowskiemu tytułu Honorowego Obywatela Miasta. Zapraszamy do lektury. Spotkałem się z Ruszkowskim dwa razy. Pierwszy raz w 1961 roku, jak poszedłem do zawodówki – wtedy jeszcze na Kościuszki, a warsztaty ty były na Starym Mieście – zapisałam się do drużyny. Lubiłem wodę, bo już pływałem wtedy, ale do drużyny zapisałem się trochę przez przypadek. Wszyscy chłopcy w tym czasie zapisywali się na kurs prawa jazdy. Ja też się zapisałem, ale w domu nie było samochodu, nie było takich ciągot. I to się zaczęło już w zimę. Najpierw robiło się na motor, potem na samochód. Ale kiedy wpadłem w zaspę razem z tym motorem, powiedziałem – ja to chromolę, idę do drużyny! I tak się zaczęło.

W 1962 roku już pojechałem na obóz właśnie ze Zdziśkiem i – już to trochę znam z historii – był to drugi kurs ratowników, który zorganizował Ruszkowski. Nie było wtedy żadnego WOPR-u, była tylko sekcja ratownicza przy Polskim Związku Pływackimi i Ruszkowski po prostu wysyłał tu Henia z kolegami. I tak naprawdę, jakbyśmy chcieli jesz
Idź do oryginalnego materiału