– Panie Prezydencie, tegoroczny Jarmark Hetmański to już trzydziesta pierwsza edycja. Jak zmieniało się to wydarzenie na przestrzeni lat i jakie znaczenie ma dziś dla Zamościa?– To prawda, trzydzieści jeden edycji Jarmarku Hetmańskiego to piękna historia, z której jesteśmy bardzo dumni. Od skromnych początków, kiedy był to głównie lokalny kiermasz rzemiosła i produktów regionalnych, jarmark ewoluował w prawdziwe święto miasta – wydarzenie, które łączy historię, kulturę i współczesną energię Zamościa. Na przestrzeni lat rozszerzyła się nie tylko skala imprezy, ale i jej charakter. Dziś to nie tylko stoiska z rękodziełem i regionalnymi smakołykami, ale również koncerty, rekonstrukcje historyczne, warsztaty, wystawy i atrakcje dla całych rodzin. Staramy się, by co roku pojawiały się nowe elementy – i tradycyjne, i nowoczesne – by jarmark przyciągał zarówno mieszkańców, jak i turystów z całej Polski i z zagranicy.– Co symbolizuje Jarmark Hetmański w kontekście tożsamości miasta i jego dziedzictwa kulturowego?– Jarmark Hetmański symbolizuje w kontekście tożsamości Zamościa coś znacznie więcej niż tylko doroczne wydarzenie – jest żywym wyrazem dziedzictwa kulturowego, historycznego i obywatelskiego miasta. Zamość przez wieki był miastem otwartym na wymianę – to tu krzyżowały się szlaki handlowe, tu rozwijało się rzemiosło i wielokulturowa
społeczność. Jarmark Hetmański, pełen stoisk z rękodziełem, regionalnymi produktami i lokalną sztuką, kontynuuje tę tradycję. Jarmark Hetmański to symbol ciągłości, pamięci i otwartości. Jest sercem miejskiego kalendarza, ale też sercem samego Zamościa – miasta z przeszłością, która przez cały czas inspiruje.– Hasło „Smaki Zamościa i Roztocza” sugeruje, iż festiwal to nie tylko uczta dla ucha i oka, ale i dla podniebienia. Jakie znaczenie ma promocja lokalnych produktów i kuchni regionalnej?– Hasło „Smaki Zamościa i Roztocza” trafnie podkreśla, iż festiwal to wielozmysłowe doświadczenie. Kuchnia to żywa część kultury – przekazywana z pokolenia na pokolenie. Prezentowanie tradycyjnych potraw i lokalnych receptur, takich jak pieróg biłgorajski, krupniaki czy miody z Roztocza, pozwala ocalić od zapomnienia kulinarne dziedzictwo regionu. Festiwal jest okazją do promocji produktów regionalnych – od serów, przez miody, po wędliny i nalewki. Daje to bezpośrednie wsparcie lokalnym wytwórcom, wzmacniając gospodarkę opartą na rzemiośle i małych gospodarstwach.ZOBACZ: – Konkurs potraw to jeden z kulminacyjnych punktów programu. Czy możemy liczyć na jakieś wyjątkowe przysmaki w tym roku? A może Pan Prezydent ma swój ulubiony regionalny smak?– Każdego roku pojawiają się nowe produkty, bazujące na tożsamości kulinarnej Zamościa i Roztocza. Na pewno tak będzie i tym razem. Ja osobiście lubię nasz żurek czy różne wersje pierogów.– Program Jarmarku jest niezwykle bogaty. Które z wydarzeń, Pana zdaniem, są szczególnie warte uwagi i dlaczego?– Zdecydowanie strefa „Smaki Zamościa i Roztocza” – czyli lokalna kuchnia i produkty regionalne. To nie tylko uczta dla podniebienia, ale także forma promocji tego, co mamy najlepsze. Można tu spróbować autentycznych smaków Roztocza i porozmawiać bezpośrednio z ich twórcami. Ale nie można pominąć Kiermaszu rzemiosła i sztuki ludowej – niezwykle cenię to, iż możemy pokazać prace naszych lokalnych twórców. To wydarzenie, które pozwala dotknąć kultury w najprawdziwszy sposób – poprzez rzemiosło, tradycję i piękno rzeczy tworzonych z pasją.– W tym roku w programie pojawiły się również zespoły z Ukrainy, m.in. Studio Artystyczne „Svitlitsa” ze Lwowa. Jakie znaczenie ma dla Pana ten międzynarodowy wymiar wydarzenia?