Ale to było meczycho! Jagiellonia z piekła do nieba. To nie fart ale prawdziwe szczęście!

4 godzin temu
Adrian Siemieniec po meczu rewanżowym z Novim Pazarem powiedział: my mamy szczęście, bo szczęściu trzeba pomóc. Fart to przypadek. W niedzielę przeciw Cracovii widać było czym się różni szczęście Siemieńca od farta. Jaga mogła mecz z Pasami przegrać i była tego bliska. Ale pomogła szczęściu, a w II połowie zagrała tak perfekcyjnie, iż wykorzystała niemal wszystkie potknięcia rywali z Krakowa gromiąc ich 5:2. I to było meczycho jakie się będzie pamiętać przez lata! Tak samo jak ten happy end z Widzewem Łódź. Jagiellonia Białystok wracała do ligowej rzeczywistości po emocjonującym zwycięstwie nad Silkeborgiem w Danii na raty. Pierwsza połowa wskazywała, iż będzie to powrót z bólem, a seria kiepskich wyników z Cracovią będzie miała ciąg dalszy. Żółto-czerwoni - mimo przerwy w lidze po przełożonej grze z Motorem Lublin - nie wydawali się gotowi do powrotu na krajowe podwórko. Kibice na stadionie przy Słonecznej byli spragnieni ligowych emocji i liczyli na to, iż ich ulubieńcy podtrzymają dobrą passę i stawili się niemal w komplecie na ten mecz. Goście z Krakowa przyjechali do Białegostoku z nadzieją na przełamanie złej passy i zdobycie cennych punktów i przez pierwsze 45 minut spotkania realizowali zadanie

Szalona pierwsza połowa

rener Adrian Siemieniec zaskoczył składem, wprowadzając do jedenastki Oskara Pietuszewskiego i debiutującego w wyjściowym składzie Amerykanina AZ Jacksona. Mimo początkowych problemów w defensywie i utraty dwóch bramek
Idź do oryginalnego materiału