Dziecięcy strajk. Co dalej z placem zabaw?

7 godzin temu
Zdjęcie: Dziecięcy strajk. Co dalej z placem zabaw?


Dzieci z ul. Opalowej w Lublinie zorganizowały strajk i walczą o ponowne otwarcie swojego placu zabaw. W tym celu zbierały podpisy i razem z rodzicami zaniosły petycję do spółdzielni mieszkaniowej, która zarządza placem.

Ten od 6 czerwca jest zamknięty. Spółdzielnia tłumaczy, iż ze względów bezpieczeństwa. Jednak rodzice boją się o to, iż będzie zamknięty również podczas wakacji.

„Nie było wcześniej żadnej informacji”

– Plac jest zamknięty, dzieci nie mogą z niego korzystać. Nie było wcześniej żadnej informacji przekazanej rodzicom – mówi Paweł, mieszkaniec ulicy Opalowej. – Dowiedzieliśmy się o tym w momencie, kiedy wracaliśmy z pracy. Zobaczyliśmy wtedy, iż plac zabaw jest zamknięty i nie ma zabawek naszych dzieci. Huśtawki są w dobrym stanie, konik mógł faktycznie stwarzać niebezpieczeństwo. Ale już jest wymieniony. Nie rozumiem dlaczego tak długo to trwa.

– Plac zabaw został zamknięty ze względów bezpieczeństwa. Mieliśmy tam zabawkę – konika na sprężynach. Jego drewniane elementy się połamały. Postanowiliśmy też wymienić belki, które podpierają huśtawkę. Przy okazji zleciliśmy wymianę niektórych kantówek w piaskownicy – tłumaczy Kamil Soroka, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Klakson”.

– To taka lakoniczna odpowiedź, iż plac jest zamknięty ze względów bezpieczeństwa. Z nami nikt nie rozmawiał – stwierdza Paweł.

Dziecięcy protest

Dzieci zorganizowały protest przeciw zamknięciu placu. – Jestem dumny z córki. Będąc w jej wieku nie wiem, czy byłbym na tyle odważny, żeby taką manifestację zorganizować. Serce rośnie, kiedy widać, iż dzieci starają się walczyć o swoje – dodaje.

– Zbieraliśmy podpisy u dorosłych, których spotkaliśmy. Robiliśmy ulotki – opowiada jedna z uczestniczek dziecięcego protestu – Zuzia. – Pisaliśmy na nich, iż nie zgadamy się, żeby ten plac zabaw był tak długo zamknięty.

– Dzieci nie do końca rozumieją, iż jakaś zabawka jest niedostępna. W momencie zamykania furtki napisaliśmy kartkę, iż plac zabaw jest zamknięty z takiego, a takiego powodu. Być może na tej kartce nie do końca zawarliśmy wszystkie istotne informacje – mówi Kamil Soroka. – Ale kartka została zmieniona 9 czerwca, ponieważ pracownik firmy, do której się dobijałem, obiecał mi, iż remont placu zostanie zrobiony do wakacji.

Choć prezes przyznaje, iż – patrząc z dzisiejszej perspektywy – spółdzielnia chyba powinna zrobić szerszą akcję informacyjną. – Nie spodziewałem się, iż będzie taka reakcja. I może tu faktycznie zabrakło tego działania informującego – dodaje prezes Soroka.

„Obywatelski zryw”

– Petycja trafiła do sekretariatu spółdzielni mieszkaniowej. Została przyjęta, zarejestrowana – mówi Magdalena, mama Zuzi. – Nie mam informacji, co będzie się dalej działo. Nie mamy odzewu ze strony pana prezesa ani informacji, co stało się z zabawkami naszych dzieci.

– Wydając polecenie zamknięcia placu zabaw, nie powiedziałem o zabawkach. Po prostu nie przewidziałem wszystkiego. I pracownik je wyrzucił. One były brudne, w piachu, niektóre połamane – odpowiada Kamil Soroka. – Jest mi przykro z tego powodu. Gdybym ja tam poszedł, na pewno wrzuciłbym te zabawki do depozytu.

W sprawę zaangażowała się Anna Glijer, radna Miasta Lublin. – Zabrakło tutaj przede wszystkim komunikacji pomiędzy spółdzielnią na mieszkańcami. Można było wcześniej powiesić kartkę, iż planowana jest wymiana urządzeń. Wydaję mi się, iż prezes po tych wszystkich interwencjach stanął na wysokości zadania i cała sytuacja skończy się dobrze. A w tym wszystkim najważniejsze jest to, żeby dzieciaki zobaczyły, iż obywatelski zryw miał sens i przyniósł im realne skutki.

Spółdzielnia mieszkaniowa obiecuje ponownie otworzyć plac zabaw najpóźniej na początku tegorocznych wakacji.

MaTo / opr. ToMa

Fot. nadesłane

Idź do oryginalnego materiału