– Międzynarodowy charakter Jarmarku Hetmańskiego ma dla mnie szczególne znaczenie – zarówno symboliczne, jak i praktyczne. Zamość od zawsze był miastem otwartym na świat. Już w czasach hetmana Zamoyskiego przybywali tu kupcy, uczeni i artyści z różnych stron Europy. Dzisiejszy jarmark jest kontynuacją tej tradycji – w nowoczesnej odsłonie. To, iż do Zamościa przyjeżdżają wystawcy, artyści i goście z zagranicy, potwierdza naszą pozycję na mapie ważnych wydarzeń kulturalnych, ale też buduje mosty międzykulturowe. Możemy wymieniać się doświadczeniami, prezentować dziedzictwo naszego regionu, ale i uczyć się od innych. Ten międzynarodowy wymiar to również konkretne korzyści: większy ruch turystyczny, promocja miasta poza granicami kraju, a także szansa dla lokalnych producentów i artystów, by pokazać się szerszemu gronu odbiorców. Osobiście cieszę się, iż Zamość – jako miasto wpisane na listę UNESCO – przyciąga ludzi z różnych stron świata. Jarmark Hetmański pokazuje, iż jesteśmy nie tylko strażnikami tradycji, ale także otwartym, nowoczesnym i gościnnym miastem europejskim.ZOBACZ: – Czy organizacja Jarmarku to duże wyzwanie logistyczne dla miasta i jego służb? Jak wygląda proces przygotowań od kuchni?– Ogromne, ale warte każdego wysiłku. Prace rozpoczynają się wiele miesięcy wcześniej. Koordynujemy działania służb, instytucji kultury, wystawców. Dbamy o bezpieczeństwo, estetykę, komunikację. To wielki zbiorowy wysiłek, który – kiedy widzimy tłumy zadowolonych ludzi – przynosi ogromną satysfakcję.– Jarmark obejmuje kilka przestrzeni: Rynek Wielki, Wodny, Solny oraz dziedziniec Zamojskiej Akademii Kultury. Dlaczego zdecydowano się na taką formułę i co dzięki niej zyskują odwiedzający?– Rozszerzenie przestrzeni to większy komfort dla uczestników, ale też możliwość ukazania różnorodności programu. Każda z tych lokalizacji ma swój charakter – od reprezentacyjnego Rynku Wielkiego po bardziej kameralny dziedziniec. Dzięki temu każdy może odkryć coś wyjątkowego.– kooperacja z lokalnymi artystami, zespołami i twórcami rzemiosła to również element wzmacniania lokalnej wspólnoty. Jakie reakcje i zaangażowanie mieszkańców obserwuje Pan jako gospodarz miasta?– Ogromne – i bardzo budujące. Mieszkańcy chętnie włączają się w organizację, występują, prezentują swoje prace. Jarmark to moment, kiedy Zamość naprawdę żyje pełnią – i to dzięki ludziom, którzy tworzą jego klimat.– Jarmark Hetmański to także wydarzenie rodzinne. Co przygotowano w tym roku z myślą o dzieciach i najmłodszych uczestnikach festiwalu?– Będą warsztaty plastyczne, gry terenowe, spotkania z animatorami i specjalna strefa zabaw. Chcemy, by dzieci uczyły się przez zabawę i mogły spędzić czas kreatywnie, bezpiecznie i radośnie. Zadowolone dzieci to szczęśliwi rodzice – i odwrotnie!– Potańcówka z Orkiestrą czy występ Freeborn Brothers – to zupełnie różne muzyczne światy. Czy taka różnorodność programowa jest dziś kluczem do sukcesu imprez plenerowych?– Zdecydowanie tak. Chcemy, by Jarmark był otwarty na różne gusta – od folkloru, przez jazz, po muzykę alternatywną. Taka różnorodność buduje mosty między pokoleniami i pozwala każdemu znaleźć swój ulubiony moment.– Jarmark to nie tylko folklor i tradycja, ale też współczesna kultura miejska. Jak pogodzić te dwa światy i sprawić, by wzajemnie się uzupełniały?– Trzeba je traktować nie jako przeciwieństwa, ale jako części tej samej opowieści. Tradycja daje nam fundament, współczesność – nowe formy wyrazu. Naszym zadaniem jest pokazać, iż mogą współistnieć i wzajemnie się inspirować.– Co roku przyjeżdżają do Zamościa turyści z całej Polski. Czy Jarmark Hetmański przekłada się również na konkretne korzyści dla lokalnej gospodarki i przedsiębiorców?– Jak najbardziej. Zwiększony ruch turystyczny to większe obroty w gastronomii, hotelarstwie, usługach. To także promocja dla lokalnych marek. Jarmark to inwestycja, która przynosi realne, mierzalne efekty.– Wydarzenie objęte jest Pańskim patronatem. Co dla Pana osobiście oznacza możliwość wspierania takiego święta kultury i tradycji?– To zaszczyt i osobista radość. Jarmark to wydarzenie, które łączy ludzi i pokazuje Zamość w najlepszym świetle. Cieszę się, iż jako prezydent mogę być jego częścią i wspierać rozwój tej pięknej tradycji.– I na koniec: gdyby miał Pan zaprosić kogoś, kto jeszcze nigdy nie był na Jarmarku Hetmańskim – jak by Pan to zrobił? Jaką jedną scenę, zapach lub dźwięk opisałby Pan, by zachęcić do przyjazdu do Zamościa?– Wyobraźcie sobie letni wieczór na Rynku Wielkim. W powietrzu unosi się zapach pieczonych podpłomyków, w tle gra kapela, a dzieci biegają między stoiskami z drewnianymi zabawkami. Nad głowami migoczą girlandy świateł, a Zamość – perła renesansu – rozświetlona jak scenografia filmowa. Tego się nie opowiada. To trzeba przeżyć.