Gotowy na nowe wyzwania

3 godzin temu
Marcin Petruk: Jak rozpoczęła się Pana przygoda z piłką nożną i gdzie przez lata zdobywał Pan doświadczenie, zarówno jako zawodnik, jak też szkoleniowiec?Grzegorz Staszewski: "Przygoda" to dobre określenie, bo tak to trzeba nazywać, ponieważ jako zawodnik wielkiej kariery mimo wszystko nie zrobiłem (uśmiech). Zaczynałem we Włodawiance, a w wieku 17 lat dostałem propozycję gry w Górniku Zabrze. W tym czasie, kiedy zdobywałem doświadczenie w obu tych klubach, bardzo duży wpływ na mnie i moją pasję sportową miał trener Krzysztof Flis, mój pierwszy szkoleniowiec i wychowawca, który ukształtował we mnie charakter. Wiele wniósł także świętej pamięci trener Edmund Świtka, więc obu wiele zawdzięczam. Wracając jednak do ścieżki piłkarskiej, to z Górnika Zabrze przeniosłem się do Górnika Łęczna, ale później zerwałem więzadła krzyżowe i przez pewien czas borykałem się z kontuzją. Przeprowadziłem się do Krakowa i tam naszła mnie myśl, iż może warto związać przyszłość z rolą szkoleniowca. Wróciłem jednak na murawę, występowałem z Hetmanem Zamość na poziomie II ligi, następnie grałem w Górniku Wieliczka. Kontuzja się odnowiła, wiedziałem już, iż to koniec kariery zawodniczej. Postanowiłem więc ostatecznie wrócić do "myśli z Krakowa" i kształcić się w kierunku pracy trenerskiej i ta funkcja towarzyszy mi do dziś.MP: Towarzyszy, i to na najwyższym szczeblu, bo w kadrze narodowej. Za co dokładnie jest Pan odpowiedzialny w sztabie biało-czerwonych i co dla Pana personalnie oznacza ten awans?GS: Jestem asystentem selekcjonera Jana Urbana, więc zakres moich obowiązków jest bardzo szeroki - począwszy od prowadzenia treningów, przez analizę i obserwację zawodników, więc spectrum dosyć duże. Po prostu, uzupełniam trenera we wszystkim, co jest zgodne z jego wizją prowadzenia zespołu. Razem z trenerem Janem Urbanem pracowaliśmy w Górniku Zabrze, więc jest o tyle łatwiej, iż dobrze się rozumiemy. Wiem jaki jest jego punkt widzenia, a tym samym wiem, co mogę dać od siebie, żeby pomóc w rozwoju reprezentacji.MP: Kiedy - jako kibice - będziemy mieli okazję zobaczyć pierwsze efekty pracy szkoleniowej z naszymi piłkarzami, w której również ma Pan swój duży udział?GS: Nazwijmy to może pierwszym sprawdzianem, chociaż oczywiście efekty chcielibyśmy zobaczyć jak najszybciej. A więc właśnie - pierwszym sprawdzianem będzie miał miejsce w Rotterdamie, gdzie zmierzymy się z Holandią podczas meczu eliminacyjnego do mundialu. A niedługo po nim na stadionie w Chorzowie podejmiemy zespół Finlandii. Także przed nami trudne zadanie, ale wierzę, iż sobie poradzimy i w obu spotkaniach zdobędziemy punkty.MP: Ma Pan spore doświadczenie, zarówno jako piłkarz, jak też jako szkoleniowiec, widać, iż piłka nożna odgrywa w Pana życiu sporą rolę. Widać też, iż wiele młodych osób garnie się do uprawiania tego sportu, więc właśnie... Co radziłby Pan właśnie im, w jaki sposób prawidłowo się rozwijać, żeby pasja do futbolu przekuła się również w sukces?GS: Z perspektywy lat na pewno mogę powiedzieć, iż na pewno nie wolno się poddać. Nie ma znaczenia, czy ktoś pochodzi z małej miejscowości, czy z dużego miasta - o ile będzie konsekwentny i uparty, to na pewno swój cel osiągnie. Niekiedy przychodzą momenty trudnych decyzji, niekiedy trzeba zaryzykować - i warto to zrobić, ponieważ inaczej nie dowiemy się, czy było warto. Każdy na własnym przykładzie, i w swoim tempie powinien po prostu spróbować i być odważnym. Sam przeszedłem tę drogę, wspierała i wspiera mnie w tym moja żona, a teraz wiem, iż było warto. o ile ma się przeczucie czy zmysł, iż może to właśnie postawienie tego kroku pozwoli w realizacji marzeń, to warto go postawić, a po nim stawiać kolejne. Nie robiąc tego, będziemy nigdy się nie dowiemy, co byśmy osiągnęli i czy nie bylibyśmy dzięki temu szczęśliwi. Ja jestem dzisiaj w sztabie reprezentacji, o czym marzyłem od dziecka, ale nie rozwijałem się sportową ze świadomością, iż znajdę się właśnie w tym miejscu. Po drodze były trudne momenty, jednak sam sobie udowodniłem, iż ciężka praca przyniosła owoce. Mam nadzieję, iż moja przygoda zainspiruje kolejne osoby w dążeniu do sukcesu, i tego też właśnie im życzę - żeby po prostu byli ambitni.Czytaj również:
Idź do oryginalnego materiału